[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jest piękna, prawda? -rzekł do Sadie.
- Owszem - odparła. - Ale jedna z ozdób wykonanych przez Grace
wisi w niewłaściwym miejscu. Czy mógłbyś ją przewiesić? - poprosiła.
Spence westchnął, wstał z sofy i podszedł do drzewka.
- Która? - spytał.
Grace Tredinnick zrobiła na drutach wiele okropnych ozdób -
między innymi przedmioty, które zapewne miały być gwiazdami, lecz
przypominały raczej głowy Marsjan z antenowymi czułkami.
- Tam z tylu. Widzisz?
Zdjął z gałązki inne dzieło Grace, lecz gdy przyjrzał mu się bliżej,
skonstatował, że to w gruncie rzeczy nie jest choinkowa ozdoba, tylko
włóczkowe buciki dla niemowlęcia.
- Dlaczego Grace je zrobiła? - zapytał.
- To nie ona - odrzekła z uśmiechem Sadie. - To ja zrobiłam je dla
naszego dziecka.
Oszołomiony Spence wpatrzył się w nią z niedowierzaniem.
- Czy ona... to znaczy, czy ty... jesteś całkiem pewna...?
Sadie skinęła głową, wciąż się uśmiechając. Spencer poczuł nagle, że
zabrakło mu tchu.
136
RS
- Czy... dobrze się czujesz? - spytał zaniepokojony.
- Tak - odparła i dodała z lekką obawą: - A ty? Spencer zastanowił
się przez chwilę. Pomyślał o stresie, ciężarze odpowiedzialności,
potencjalnych zagrożeniach czyhających na ich dziecko, bezsennych
nocach i płaczu niemowlęcia.
A potem uświadomił sobie z radością, że będzie dzielił życie z Sadie
i miał z nią dziecko - i rozpromienił się w uśmiechu.
Przeszedł przez pokój, objął ją i pocałował.
- Dziękuję ci, moja ukochana. Nigdy w życiu nie czułem się
szczęśliwszy.
137
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]