[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kich w przytułku. Miała pani o nas dbać, pomóc
nam żyć jak w normalnej rodzinie, a nienawidziła
nas pani z całego serca. Jeśli je pani w ogóle ma... bo
chyba jednak nie.
Ledwie skończyła, rozległ się huk wystrzału.
Zakrwawiona Jessica upadła na ziemię.
ROZDZIAA ÓSMY
Conner podbiegł do Jessiki, ukląkł i uniósł ją,
tuląc do siebie. Serce waliło mu jak oszalałe. Czuł się,
jakby udzieliło mu się jej cierpienie. Na myśl o tym,
że mógł ją stracić, brakło mu tchu.
Tymczasem Jessica otworzyła oczy i zamrugała
gwałtownie.
 Nie jesteś prawdziwy...  wyszeptała.  To
tylko iluzja, prawda? A może po prostu jesteś
aniołem, który do złudzenia przypomina Connera?
 Nic mi o tym nie wiadomo, żebym się przemie-
nił w złudzenie. A już aniołem z całą pewnością nie
jestem.
 Przecież słyszałam strzał, poczułam ból... a ta
krew?
 To ja strzeliłem. Wycelowałem w dłoń Sheili,
by nie zdążyła pociągnąć za spust, więc to jej krew.
Natomiast ból czułaś dlatego, że masz paskudnie
skręconą kostkę. Kto wie, czy nie doszło nawet do
złamania.
Cienie przeszłości 117
Rozejrzała się dokoła.
 A gdzie jest Sheila?
 Pewnie biega po lesie i zostawia za sobÄ…
krwawe ślady.
 Nie możesz pozwolić jej się wymknąć! To ona
zabiła Marcusa!
 Daleko nie ucieknie. Latimer jest już w drodze.
Założę się, że nim Sheila zdoła dobiec do szosy,
ludzie szeryfa jÄ… przechwycÄ….
Delikatnie wziął ją na ręce, podniósł się i ru-
szył w kierunku domu. Nogi miękły mu na myśl
o tym, co się zdarzyło, a tym bardziej co mogło się
zdarzyć.
 Skąd wiedziałeś, że jestem w niebezpieczeń-
stwie?
 Nie wiedziałem. To był szczęśliwy zbieg oko-
liczności.
Wsamą porę otrzymał informacje, dzięki którym
domyślił się wszystkiego. Zastanawiał się jedno-
cześnie nad ironią losu, która sprawiła, że Marcus,
wytrawny polityk, wprawiony w zakulisowych
gierkach, poniósł śmierć dlatego, że wreszcie po-
stanowił wyprowadzić na prostą swoje życie pry-
watne i od tej pory żyć uczciwie.
Zadzwonił do Jessiki tuż po tym, jak skończył
rozmowę z Beth. Gdy nie odebrała, popędził do
domu, nie dbając o ograniczenia szybkości, a na
podjezdzie zastał zaparkowane auto Sheili. Przez
moment tak spanikował, że w ogóle nie był w stanie
myśleć logicznie, ale szybko wziął się w garść.
Zatelefonował do Latimera, odszukał broń i wyszedł
118 Joanna Wayne
na zewnątrz, gdzie wytropił świeże ślady dwóch par
stóp, prowadzące do lasu.
Drugi raz poczuł paraliżujący strach, gdy dobieg-
ły go głośne wystrzały, jednak dzięki nim ustalił
kierunek, gdzie powinien szukać Jessiki. Reszta
rozegrała się jak gdyby poza jego świadomością.
Działał instynktownie, a najwyrazniej Bóg poniósł
kulę tam, gdzie należało....
 Hm... nie jest ci ciężko? Trochę jednak ważę
 sumitowała się Jessica. Wprawdzie dobrze jej było
w silnych ramionach Connera, jednak poczuła się
trochę głupio.
 Gadanie... Gdy tylko będziesz potrzebowała
tragarza dla tych swoich, pożal się Boże, czterdzies-
tu pięciu kilo...
 Pięćdziesięciu!
 Hm?  Podrzucił Jessicę w rękach, jakby ją
ważył.
 No dobra, czterdziestu ośmiu  przyznała ze
śmiechem.
 A choćby i stu! To pamiętaj, że niejaki Conner
Hayden, dom pod lasem, blisko szosy, zawsze jest
do dyspozycji.
 Obiecujesz?
 Jasne!
Był gotów obiecać jej gwiazdkę z nieba, nawet
nie jedną, a na dokładkę księżyc. Nie myślał o przy-
szłości, liczyło się jedynie, że Jessica była cała
i niemal zdrowa, a przede wszystkim nie groziło jej
już żadne niebezpieczeństwo.
