[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Christina wbiła w niego wzrok. - Ach, Aedanie - westchnęła impulsywnie. -. Tak
mi przykro. Aedan obojętnie skinął głową, walcząc z nagłym nieoczekiwanym
przypływem \alu, wywołanym czułością brzmiącą jej glosie, \alu, którego wcale
nie chciał odczuwać, nie teraz. Zaczął przerzucać koperty, le\ące przy jego
talerzu, wcale na nie nie patrząc. - Có\ - powiedział. - A więc dobrze. Jak ju\
mówiliśmy, z przyjemnością zawiozę panią i pana Blackburn na Cairn Drishan.
Kiedy indziej będzie pani mogła iść piechotą albo wziąć kuce. Mamy dwie szkapy,
które umieją chodzić po zboczach. Ale mo\liwe, \e wystarczy pani jedna wyprawa
na wzgórze. - Sądzę, \e wybiorę się tam kilkakrotnie. Muszę dokładnie zbadać
znalezisko i przygotować raport dla sic Edgara. - Przyznam, \e byłem zaskoczony,
kiedy dowiedziałem się, \e postanowił przystać panią zamiast przyjechać
osobiście. Christina wyprostowała się, usiadła sztywniej, odchylając plecy od
oparcia krzesła. - Sir Edgar zamierza tu przyjechać, gdy tylko czas mu na to
Strona 26
Susan King - Zaklęte ró\e
pozwoli. Mam nadzieję, \e ta wiadomość uspokoi pańskie wątpliwości co do
kobiecej wiedzy i znajomości rzeczy. Aedan przycisnął koniuszki palców jednej
dłoni do drugiej, usiłując ukryć uśmiech. - Nie wątpię w pani umiejętności.
Podejrzewam nawet, \e pani kompetencje mogą być większe ni\ sic Edgara, który
bardzo lubi chełpić się swoimi osiągnięciami, o ile dobrze sobie przypominam.
Kiedy zatnierza się tu zjawić? - Niemal wypluł to pytanie. - Dopiero za parę
tygodni. Aedan wzruszył ramionami. - Có\, spodziewam się, \e obydwoje nie
znajdziecie na Caiin Drishan nic godnego zainteresowania. Odkryliśmy po prostu
stary mur, taki jak dość często spotyka się w tych okolIcach, wyznaczający
granicę posiadłości. - Sic Edgar przeczuwa, \e w tym wzgórzu mogą kryć się
piktyjskie ruiny. - Zapewniam panią, \e to zwykły mur. Byłem przy dokonaniu tego
odkrycia. - Doprawdy? Polował pan? Czy po prostu wybrał się na przechadzkę po
wzgórzach? - Moja ekipa wysadzała w powietrze skalę, madame. Jestem głównym
in\ynięrem odpowiedzialnym za budowę drogi przecinającej region Highlands,
wyznac\onym przez parlamentarną Komisję Dróg Publicznych. Christina szeroko
otworzyła oczy. - Ach! Wiedziałam, \e jest pan in\ynierem, lecz nie zdawałam
sobie sprawy... Sir, proszę mi wybaczyć moją niewiedzę. - To nie ma znaczenia.
Czy pańi słyszała coś o projekcie sieci dróg? - Owszem, to ostatnio ulubiony
kónik księcia mał\onka, umo\liwienie ludziom wygodniejszego podró\owania i
rozwój wszystkiego, co się z tym wią\e. - Budowa nowych dróg to dobry plan,
chocia\ niektórzy uwa\ają, \e zaszkodzi krajobrazowi Szkocji, ale ja popieram
wszystkie projekty, które mogą poprawić sytuację finansową Szkocji i dać pracę
tym, którzy stracili środki do \ycia. - Czy to znaczy, \e chciałby pan, \eby do
Szkocji przyje\d\ało coraz więcej ludzi? - Do pewnego stopnia. Nie chciałbym, by
moja rodowa posiadłość zmieniła się w zadeptany symbol romantycznych Highlands.
Mój ojciec uwa\ał Dundrennan za skarb narodowy i z całą pewnością otworzyłby
szeroko drzwi dla publiczności. ja natomiast wolę zachować prywatność. - A
jednak pozwała pan, \eby przez pana ziemię wiodła publiczna droga. - Dundrennan
rzeczywiście nale\y do mnie, lecz w Szkocji większość Ziemi jest własnością
Korony i w sprawach takich jak publiczne drogi parlament ma głos decydujący,
Zezwolenie właściciela danego kawałka terenu bywa niekiedy zwykłą formalnością.
