[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domyśliłem się.
I wtedy usłyszałem hałas wśród drzew.
Nocny strażnik opuścił ciepłą izbę i obchodził teren. Pewnie zobaczył
suknię Agnes powiewającą na wietrze i mnie, skulonego nad jej ciałem.
Podbiegł z dwoma srebrnymi pistoletami. Wołał posiłki. Obaliłem go,
zabrałem mu broń, przyłożyłem pistolet do głowy i zagroziłem, że go zabiję,
ale robiło mi się niedobrze na myśl, że odbiorę kolejne życie. Puściłem go i
rzuciłem się do ucieczki. Tymczasem wszyscy się obudzili. Służący w
nocnych koszulach wybiegli na dwór. Wymijałem ich, ale strażnik
wycelował i wystrzelił. Trafił mnie prosto w serce.
Roześmiał się dziwnie, chłodno, niespodziewanie.
- To było niesamowite, Evie. Cieszyłem się, że umieram. Po tym
wszystkim, co zrobiłem, byle uniknąć śmierci, cieszyłem się, gdy nadeszła.
Ale nie tak miało być. Czułem, jak krew płynie mi z piersi. Osunąłem się na
ziemię i wtedy... sam nie wiem, jak to opisać... Byłem ciągle przytomny, ale
już inny. Znalazłem się w świecie cienia. Ból minął. Wstałem. Służący mijali
mnie, krzycząc: Gdzie on jest? Gdzie? Wymknął się?
Tu jestem, idioci! - wrzasnąłem. - Bierzcie mnie. - Ale mnie nie widzieli
ani nie słyszeli. Nie umarłem, ale i nie żyłem. Nie czułem głodu, pragnienia,
bólu. Eliksiry, które zażywałem, okrutne Rytuały, w których uczestniczyłem
w pogoni za nieśmiertelnością, dały mi to, czego chciałem: nie żyłem, ale i
nie mogłem umrzeć.
Zapatrzył się na dolinę.
- Pogodziłbym się z takim losem, Evie, to byłaby kara za to, co zrobiłem.
Niekończąca się wegetacja pozbawiona sensu i radości. Pózniej, gdy uciekłem
z Abbey, zrozumiałem, że będzie jeszcze gorzej. - Wzdrygnął się, jakby
przeszył go ból. - Mroczni panowie, którym służyłem, szukając zakazanej
wiedzy, oznajmili mi, że świat cieni, który obecnie zamieszkuję, postawi
mnie przed wyborem. Miałem jeszcze jedną szansę stać się niepokonanym jak
oni, żyć wiecznie poza ograniczeniami czasu, przestrzeni, zasad boskich i
ludzkich. Do tego potrzebny był mi talizman.
- Dlaczego? Co w nim takiego wyjątkowego?
- Agnes zamknęła w nim nie tylko swoją Moc, ale i miłość do mnie. Tylko
on może mnie uratować.
- A jeśli go nie znajdziesz?
Sebastian się skrzywił, jakbym poruszyła bolesne wspomnienia.
- Bez talizmanu nie będę mógł funkcjonować nawet tak jak teraz. Nie
zginę od noża czy kuli, ale z czasem się rozpłynę.
- Rozpłyniesz? Nie rozumiem. - Wątpiłam, czy kiedykolwiek zrozumiem.
- Rozpłynę, czyli uschnę, zgniję, coraz bardziej, z godziny na godzinę,
minuty na minutę, aż stanę się złym duchem ciemności, niewolnikiem,
dręczycielem innych i samego siebie. Innymi słowy, demonem - wyjaśnił. -
Rozpłynę się, czyli stracę ostatnią iskierkę człowieczeństwa, a zarazem
zachowam świadomość upadku. Taki los mnie czeka. Och, może minie
jeszcze dużo czasu, nawet sto lat, ale to nastąpi.
Wzdrygnął się. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl, że Sebastian - taki
piękny, taki pełny życia - zmieni się w potwora. Nie, to niemożliwe, tak nie
może być, myślałam nerwowo. A jednak... Czułam ziemię pod stopami,
widziałam księżyc na niebie. Nie spałam. A Sebastian kontynuował
bezlitośnie, ujawniał straszliwe sekrety.
- Bałem się takiego losu. Pragnąłem przecież żyć, a nie trwać w pół
śmierci. Przysiągłem, że zrobię wszystko, by odnalezć talizman i uwolnić
jego moc. Zebrałem klan wyznawczyń i rozkazałem, by pomagały mi
utrzymać się przy życiu. Wmawiałem sobie, że gdy znajdę talizman, będę żył,
nie jak przerażający Niepokonani, ale jak człowiek. Stanę się taki, jakim
Agnes pragnęłaby mnie widzieć, będę miał dość czasu, by odpokutować
błędy. I tak szukałem go, przez wiele długich pustych lat. A potem coś się
stało... coś strasznego...
Byłam przerażona.
- Co się stało?
- Ja... nie mogę ci tego powiedzieć. Ale zaklinam się, że wtedy w końcu
zmierzyłem się z ogromem moich zbrodni. Przestałem szukać talizmanu.
Odwróciłem się od tego, co... podtrzymywało mnie przy życiu. Pogodziłem
się z losem. Nie zasługuję na nic więcej niż egzystencja demona. I właśnie
wtedy, gdy powoli nikłem i słabłem, poznałem ciebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]