[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozpaczy, postanowiła skupić się na swoich zaletach. Stanęła przed lustrem, aby ocenić, czy ma
jakieś mocne strony. Włosy były niewątpliwym atutem. Jak on to powiedział?
Nigdy nie potrafiłem opneć się włosom takim jak twoje.
Niestety szara suknia wdowy Childsey, którą ciągle miała na sobie, nie podkreślała zalet
proporcjonalnej i krągłej figury Eleonory. Nie tak powinna nosić się młoda żona fascynującego
mężczyzny. Szybko jednak skarciła się za tę myśl. Nicholasowi nic po atrakcyjnym wyglądzie
małżonki, zwłaszcza że większość czasu zamierzał spędzać poza domem.
Z zamyślenia wyrwała ją pokojówka, która przyniosła gorącą wodę. Eleonora umyła się i
poprosiła o podanie niebieskiej sukni - ta również pochodziła z czasów wdowy Childsey.
- Nie trzeba jej wyprasować, Jenny? - spytała.
- Chyba nie, proszę pani ... - wydukała dziewczy-
na, płoniąc się okrutnie. - Już ją prasuję.
- Pokaż. Nie, nie trzeba - Eleonora uspokoiła Jenny, zadowolona, że w tym domu znajduje się
ktoś, kto też się denerwuje.
Dalsze czynności przebiegały już sprawnie, a kiedy po skompletowaniu garderoby Eleonora
spojrzała w lustro, zobaczyła w nim odbicie wdowy Childsey. - Pracowałaś już kiedyś jako
pokojówka? - spytała, a J enny znowu poczerwieniała.
- Raz czy dwa, dla gości - wybąkała.
76
Eleonora domyśliła się, o jakich gościach mowa. - Potrafiłabyś ułożyć mi włosy.
- Tak, proszę pani - ucieszyła się Jenny. - Znam
kilka prostych fryzur. Ciągle się uczę, bo chciałabym kiedyś zostać pokojówką jakiejś szacownej
damy.
Jenny bez trudu rozczesała długi warkocz Eleonory, lecz kiedy przyszło do układania fryzury,
przyznala, że jeśli jej pani chce mieć nowoczesne i stylowe uczesanie, włosy trzeba skrócić i
utrefić. Pokojówka na powrót zaplotła warkocze, które następnie upięła wysoko w koronę,
pozostawiając kilka luzno opadających pasm, podkręconych za pomocą żelazka. Eleonora
musiała zatem zadowolić się staromodnym uczesaniem. Zastanawiała się, czy nie obciąć włosów.
Rozmawiały o tym z Jenny, kiedy do drzwi rozległo się pukanie, a po chwili do garderoby wszedł
Nicholas. - Typowa kobieta - powiedział z uśmieszkiem. Ledwo zdążę się do niej przyzwyczaić, a
już zmienia się nie do poznania.
Złapał za kosmyk lśniących włosów, a Eleonora poczuła, że jej twarz oblewa się rumieńcem.
- Wiesz przecież, że wolę rozpuszczone włosy dodał, i nie zważając na obecność pokojówki,
cmoknął Eleonorę w szyję. - Wychodzę na chwilę, kochanie. Mam kilka spraw do załatwienia,
ale przede wszystkim muszę złożyć wizytę twemu bratu. Przestanie cię wreszcie nękać. Wrócę na
kolację - poinformował i wyszedł.
Popatrzyły na siebie z uśmiechem. - Ze ścinania nici - powiedziała zrezygnowana, ale w głębi
duszy cieszyła się, że nie rozstanie się z włosami. - Liczę, na twoją pomoc w układaniu tego stogu
siana, Jenny. Jeśli będziesz radzić sobie tak jak do tej pory, nie widzę powodu, abyś nie mogła
zostać moją pokojówką na stałe.
Eleonora dawno już wyszła z pokoju, a Jenny ciągle stała, uśmiechając się szeroko.
Ponieważ do kolacji zostały niecałe dwie godziny, Eleonora napiła się tylko herbaty. Postanowiła
przyzwyczajać się do roli pani domu, niestety lata spędzone pod opieką brata sprawiły, że
odwykła od cywilizowanych zwyczajów. W domu Lionela służących trzeba było szukać, tutaj
wzywało się ich za pomocą dzwonka. Zażenowana nacisnęła dzwonek i po chwili zjawiła się pani
Hollygirt. Eleonora poprosiła ją, aby pokazała jej resztę rezydencji.
Tak jak przypuszczała, wszędzie panował wzorowy porządek, a dom, poza kilkoma
pomieszczeniami, które wymagały remontu, wyglądał stylowo i elegancko.
Umówiła się z gospodynią na cotygodniowe sprawdzanie rachunków, gdyż jak sądziła, Nicholas
życzyłby sobie tego, po czym udała się do biblioteki. Do kolacji zostało jeszcze sporo czasu,
postanowiła więc rozejrzeć się za jakimiś książkami o dekorowaniu wnętrz. Nie znalazła nic
takiego, a przy okazji doszła do wniosku, że nie powinna niczego planować, skoro nie wie, jaką
sumą może dysponować. Zarzuciła poszukiwania i zaczęła przyglądać się półkom. Lubiła książki,
a poza tym mogła dowiedzieć się czegoś o swoim mężu.
Księgozbiór stanowiła zbieranina książek o przeróżnej tematyce; od geografii, poprzez rolnictwo i
gospodarkę rolną po inżynierię. Napisane greką i łaciną książki podróżnicze stały obok klasyki.
Znalazła też francuskie, hiszpańskie, włoskie i najprawdopodobniej portugalskie. Zastanawiała
się, czy jej mąż zna te wszystkie języki. Książki wprawdzie nosiły na sobie ślady czytania, ale
może Nicholas odziedziczył je po poprzednich właścicielach.
Jakież było jej zdziwienie i radość, kiedy pośród tej mieszaniny tematów i języków odkryła również
półkę ze współczesnymi powieściami. Wiedziała już czym zapełni czas wolny od innych zajęć.
Ciekawe, czy Nicholas ma opublikowaną niedawno Dumę i uprzedzenie albo Giaura Byrona. Nie
znalazła żadnej z nich, ale trafiła na inne równie interesujące. Wahała się pomiędzy Kamilą i
wędrowcem Frances Burney, Diabłem z Sycylii i Cudownymi zaślubinami. Po chwili zastanowienia
wybrała tę ostatnią"
Eleonora zeszła na dół i już miała usiąść z książką, kiedy jej uwagę przykuła leżąca na stole teczka.
Otworzyła ją niepewnie, a jej oczom ukazał się zachwycający widok - przepiękne orientalne
ryciny, jakich nigdy wcześniej nie widziała. Zapomniała o powieści i zaczęła przeglądać te
arcydzieła. Kiedy skończyła, zrozumiała, jak niewiele łączy ją z właścicielem tego domu. Co
kolekcjoner wyrafinowanych dzieł sztuki mógł mieć wspólnego z osobą tak bezbarwną jak ona?
Zgodnie z planem lorda Stainbridge'a, miała zostać uległą żoną rzadko goszczącego w domu
męża. Niestety, za sprawą Nicholasa Delaneya Eleonorze przestał się ten plan podobać. Nicholas
Delaney Eleonorę zauroczył. Pragnęła go poznać i zrozumieć. Pragnęła poznać tajemnicę jego
życia.
Westchnęła i wróciła na ziemię. Niewiele mogła mu zaoferować, ale postara się dać z siebie
wszystko. Obiecała sobie, że będzie miłą, zadowoloną i niewymagającą żoną, i tak pokieruje
swoim życiem, aby Nicholas, jeśli zechce od nięj odejść, nie czuł się winny.
Z ciężkim sercem powzięła jeszcze jedno postanowienie: będzie lepszą kochanką, nie musi
przecież leżeć jak kłoda. Nie znaczyło to, że przestała się bać. Nicholas zeszłej nocy zachowywał
się z dużą ostrożnością, lecz kiedyś może się przecież zapomnieć.
Eleonora uprzytomniła sobie, że od dłuższego czasu zaciska pięści. Zwolniła uścisk. Na dobry
początek walki ze strachem.
*
Nicholas Delaney wyszedł z domu swego szwagra, uśmiechając się cierpko. Po tej krótkiej wizycie
udał się do eleganckiego pałacyku przy Grosvenor Square. Gdy przybył na miejsce, został
zaprowadzony do luksusowo urządzonego gabinetu, gdzie czekał na niego barczysty jegomość
około pięćdziesiątki.
- Pan Delaney - zapowiedział gościa lokaj.
Lord Melcham poderwał się z fotela. - Delaney!
Cieszę się z naszego spotkania.
- Ja również, milordzie - odpowiedział Nicholas, sadowiąc się wygodnie.
- Rząd jest panu bardzo wdzięczny za pomoc powiedział lord.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]