[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarzą, na której w dziwny sposób stopiły się rysy Francisa X. MacHinery'ego i Blissa Wagonera.
Słowa, niczym gwiazdy, połyskiwały na tle czarnego nieba:
\i/\i/\iA!XiXi/\i /
 Lud  pełen  wiary  nie  lęka  się  śmierci!  Niewątpliwie  pomyślał
Paige. Oni uważali, że Ziemia jest płaska, on zaś wyruszał w stronę Jowisza: planety niezbyt kulistej,
lecz bardziej wybrzuszonej niż świat Wyznawców. Miał tam, jeśli łaska, szukać nieśmiertelności.
Wiara góry przenosi  powiedział sobie z goryczą.
Ostatnia gwiazda, tak ogromna, że nawet z dużej odległości jej światło połyskiwało pełnym
blaskiem, bezgłośnie eksplodowała białoniebieskim płomieniem.
Zawierała tylko jedno słowo:
JUTRO
Gwałtownie odwrócił głowę. Twarz dziewczyny była skąpana w wolno gasnącej poświacie.
Szeroko rozwartymi oczami wpatrywała się w okno. Paige pochylił się i złożył delikatny pocałunek
na jej lekko rozwartych ustach. Zupełnie zapomniał o Wagonerze. Po chwili poczuł, że wargi Annę
ułożyły się w radosnym uśmiechu.
Tym samym uśmiechu, którego widok wprawił go w zdumienie podczas pierwszej wspólnej
kolacji. Choć teraz... Zwiat przez krótką chwilę rozpłynął się w nicość.
Poczuł palce dziewczyny na swoim policzku. Annę odchyliła głowę. Samochód wjechał na
podjazd wiodący do kosmodromu. Gwiazda Wyznawców po raz ostatni strzeliła iskrami,
przypominając nieco obraz Słońca lub Jowisza oglądany przez barwne filtry.
Dziewczyna nie miała pojęcia, że siedzący obok Paige przed kilkoma godzinami był gotów ją
porzucić i uciec na Prozerpinc. Och, Annę... Annę... chcę wierzyć we wszystko, co powiedziałaś.
Pomóż mi zwalczyć moją niewiarę.
Kierowca przyciszonym głosem zamienił kilka słów ze strażnikami, po czym wjechał na teren
kosmodromu.
Zamiast skierować samochód w stronę hali odlotów, skręcił w lewo i ruszył wzdłuż długiego
ogrodzenia z drutu kolczastego, wiodącego na powrót w kierunku miasta oraz ciemnej plamy
lądowiska awaryjnego. W oddali pojawiło się światło migające kilkanaście metrów nad ziemią.
Paige pochylił się i zerknął przez podwójną szklaną barierę: jedna szyba oddzielała go od
kierowcy, a druga  kierowcę od świata. Jasny punkt okazał się niewielką rakietą. Paige zmarszczył
czoło. Nie potrafił rozpoznać typu, lecz wiedział, że jest zbyt mała, by polecieć gdzieś dalej. Na
pewno zabierze ich na Satellite Vehicle One, gdzie będzie czekał prom międzyplanetarny.
 Jak się panu podoba, pułkowniku?  zabrzmiał nagle z kąta głos Wagonera.
 W porządku  mruknął Paige.  Trochę mała.
 Owszem, mała  mruknął senator.
Paige z niepokojem spojrzał na Annę, lecz w mroku nie mógł dostrzec jej twarzy. Po omacku
wyciągnął dłoń; palce dziewczyny kurczowo zacisnęły się na jego przegubie.
Samochód znów skręcił. Zostawił za sobą ogrodzenie i wyjechał na oświetlony teren. Paige
zobaczył stojących w pobliżu pojazdu kilku żołnierzy z oddziałów desantowych. Miał absurdalne
wrażenie, że z bliska rakieta jest jeszcze mniejsza.
 Jesteśmy na miejscu  oświadczył Wagoner.  Wysiadajcie. Start nastąpi za dziesięć
minut. Jeden z członków załogi pokaże wam drogę do kabin.
 Załogi?  powtórzył Paige.  Senatorze, do tego pojazdu nie zmieszczą się więcej niż
cztery osoby, razem z łącznościowcem. Tylko ja mogę być pilotem.
 Nie tym razem  odparł Wagoner.  Polecimy jako pasażerowie. Pan, ja, panna Abbott i
oczywiście żołnierze.  Per Aspera posiada własną załogę, złożoną z pięciu osób. Nie traćmy czasu.
To było niemożliwe. Gdy stanęli na wąskich schodkach, Paige miał wrażenie, że zmierzają do
wnętrza naboju karabinowego kalibru 22. Aby umieścić dziesięć osób w tej skorupie, należało
przyrządzić coś w rodzaju ludzkiego koncentratu i rozsypać go po zakamarkach.
Jeden z żołnierzy czekał przy śluzie. Po chwili Paige znalazł się w obszernej, pozbawionej
iluminatorów kabinie, jakiej nie powstydziłby się międzyplanetarny liniowiec. Z głośnika
umieszczonego nad hamakiem dobiegały odgłosy ostatnich przygotowań przed startem.
 Zapiąć pasy. Za minutę nastąpi odpalenie.
Co się stało z Annę? Był pewien, że weszła na pokład tuż za nim...
 Gotowe. Pasażerowie, uwaga na przeciążenie.
...lecz potem stracił ją z oczu. Nie zdążył się nawet obejrzeć. Coś było nie tak. Czyżby
Wagoner...
 Trzydzieści sekund. Uwaga na przeciążenie.
...próbował ucieczki? Przed kim? Dlaczego postanowił zabrać ze sobą dwie dodatkowe osoby?
Przecież jako zakładnicy...
 Dwadzieścia sekund. 10  Będą im...
...nie przedstawiali żadnej wartości. Nie uczestniczyli w pracach rządu, nie mieli pieniędzy, nie
posiadali kompromitujących informacji...
 Piętnaście sekund.
...Chwileczkę. Annę mogła coś wiedzieć o Wagonerze.
 Dziesięć sekund. Zapłon.
Odruchowo rozluznił mięśnie. Teraz nie miał czasu na domysły.
 Pięć sekund.
...Podczas startu...
 Cztery.
...należy...
 Trzy.
...myśleć...
 Dwie.
...wyłącznie...
 Jedna.
...o...
 Zero.
...starcieeeee! Dobrze znana siła wtłoczyła go w fotel, gniotąc żebra i wywracając wnętrzności.
Jedyne, co mógł zrobić, to zezwolić, by mięśnie rąk, nóg i pleców przejęły funkcję amortyzatorów,
oraz utrzymać głowę i brzuch w pozycji neutralnej do kierunku przyspieszenia.
Mięśnie używane do wykonania ostatniego z wymienionych zadań są rzadko zaprzęgane do
pracy na Ziemi, nawet przez ciężarowców, lecz każdy astronauta, który nie umie ich wykorzystać, w
krótkim czasie musi pożegnać się ze służbą. Prawdziwi  ludzie kosmosu potrafią podrzucać na
brzuchu ciężki kamień i nikt nie zdoła obrócić im głowy, jeśli mięśnie karku mówią  nie .
Krzyk także pomaga przetrzymać start rakiety. Płuca  zapadają się podczas krzyku 
podręczniki określają ten stan jako acceleratio pneumothorax  i pozostają w tej pozycji do
zakończenia pierwszego etapu lotu.
W tym czasie we krwi wzrasta wyraznie poziom dwutlenku węgla, co z głośnym sapnięciem
przywraca funkcję oddychania, nawet gdy mięśnie klatki piersiowej zostaną uszkodzone. Krzyk daje
pewność, że kiedy zaczniesz oddychać, będziesz oddychał.
Poza tym, podobnie jak inni astronauci, Paige uważał wrzask za jedyną formę protestu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •