[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wstała.
- Do Ralpha, mojego męża; właśnie dziś miał przyjechać do domu.
Telefon wisiał pod schodami, przy osiemnastowiecznym, angielskim krześle. Wykręciła numer mieszkania w
Waszyngtonie; sygnał powtarzał się cztery, pięć razy aż pomyślała że jeszcze nie przyjechał, aż wreszcie z tamtej strony
podniesiono słuchawkę i usłyszała głos męża. Silniej przycisnęła słuchawkę do ucha.
- Ralph? Tu Kay.
- Kay? - w jego głosie brzmiał niepokój. - Wszystko w porządku, złotko?
- W porządku.
- Słuchaj, co się tu działo? Gdy przyszedłem, całe mieszkanie było wywrócona do góry nogami przez FBI, twoje rzeczy
rozrzucone po całej sypialni i nikt nie chciał mi wyjaśnić, o co właściwie chodzi...
- Jestem w Massachusetts, Ralph, będę z powrotem za dzień lub dwa..
- Za dzień lub dwa?
- Tak.
- Co się stało, Kay? W co ty się wplątałaś?
- Nie wplątałam się, Ralph...
- Jeśli nie, to...
- Proszę, nie zadawaj mi teraz pytań - powiedziała łagodnie.
Po chwili milczenia zapytał podejrzliwym tonem:
- Nie jesteś tam sama?
Wzruszyła ramionami.
- Nie, Ralph, nie jestem sama, ale to nie to, o czym myślisz.
Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza.
- Wrócę za dzień, Ralph.
Usłyszała jego westchnienie.
- I przyrzekam, że wtedy wszystko ci opowiem.
- Tak... - powiedział wreszcie; głos miał zgaszony. - Cóż, dziękuję choć za to, Kay...
- Ja bardzo bym chciała być teraz z tobą, Ralph!
Znów długa przerwa; czekała, trzymając słuchawkę przy uchu. Po chwili powiedział:
- Ja też bym chciał, żebyś była już ze mną. Postarai się wrócić jak najszybciej.
Rozłączyli się.
- Jaka ze mnie świnia! - powiedziała do siebie przypominając sobie wszystkie momenty, w których przepraszała go za
swoich przygodnych przyjaciół.
Przeszła przez Living-room i wzięła do ręki duży kieliszek wina. Wypiła wszystko, stojąc pośrodku pokoju, podczas gdy
Horn przypatrywał się jej uważnie.
- Opowiedz mi o swoim mężu, Kay...
Potrząsnęła głową.
- Chciałbym wiedzieć...
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Chciałbym wiedzieć, czy go kochasz.
- Tak - powiedziała i zacisnęła usta. - Zawsze respektowałam obowiązki, małżeńskie, nigdy go jeszcze nie zdradziłam.
A teraz oboje jesteśmy zdrajcami naszych krajów, być może mordercami... Wydaje mi się, że skok w bok to bardzo mały grzech.
- Skok w bok?
- Jesteś młodym i atrakcyjnym mężczyzną, Alfredzie...
Napełnił jej kieliszek.
- Zadziwiasz mnie, Kay - powiedział powoli. - Choć przecież mówiłem ci jeszcze w Szkocji, że gdy nadejdzie czas i w
innym miejscu...
Otrząsnęła się.
- O Boże! - powiedziana szybko. - Jak mogłam być tak głupia?
Zrobiła kilka kroków w kierunku schodów.
- Idę do łóżka, Alfredzie. Przedtem coś mnie napadło. Biorę tę drugą sypialnię.
Chwycił ją za rękę i odwrócił ku sobie.
- Jesteś ze mną bezpieczna, Kay. Przyrzekam, że nic się nie zdarzy. Wezmę inną sypialnię, ale nie chciałbym spędzić
tej nocy samotnie...
Nie odpowiedziała; kiedy puścił jej dłoń, odwróciła się i poszła na górę. Siedział samotnie, pijąc wino i słuchał jak bierze
prysznic. Kiedy skończyła, usłyszał szybki tupot i trzask zamykanych drzwi. Była w swojej sypialni. Powoli zgasił papierosa w
popielniczce, nalał do kieliszka resztę wina z butelki i poszedł z nim na górę. W swojej sypialni rozebrał się i stał przez chwilę nago
przy otwartym oknie, słuchając szumu morza, wreszcie odwrócił się i wdrapał na wielkie, dębowe łoże. Powoli sączył wino, kiedy
usłyszał ciche kroki na korytarzu. Pił dalej wino i obserwował uważnie klamkę. W półmroku zamajaczył kształt kobiecego ciała;
spoglądał na nią bez słowa. Stanęła pośrodku sypialni w długiej koszuli nocnej.
- Skok w bok, jak powiedzieliśmy...
Uniósł się na łokciu i skinął głową.
- Jeśli chcesz w ten sposób...
- Nic się nie zdarzy?
- Nie.
- Po prostu małe przedstawienie?
- Cóż, zdarza się...
Zrobiła dwa kroki do przodu, a on uniósł się wyżej i pociągnął ją za rękę na łóżko.
- Czy uzyskam za to przebaczenie? - zapytała.
- Nie.
- Bądz co bądz, nie miałam innego mężczyzny od ośmiu lat.
- Teraz będzie lepiej...
- A to się dopiero zobaczy.
- Więc zaczynajmy...
Pociągnął wstążkę jej koszuli i ukazały się wspaniałe, kształtne piersi. Zaczął pieścić jedną z nich, a gdy zaczął je
całować, objęła go mocno. Długo pieścili się i całowali; związek między nimi stawał się coraz bardziej ścisły. Czuli gorąco swoich
nagich ciał, słyszeli swoje przyspieszone oddechy. Kiedy w nią wszedł, westchnęła namiętnie.
- Skok w bok - powiedział leżąc na niej i wpatrując się w jej oczy.
Uśmiechnęła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •