X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie. Od śmierci mamy mieszkała sama. Pierwszy raz ktoś
będzie nocował.
RS
Czułaby się jeszcze bardziej dziwnie, gdyby Wyatt po-
szedł z nią na górę. Dziwnie i nieswojo.
Miło z jego strony, że wykazał się takim wyczuciem. Je�
den problem mniej. Chyba że nie miał na względzie jej uczuć,
a swoje.
Jasne, zakpiła z siebie. Wyatt panicznie się boi, że chcesz
go wciągnąć na górę i uwieść!
Ranek wstał szary i ponury. Koty nawet nie drgnęły, gdy
Wyatt wypuszczał psa do ogródka. Nastawił ekspres, wpuścił
psiaka z powrotem. Usiadł i wypił gorącą kawę. W domku
panowała niezmącona cisza. Dochodziła dziewiąta, a Mela�
nie ciągle spała.
Napełnił kawą drugą filiżankę i ruszył na górę.
Czuł się trochę niepewnie, wchodząc na piętro bez zapro�
szenia. Pocieszał się, że przecież nie robi nic złego. Może
Melanie zle się czuje? Może potrzebuje pomocy?
Znalazł się w niewielkim przedpokoju. Wszystkie drzwi
zamknięte. Zastukał w pierwsze z brzegu, uchylił je.
Bielizniarka. Dopiero teraz spostrzegł, że Scruffy też wszedł
na górę i stanął przy drzwiach w dalszej części korytarzyka.
Wyciągał rękę, by zastukać, gdy piesek podskoczył i pod�
bił łepkiem klamkę. Drzwi otworzyły się i Scruffy wpadł do
środka. Rozległ się zduszony odgłos.
W pokoju panował półmrok. Okna przesłonięte storami,
z nocnej lampki w kształcie muszli sączyło się słabe światło.
Pod kołdrą rysował się niewyrazny kształt.
- Melanie?
Koty, które zostawił na dole, musiały przyjść, gdy otwierał
bielizniarkę, bo teraz jeden z nich z cichym prychnięciem
RS
przemknął pod jego uniesioną nogą, a drugi wskoczył do
środka, niechcący ściągając dywanik przy łóżku.
Desperacko próbował nie nastąpić na kota; oparł stopę
o usuwający się spod nóg dywanik i stracił równowagę. Ude�
rzył łokciami o łóżko. Wprawdzie utrzymał filiżankę, jednak
jej zawartość chlusnęła na śpiącą dziewczynę.
Melanie poderwała się gwałtownie.
W półmroku widział ciemne strugi spływające jej po wło-
sach, opadające na rzęsy i białą piżamę.
No, Reynolds, teraz dostaniesz za swoje, przygotował się
w duchu na najgorsze. Kawa nie jest taka gorąca, żeby opa�
rzyć, ale...
- Dziękuję. - Rozespany głos Melanie miał zmienione,
zmysłowe brzmienie. - Właśnie tego mi było trzeba. Kawa
i prysznic, dwa w jednym. Pięknie to połączyłeś.
RS
ROZDZIAA PITY
Wyatt zaczął ją przepraszać - a może tłumaczyć się z tego,
co zaszło, ale nie chciała go teraz słuchać. Rogiem kołdry
otarła kawę z rzęs.
- Domyślam się, że to ciekawa historia, ale nie teraz.
Jestem cała mokra.
Wyatt przesunął wzrokiem po jej pochlapanej kawą piża�
mie, pokręcił głową.
- Wcale nie jesteś mokra, ledwie trochę zmoczona - rzekł
z lekkim rozczarowaniem.
- Następnym razem wez większy kubek - skrzywiła się
Melanie. - A teraz, bądz tak łaskaw i zejdz z mojego łóżka.
- Oczywiście - zmieszał się. - Poczekam na dole.
Podniósł się, materac zakołysał się pod jego ciężarem.
Poczuła się jakoś dziwnie.
Gdy tylko zniknął za drzwiami, zerwała się z łóżka. Zdjęła
pochlapaną pościel z myślą, że jeszcze przed wyjściem na�
stawi pranie. Jednak gdy wyszła spod prysznica i spojrzała
na zegarek, zapomniała o pralce.
Jak mogła tak zaspać? Coś takiego dawno jej się nie zda�
rzyło. Zbiegła do kuchni.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że już tak pózno?
- Właśnie miałem to zrobić, ale twoje koty pomieszały
RS
mi szyki - odparł. - Myślałaś, że po co wszedłem na górę?
%7łeby uwieść cię śniadaniem w łóżku?
Masz nauczkę, Melanie, skarciła się w duchu. To ostatnia
rzecz, o jakiej by pomyślał.
- Uznałem, że jeśli przyniosę ci kawę do łóżka, mam
większą szansę na przeżycie. Jednak nie wszystko wyszło tak,
jak planowałem. - Podał jej kubek. - Uważaj, świeżo zapa�
rzona i gorąca.
Znad kubka unosiła się aromatyczna para.
- Mam przypomnieć, kto ostatnio rozlał całą filiżankę?
- Może zacznijmy od początku - miękko zagaił Wyatt.
- Dzień dobry, Melanie. Mam nadzieję, że dobrze spałaś.
- Dziękuję - wymruczała. - Chodzmy, czas na nas.
- Mówiłaś, że w soboty pracujecie tylko pół dnia.
- Owszem, ale staramy się, by to była pierwsza połowa.
- Wypiła kawę i odstawiła kubeczek.
Zrobiło się pózno. Naprawdę pózno, zwłaszcza w stosun�
ku do jej normalnej pory rozpoczynania pracy. Wszyscy daw�
no byli na miejscu. W dodatku zapomniała o baritsie stojącej
na parkingu przed salonem. Pracownicy na pewno prześci�
gają się w domysłach, cóż to takiego się wydarzyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.