[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścieżkę.
Odezwał się gong. Natychmiast wszyscy dostojnicy skłonili się nisko, a ja zorientowałem się,
że ktoś nadchodzi alejką. Usłyszałem jęki, ciche i przytłumione, zapewne wydawane przez
niewolników. Takie same dzwięki nadchodziły z najgłębszych zakątków ogrodu. Również
ludzie, którzy znajdowali się na lewo ode mnie, poczęli zawodzić i jakby błagalnie dawać
znaki ciałami.
Miałem wrażenie, że nie zdobędę się na to. Przypomniałem sobie jednak nakazy
przekazane nam przez Lexiusa: w jaki sposób mamy demonstrować naszą namiętność.
94
Ledwie pomyślałem o jego słowach, w jednej chwili stałem się niewolnikiem emocji
zarówno żądzy pulsującej w mym penisie, w całej mojej duszy, jak i poczucia własnej
beznadziejności oraz niskiej pozycji. Ten, kto nadchodził, to z pewnością Sułtan, człowiek,
który obmyślił cały tutejszy system, przekonał naszą królową do zwyczaju trzymania na
dworze niewolników jako narzędzi rozkoszy, stworzył wspaniały układ, w którym
stanowiliśmy bezwolne ofiary własnej żądzy i dawaliśmy rozkosz innym. Zwyczaj ten
doczekał się pełnej realizacji właśnie tu, w sposób bardziej dramatyczny i sprawny niż
gdziekolwiek indziej.
Owładnęło mną trudne do opisania poczucie dumy, dumy z własnej urody, siły i uległości. Z
mego gardła wydarł się jęk prawdziwej namiętności, z oczu popłynęły łzy. Odetchnąłem
głęboko i natychmiast przypomniały o swoim istnieniu kajdanki na rękach oraz tkwiący we
mnie masywny fallus z brązu. Miałem ochotę zademonstrować własne upokorzenie i
uległość, choćby przez chwilę. Zwłaszcza że naprawdę byłem uległy. Wprawdzie zdobyłem
się raz na zuchwałość i posiadłem Lexiusa, ale we wszystkich innych sprawach okazywałem
pełne posłuszeństwo. Jęcząc teraz i kołysząc się bezwiednie, czułem rozkoszny wstyd i
pragnienie okazania pokory.
Sułtan podchodził coraz bliżej. W polu mojego widzenia pojawiły się dwie postaci dzwigające
słupki wysokiego, zdobio-
123
nego frędzlami baldachimu. Pod nim wolnym krokiem kroczył mężczyzna, którego
dostrzegłem dopiero po chwili.
Był młody, może nawet o kilka lat młodszy od Lexiusa, i podobnie jak tamten delikatnej
budowy ciała. Pod długą jas-noczerwoną ciężką szatą trzymał się prosto, krótkie ciemne
włosy nie miały żadnego nakrycia.
Idąc, patrzył na prawo i lewo. Niewolnicy pojękiwali łagodnie, lecz głośno, nie poruszając
ustami. Dostrzegłem, jak się zatrzymał i wyciągnął rękę, aby dotykiem sprawdzić jakiegoś
niewolnika, nie widziałem jednak którego. Ale on stanął już przed następnym tego
widziałem już znacznie lepiej czarnowłosym, obdarzonym przez naturę olbrzymim
penisem i łkającym rozpaczliwie. Potem przeszedł dalej. Jego wzrok powędrował na moją
stronę szpaleru i natychmiast szloch uwiązł mi w gardle. Co będzie, jeśli nie zwróci na nas
uwagi?
Widziałem już jego obcisłą szatę, włosy znacznie krótsze niż u innych i tworzące na głowie
coś w rodzaju ciemnej aureoli, a także jego bystry, żywy wzrok. Nie mogłem jednak
przyglądać mu się uważniej. Wiedziałem, jak karygodne byłoby podniesienie na niego oczu.
Był niemal przy mnie, kiedy odwrócił się w drugą stronę. Szlochałem już niepowstrzymanie i
wtedy zorientowałem się, że on patrzy na Tristana. Nawet coś powiedział. Nie miałem
pojęcia do kogo, ale usłyszałem odpowiedz Lexiusa, który do tej pory trzymał się z tyłu, a
95
teraz podszedł bliżej. Przez chwilę rozmawiał po cichu z Sułtanem, następnie strzelił
palcami na znak, że Tristan ma iść za nim, nadal w tej nieszczęsnej pozycji kucznej.
A więc wybrano Tristana. To dobrze. Tak się przynajmniej wydawało, dopóki nie przyszło mi
do głowy, że może wśród wybranych niewolników zabraknąć mnie. Kiedy Sułtan odwrócił się
do nas tyłem, łzy pociekły mi po policzkach. W tej samej chwili stanął jednak przy mnie i
poczuÅ‚em jego dÅ‚oÅ„ na gÅ‚owie. Ów dotyk zdawaÅ‚ siÄ™ jeszcze potÄ™gować mój lÄ™k, a także
pragnienie.
W tym straszliwym momencie uzmysłowiłem sobie coś
124
dziwnego: cały ból w udach, rozdygotanie mięśni, a nawet pieczenie w pośladkach
wszystko zależało od tego człowieka, mojego pana. Wszystko znajdowało się w jego gestii,
ale miało w pełni swój sens tylko pod warunkiem, że on czerpał z tego przyjemność. Lexius
nie musiał mi tego tłumaczyć. Aż nadto wymowne były dla mnie gęsty tłum, nadal zgięty w
ukłonie, dwuszereg bezbronnych, skrępowanych niewolników, imponujący swoim
bogactwem baldachim i jego tragarze, a także cały ten pałacowy rytuał. A moja nagość nie
wydawała się w tym momencie upokarzająca. Niewygodna pozycja, w jakiej się
znajdowałem, była jak najbardziej właściwa, aby móc się odpowiednio zaprezentować,
zrozumiałe też było pulsowanie krwi w penisie i sutkach.
Dłoń nie opuszczała mojej głowy. Jej dotyk podsycił żar wypieków na policzkach,
pieszczotliwe palce pochwyciły kilka łez, musnęły moje usta. Załkałem mimo woli, nawet nie
rozchylając warg. Cudownie czuć na nich jego palce. Czy wolno mi je ucałować? Jedyne, co
widziałem, to czerwień jego szaty i błysk czerwonego pantofla. Zdecydowałem się.
Przycisnąłem usta do jego dłoni, a ona nie cofnęła się; nadal przylegała do mojej twarzy
ciepła, nieruchoma, skulona.
Kiedy usłyszałem jego głos, pomyślałem, że śnię, a cichy głos J^exiusa odpowiedział
niczym echo. Pas trącił moje uda, na głowie poczułem silną dłoń, która mnie obróciła; pod jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]