Cienie przeszłości 119
Jessica siedziała na kanapie w salonie ze spuch-
niętą kostką wspartą na poduszce. Conner roz-
mawiał przez telefon. Jego ściszony głos sugerował,
że mowa jest o czymś ważnym, co jednak nie
powinno dotrzeć do jej uszu, żeby się zbytnio nie
zdenerwowała. Wkominku wesoło trzaskał ogień,
a delikatne światło lampy wprowadzało przyjemny
nastrój.
Uznała, że to chyba najlepszy moment, by wy-
znać to, co jej leżało na sercu.
 To był Latimer  powiedział Conner, gdy tylko
odłożył słuchawkę.  Sheila już siedzi w areszcie.
 Usiadł obok Jessiki.  Podobno śpiewa tak, że nie
sposób jej przerwać. Co więcej, na policję zgłosiła się
owa tajemnicza kobieta.
 Ta brunetka, która spotkała się z Marcusem
w barze tamtego wieczoru?
 Właśnie ona. Nazywa się Natalie Givens.
Twierdzi, że bardzo kochali się z Marcusem i mieli
się pobrać natychmiast po jego rozwodzie z Sheilą.
Mówi, że gdy tamtego wieczoru wychodziła z baru,
straciłaś przytomność i osunęłaś się pod stolik.
Marcus z barmanem mieli cię odnieść do pokoju,
a potem mój brat obiecał się z nią spotkać w pew-
nym niedużym motelu poza miastem. Nie wiedzia-
ła, co się pózniej zdarzyło, ale resztę nietrudno
wywnioskować z zeznań Sheili.
 Czy to Sheila dosypała narkotyku do mojego
drinka?
 Owszem, ale rękoma Carla. Przekupiła go.
Tyle że ten kieliszek ponoć był przeznaczony dla
120 Joanna Wayne
Marcusa, a nie dla ciebie. Sheila twierdzi, że dostałaś
go przez pomyłkę.
 Więc Carl zrobił swoje i zainkasował jakąś
okrągłą sumkę, ale niedługo cieszył się bogactwem...
 Tak to już bywa, gdy chciwość przesłania
rozum. Ale po kolei. Sheila pojechała do hotelu
natychmiast po tym, jak znalazła niepodpisany
liścik Natalie. Nie mogła darować Marcusowi, że
chciał się z nią rozwieść, więc zapłaciła Carlowi, by
ten pomógł jej rozwiązać problem.
 Od razu postanowiła zamordować męża, czy
też na początku planowała to inaczej rozegrać?
 Rzeczywiście miała inny plan, w każdym razie
teraz tak twierdzi. Mówi, że chciała przyłapać
Marcusa z kochanką, zagrozić skandalem, który
zniszczyłby mojemu bratu karierę polityczną,
i w rezultacie wymusić na nim zerwanie z Natalie.
 Po co więc ten narkotyk, skoro nie zamierzała
zabijać Marcusa?
 To jest najsłabszy punkt w jej zeznaniach. Ponoć
chciała tylko oszołomić Marcusa, by zyskać nad nim
przewagę, ale Carl wsypał do drinka zbyt dużo GHB.
Do tego omyłkowo nafaszerował narkotykiem twój
kieliszek... Trochę za dużo tych pomyłek. Co napraw-
dę planowała Sheila, chyba nigdy się nie dowiemy, ale
i tak najważniejsze są fakty.
 No właśnie, fakty. Kiedy weszłam do baru
i zaczęłam rozmawiać z Marcusem, Sheila, która
gdzieś z ukrycia musiała obserwować męża, doszła
do wniosku, że to ja jestem jego kochanką  głośno
myślała Jessica.  Tylko że to jeszcze nie wyjaśnia,
Cienie przeszłości 121
w jaki sposób Marcus znalazł się w moim pokoju.
Nieżywy.
 Kiedy barman razem z moim bratem zanieśli
cię do pokoju, Sheila poszła za nimi. Gdy leżałaś
nieprzytomna, między małżonkami wywiązała się
kłótnia, doszło do rękoczynów. Sheila zeznała, że
wtedy Carl sięgnął po nóż, który zostawiłaś na
stoliku po kolacji. Chciał postraszyć Marcusa, żeby
się uspokoił, lecz Sheila w szamotaninie popchnęła
go od tyłu i mój brat nadział się na nóż. Latimer
twierdzi, że taka wersja jest prawdopodobna z uwa-
gi na kąt wbicia ostrza i inne szczegóły.
 Czyli tak naprawdÄ™ to Carl jest mordercÄ….
 Powiedzmy, że było to wspólne działanie, ale
ostatecznie zdecyduje o tym sÄ…d. Jednak dla Sheili
nie ma to wielkiego znaczenia, bo i tak będzie
sądzona za morderstwo. Przyznała się bowiem, że
zabiła Carla, a dowody to potwierdziły.
 Ale dlaczego?
 Carl przeraził się tym, co się stało, i chciał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •