[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze dwa kwadranse, ale na ulicach nie widać nikogo poza
tymi, którzy wracają z pola lotów. W ośrodku rekreacji miał się
dziś odbywać turniej dżako, ale gdy mijamy centrum osady, w
budynku jest ciemno. Nie słychać brzęku szlachetnych kamieni
używanych w grze. Ani zwyczajowych okrzyków porażki lub
zwycięstwa, gdy czyjś klejnot wybije pionek przeciwnika z
platformy.
Potem z mgły wyłania się jeden z członków starszyzny. Jego
dostojna postać wygląda w biegu niemal komicznie.
- Tamra. Jesteś potrzebna. Idz natychmiast do Nidii. Pośpiesz się.
Nawet nie przechodzi mi przez myśl, by puścić ją samą. Pędzimy
ulicami, pozostawiwszy dygnitarza w tyle. Nasze stopy tupoczą o
ziemię. Przed domem Nidii zgromadził się mały tłumek. Severin
i inny członek starszyzny, dwóch strażników z niebieskimi
opaskami na ramionach, Nidia i Jabel.
Widok tych dwóch ostatnich razem sprawia, że staję jak wryta.
Ktoś wtargnął na teren stada.
Tamra podbiega jeszcze o kilka metrów, a potem przystaje,
zauważywszy, że nie ma mnie obok. Ogląda się za mną, a potem
patrzy na grupę. Jest najwyrazniej zdezorientowana. Nie mogę
wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafię nic powiedzieć. Zamarłe
ciało odmawia mi posłuszeństwa.
Nidia i Jabel spotykają się tylko z jednego powodu - gdy na
ziemie stada wedrze się jakiś intruz. Nidia jest
może bardziej ceniona ze względu na swą umiejętność
zaćmiewania umysłu, ale Jabel też jest przydatna. Jako
hipnodragonka rzuca uroki, zasiewając w ludzkiej pamięci
kłamstwa, które wypełniają luki pozostawione przez Nidię.
Serce zaczyna kołatać jak oszalałe. Rozpętuje się we mnie żar,
ogień pali krtań.
Usiłuję dojrzeć intruza. Większość jego postaci zasłaniają inni i
gęsta mgła. Widzę jego plecy, zarys szerokich ramion. Zduszam
ogień w przełyku i podchodzę krok bliżej, ręce mam zwinięte w
pięści tak mocno, że jeden paznokieć się łamie i kruszy w
zetknięciu z miękkim wnętrzem dłoni.
Z tyłu dudnią kroki. Zerkam przez ramię. Nie biegłyśmy tu same.
Jest Cassian, Corbin, Miram, Az...
-Tamra! - Severin zauważa moją siostrę. Woła do niej, jakby była
zwierzęciem, któremu wydaje się komendy, i zamaszyście macha
ręką. - Chodz!
Tamra rusza do przodu i przesłania tę resztkę widoku, jaki
miałam. Marszcząc brwi, powoli podchodzę bliżej i zatrzymuję
się, gdy siostra odwraca się ku mnie. Nasze spojrzenia się
spotykają.
Krew w moich żyłach wrze.
Z wyrazu jej twarzy odczytuję wszystko.
Nie, nie, nie...
To nie może być on!
Zaczynam kręcić głową, pragnąc zaprzeczyć, ale przede
wszystkim chcąc, by Tamra szła dalej i zachowywała się
naturalnie, tak aby Severin i inni nie nabrali podejrzeń.
Wtedy tłum się rozrzedza i dostrzegam Willa. Pożeram go
wzrokiem, wytężam oczy aż do bólu. Uparty kosmyk
kasztanowych włosów wciąż przesłania mu brew. Kanciasta
szczęka nadal wygląda nieustępliwie. To on. Dotrzymał
obietnicy, którą mi dal. Ale zaraz myślę, że nie. Przecież nie mógł
zapamiętać tego przyrzeczenia. To niemożliwe. Tamra zaćmiła
mu pamięć. Może trafił tu przez przypadek. Może zgubił swą
grupę i zabłądził do nas...
Poruszam ustami, ale nic nie mówię. Nie śmiem się odezwać.
Kręcąc głową, zastanawiam się, czy go sobie nie wyobraziłam,
nie wyczarowałam tam, gdzie jego obecność jest niemożliwa.
Na chwilę wzbiera we mnie radość, którą po chwili zastępuje
przerażenie na widok Willa tu, w osadzie, zaledwie parę metrów
od Severina.
Odwraca się, by odpowiedzieć na jakieś pytanie Nidii -
prawdopodobnie dowiadującej się, jak dokładnie doszło do tego,
że zabłądził, samotnie, tak wysoko w górach, z dala od autostrad.
Wpatruję się w niego intensywnie, w wieczornym mroku i
kłębach mgły dostrzegam rysy jego twarzy.
I wtedy mnie zauważa, a ja wiem, że to nie jest zwykłe
spojrzenie. Orzechowe oczy błyszczą takim zadowoleniem, że
wiem, iż on pamięta. Jakimś cudem. Jakimś sposobem. Pamięta
wszystko. Nie zapomniał o złożonej mi obietnicy. I jej dotrzymał.
Dotarł tu dla mnie.
Na szczęście siostra przestaje gapić się na mnie, zanim
ktokolwiek mógł dostrzec i zdziwić się jej zachowaniem.
Szybkim ruchem głowy ostrzegam Willa, by zachował
ostrożność i nie okazywał, że mnie rozpoznaje. Unosi brodę w
ledwie zauważalny sposób i potwierdza, że mnie zrozumiał.
Każda cząstka mojego jestestwa płonie i rwie się do pokonania
odległości, jaka nas dzieli. Otwieram i zaciskam dłonie
spragnione jego dotyku, jego skóry pod palcami. Czucia, że to
naprawdę on. Tutaj. Teraz. Tęsknię za
jego głosem, pragnąc, by przenikał mnie tak jak kiedyś. Ten
aksamitny piorun sprawił, że ożyłam w Chaparral, pomógł mi
przetrwać tutaj, zapełniając moje sny i pustkę wlokących się dni.
Gdy na niego patrzę, wszystko inne usuwa się w cień. To, gdzie
jesteśmy. Grożące wciąż niebezpieczeństwo...
W głębi serca wiem, że Tamra nie wyjawi tożsamości Willa. Nie
tylko ze względu na lojalność wobec mnie. Moja siostra nie jest
morderczynią i zdaje sobie sprawę z tego, że jedno jej słowo
położyłoby kres jego życiu. Niezależnie od okoliczności Tamra
tego nie zrobi. To nie leży w jej naturze.
Ale to wcale nie oznacza, że jest bezpieczny.
Wyczuwam zawirowanie mgły, gdy ktoś staje obok mnie.
Odwracam się i widzę Cassiana wpatrzonego w Willa. Przez
chwilę właściwie zapomniałam, że istnieje ktoś jeszcze, kto może
rozpoznać intruza. Podążam za wzrokiem syna alfy. Powietrze
staje się zbyt gęste, bym mogła oddychać, bym zdołała wciągnąć
je w ściśnięte płuca, gdy uświadamiam sobie, że Cassian świdruje
Willa wzrokiem - tutaj, na własnym terytorium. To chłopak,
którego o mało co nie zabił, staczając się z nim w przepaść. Czuję
ostry ból, który zwija się na dnie żołądka niczym żmija.
Nic nie powstrzyma Cassiana od zakończenia tego pojedynku.
Nie jest taki jak Tamra. Mordowanie stanowi część jego natury,
maje we krwi. Onyksy zabijają od tysięcy lat. To właśnie
potrafią robić najlepiej. Oto przeżywam koszmar na jawie.
Znów patrzę na Willa. Dwóch uzbrojonych strażników, z którymi
chodziłam do podstawówki, stoi po jego bokach i pilnuje jak
więznia. Przy odrobinie szczęścia nie zauważą, kim on dla mnie
jest... ile dla mnie znaczy. Nidia po
prostu go zamroczy - najwyrazniej bezskutecznie - i pozwoli
odejść. Jeżeli tylko zachowam spokój. Jeżeli Will się niczym nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]