Drogę poprowadzono by tędy tak czy owak. Uczestnicząc w projekcie, mogę
przynajmniej decydować o sposobie, w jaki przetnie moją posiadłość. - Rozumiem.
A co będzie, jeśli ten mur na wzgórzu oka\e się narodowym skarbem, sir Aedanie?
Nie mo\e pan zabronić dostępu do niego. - Wierzę, i\ ku swemu rozczarowaniu
stwierdzi pani, \e ten mur jest całkiem zwyczajny. Z pewnością nie ma tam
mnóstwa ukrytych skarbów, piktyjskich śladów wyrytych w kamieniu, \adnych śladów
staro\ytności. - W miejscu interesującym z uwagi na badanie staro\ytności wcale
nie musi wystawać Z Ziemi nic nadzwyczajnego. Zgodnie z obowiązującym prawem o
cennych znaleziskach Muzeum Narodowe musi ocenić ka\de odkrycie mogące mieć
wartość historyczną bez względu na to, jak zwyczajne mo\e się wydawać. - Mam
tego pełną świadomość. Uwa\am jednak, \e w tym przypadku to zwykła formalność. -
Zobaczymy, sir. Z całą pewnością zna pan legendę, która mówi, \e to sam król
Artur zakopał złoto gdzieś wśród tych wzgórz. Aedan uniósł brew. - Pani zna tę
historię? Ach, uległa pani magicznemu wpływówi mego ojca, prawie o tym
zapomniałem. - Chyba nie dość dobrze pana rozumiem. - To on wymyślił opowieść o
złotym skarbie i do grona bohaterów poematu Zaklęte ró\e dodał króla Artura.
Wiele osób uwa\a, \e ten poemat jest oparty na faktach, lecz, niestety,
większość została zmyślona. - Sir Hugh opierał swoje wiersze na legendach
związanych z prawdziwymi wydarzeniami. - Czerpał z baśni, które w jego wyobrazni
o\ywały. Proszę nie marnować swojego cennego czasu, ani czasu muzeum, na podobne
bzdury, pani Blackburn. Wstał, świadom, \e Christina wpatruje się w niego z
wyrzutem, i po\ałował swego ostrego tonu. Gdy jednak chodziło o przerwę w
budowie drogi, zawsze wykazywał zniecierpliwienie i nawet wobec Christiny nie
potrafił zachować się inaczej - Zaczekam na panią i jej brata w holu, madame. -
Ukłonił się uprzejmie i wyszedł. Christina szła za stawiającym długie kroki
Aedanem po frontowych schodach. Ciemna siateczka udrapowana nanieco
przekrzywionym kapeluszu zasłaniała jej twai-z przed ostrym słonecznym światłem.
John posuwał się za siostrą i lordem nieco wolniej. Na podjezdzie czekał ju\ Tam
Durie przy dwukołowym powozie, do którego zaprzę\ono potę\nego gniadosza o
mocnych, zasłoniętych długim włosem kopytach. - Gig jest gotowy, sir Aedanie -
oznajmił Tam, przywitawszy się najpierw. - Andrew Mor przekazał, \e pan chce
wziąć dwukółkę, chocia\ Pog ma ju\ siodło na grzbiecie. Zyczy pan sobie, \ebym
powoził? - Dziękuję ci, Tam. Ja pojadę gigiem, a Pog mo\e iść za nami na
uprzę\y. Chyba \e pan Blackburn zechce dosiąść idaczy. -. Wskazał na siwego
konia, wprowadzanego na podjazd przez młodego stajennego, drobnego blondynka w
sfatygowanym kilcie i surducie. - Z radością na niej pojadę - odparł John z
uśmiechem. Tam ućhylił kapelusza i odszedł, kiedy John dosiadł konia. Christina
Strona 27
Susan King - Zaklęte ró\e
przyjęła pomoc Aedana przy wsiadaniu na wysokie siedzenie gigu. - Obiecuję, ze
będę powoził spokojniej ni\ Tam - powiedział Aecłan, ujmując lejce. - Tamta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]