[ Pobierz całość w formacie PDF ]

31
kobiecie odpadła ręka. Sam zresztą tę rękę odciąłem. Powiadam: widziałem, jak ta kończyna
na powrót zrasta się z ciałem. To były demony. Wierz mi, proszę. Te stwory to wiedzmy z
piekła rodem, i nazbyt są liczne, bym mógł z nimi walczyć sam. Potrzebna mi pomoc. Brak
nam czasu na wątpliwości. Nie mamy czasu na racjonalne skrupuły. Tu trzeba dominikanów!
Potrząsnął głową bez najmniejszego wahania.
 Odchodzisz od zmysłów, synu  powiedział.  Jestem pewien, \e przytrafiło
ci się coś strasznego i ty w to wszystko głęboko wierzysz. Ale w rzeczywistości to się nie
zdarzyło. Poniosła cię wyobraznia. Wiesz dobrze, i\ jest wśród nas wiele staruszek,
umiejących podobno rzucić urok...
 Wiem  przerwałem.  Umiem natychmiast rozpoznać normalnego
alchemika albo zwyczajną czarownicę. Tutaj nie chodzi o uliczną magię, ojcze. Powiadam ci:
tamte demony pozabijały wszystkich mieszkańców zaniku i okolicznych wsi. Nie umiesz tego
zrozumieć?
I znowu zasypałem go garścią makabrycznych szczegółów. Opowiedziałem, jak
Urszula weszła przez okno do pokoju w gospodzie, lecz mówiąc to, zrozumiałem nagle, \e
tylko pogarszam sprawę.
No có\  ten młody księ\ulo mógł sobie pomyśleć, \e w sennym koszmarze po
prostu nawiedził mnie sukub. Cały mój wysiłek pozbawiony był zatem jakiegokolwiek sensu.
Serce kłuło mnie w piersi, a całe ciało oblewał pot. Traciłem czas.
 Udziel mi rozgrzeszenia, ojcze  powiedziałem.
 Mam do ciebie prośbę  rzekł ksiądz i dotknął mojej ręki. Jego dłoń dr\ała, a
cały wygląd zdradzał jeszcze większą konfuzję ni\ wcześniej. Sprawiał przy tym wra\enie
szczerze zatroskanego o stan mojej duszy.
 O co chodzi?  spytałem chłodno. Chciałem natychmiast stąd wybiec.
Musiałem znalezć jakiś klasztor! Albo przynajmniej któregoś z \yjących w tym mieście
alchemików. Z pewnością mogłem odszukać tu człeka obeznanego z pracami na temat
Hermesa Trismegistosa, z dziełami Laktancjusza bądz świętego Augustyna; jednym słowem
 kogoś, kto dysponował jakąś wiedzą o demonach.
 Czytałeś świętego Tomasza z Akwinu?  zapytałem o pierwszego
demonologa, jaki przyszedł mi do głowy.  Ojcze, on nieustannie rozprawia o demonach.
Czy myślisz, \e rok temu ja sam bym w to wszystko uwierzył? Mniemałem wtedy, \e czary to
domena pokątnych oszustów. A ja naprawdę widziałem demony!  Nie mogłem się
powstrzymać. Gadałem dalej:  Ojcze, w Summie teologii, w księdze pierwszej, święty
Tomasz mówi nam o upadłych aniołach. Niektórym z nich pozwolono znalezć się tu, na
ziemi, aby i one mogły stanowić część naturalnego porządku rzeczy. One są tutaj, ojcze,
wolno im działać i kusić człowieka, roznosząc dokoła piekielne ognie! To wszystko jest u
świętego Tomasza. One tu są. I posiadają... posiadają... powłokę zupełnie dla nas niepojętą.
Tako rzecze Summa. Księga ta mówi równie\, \e aniołowie mają ciała przekraczające
zdolności naszego rozumienia! I w coś takiego obleczona jest właśnie ta kobieta! 
Próbowałem przypomnieć sobie tok wywodu Akwinaty. Przytaczałem jego słowa po łacinie.
 To stworzenie taką właśnie posiada istotę! To tylko forma, ograniczona forma, której
wprawdzie nie umiem ogarnąć, ale naprawdę ją widziałem. Wiem, \e tak jest, bo świadczą o
tym równie\ jej czyny.
Uniósł dłoń, aby ostudzić moją gorączkę.
 Synu, proszę  powiedział.  Pozwól, \e twoimi wyznaniami podzielę się
teraz z proboszczem. Rozumiesz chyba, \e jeśli to uczynię, będzie on równie\ zobowiązany
dochować tajemnicy spowiedzi. Pozwól zatem, \e go tutaj sprowadzę i powtórzę mu twoje
słowa. Wtedy poproszę go, by sam z tobą porozmawiał. Rozumiesz przecie, i\ nie uczynię
tego bez twej uprzedniej zgody.
 Tak, wiem  odrzekłem.  A na có\ się to zda? Niechaj więc ujrzę owego
proboszcza.
Zachowywałem się zbyt wyniośle, by nie rzec: arogancko. Byłem wyczerpany. Z
typową dla włoskich arystokratów manierą traktowałem tego prowincjonalnego księdza jak
słu\ącego. A był to wszak sługa bo\y, któremu winienem okazać choć trochę szacunku.
Miałem nadzieję, \e jego zwierzchnik posiadał większą odeń wiedzę i erudycję. Jak atoli
32
rozumieć ma ten, kto \adnej z tych rzeczy nie widział?
Na krótką chwilę powrócił do mnie wyrazny obraz zafrasowanej twarzy ojca w nocy
poprzedzającej atak demonów. Ogarnął mnie niewysłowiony ból.
 Przepraszam, ojcze  zwróciłem się do młodego księdza.
Wzdrygnąłem się, próbując zdusić w sobie to wspomnienie,
które wpędzało mnie na powrót w poczucie rozpaczy i beznadziei. Opadły mnie myśli,
dlaczego przyszło nam pędzić \ywot na tym świecie i jakiemu celowi nasze \ycie ma słu\yć.
Następnie dotarły do mnie słowa mej eleganckiej dręczyciel-ki, jej znękany głos,
którym ubiegłej nocy powiedziała mi, \e te\ była ongiś młoda, \e była odwa\na i
zdecydowana. Có\ mogła mieć na myśli, mówiąc o sobie takim smutnym tonem? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •