[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiech przepłynął przez wszystkie owe dalekie widoki jak święty słońca połysk przez
sierocą okolicę. Chciała otworzyć usta i powiedzieć, że przecie i ona ma już płód w łonie, lecz
to zewnętrzne słowo cofnęło się we wstyd i znikło na dnie serca.
Księżna z zamkniętymi oczyma tuliła w ramionach Miję. Widziała jej uczucia miłosne.
Były to uczucia niemal jej samej. Kwiecista łąka, którą raz jeden widzą za życia człowiecze
oczy... Noszą się w woniejącym wietrze motyle, kołyszą wielobarwne zioła. Radosna pieśń
wymknęła się z dziewczęcych ust, gdy bose stopy biegną w rosach kwiecistej łąki.
Toż to ona sama na ten zakątek raju, na boski pierwiastek w ludzkim żywocie, ma cisnąć
przekleństwo śmierci, wytracić kwiaty, pobić motyle, zagasić światło, a kwietny zapach
przemienić w trupi zaduch!...
Zcisnęła ręce, zwiesiła głowę na ramię przyjaciółki i wszystko widząc płakała. Po cóż są
kwiaty i po co to słońce? Czemuż musi uczynić to dzieło straszne? Czemuż musi zdobyć się
na męstwo, potworne i nieuniknioną tyranię? Czemuż musi podnieść rękę, czemuż koniecznie
ścisnąć dłoń i dusić gardziel, którą miłosnym oplotła uściskiem?
Jęk głębokiej męczarni wymknął się z ust, łkanie zamuliło słowa.
79
17
Przekonywanie Józefa Odrowąża o konieczności wyjazdu dokonało się na innej zasadzie.
Księżna nie przeczyła młodzieńcowi, kiedy się zrywał i zabierał do partii a w miarę
postępów wyzdrowienia i przybytku sił niecierpliwił się coraz bardziej. Prosiła go tylko o
jedno, żeby się zupełnie wyleczył i zdrowy poszedł na nowe trudy. Ażeby się zaś w
zupełności wyleczyć, wyspać z tylu chorób na dobre i odpaść po wychudnięciu, trzeba było
kilkunastu nocy spokojnych i kilkunastu niezakłóconych dni. Gdzież to było znalezć jak nie
za granicą?
Matka wymogła na synu, że właśnie dla jak najszybszego dostania się do partii pojedzie z
nią najprzód do Krakowa i, zaopatrzony na nowo w odzież, broń i rynsztunek wojenny, z
nową jakowąś partią, pod nowym dowódcą, o której to formacji podobno słyszała a nade
wszystko z nowymi siłami ciała i duszy ruszy w pole. Młody przystał. Nie wiedział, gdzie
się znajduje jego dawny oddział. Gdzie go szukać? Od kogo powziąć języka? Gdzie się
zaopatrzyć w jaką taką broń? W Krakowie rozpatrzy się w sytuacji, dowie o postępach ruchu,
rzuci przecie okiem na jakąś mapę, wybierze nowy oddział, ujrzy nowe oblicza i nową
odetchnie nadzieją. Zachodził w głowę, kto też tworzy nową partię, o której matka
wspominała. Jakże tęsknił do wodza, do nieubłaganego. żelaznego stratega, który uderzy nogą
w krwawą ziemię i obudzi legiony! Pragnienie walki w młodym księciu było tak głębokie i
potężne, jak potężnymi były cierpienia, przez które przeszedł. Zimnymi oczami wpatrywał się
w przestrzeń i widział w niej wojnę scytyjską23, nieznaną światu walkę na śmierć, która się z
polskiej wywinęła nędzy. Zagasły w nim wszystkie wspomnienia i została jedna tylko żądza:
stanąć w szeregu, słuchać rozkazu.
Te uczucia, a nadto obawa rewizji, podniecenie i lęk pani Odrowążowej, ażeby nie wpaść
teraz w ręce władzy, sprawiły, że zgodził się wyjechać niezwłocznie. Salomea go nie
wstrzymywała. Przeciwnie zachęcała. Cichy uśmiech błąkał się około jej zaciśniętych ust,
gdy go zachęcała do tego wyjazdu... do partii... Mówili ze sobą o mądrym, przebiegłym,
twardym i nieustraszonym wodzu, który przecie jest gdzieś na tej ziemi. Napoleon z duszą
Machnickiego. Mówili o wielkiej bitwie, która zgładzi i zniweczy niewolę, wszystko bolesne
odkupi, nagrodzi rany poległych i bohaterską ich śmierć. Cóż znaczy dostać kulą w łeb, jeżeli
to się stanie i dlatego aby się stało? Czyliż nie będzie to szczęście najwyższe: skonać na
placu odrodzenia z tej hańby?
Opowiadał o pewnym pomniku w Paryżu, na którym wyobrażony jest żołnierz umierający,
który ostatnim uściskiem objął lufę armaty i na niej kona. Mówił jej o niepojętym ogniu,
który jego duszę na widok tego spiżowego żołnierza zawsze przenikał. Była to radość. Teraz
taka właśnie doskonała radość w nim jest, gdy ma iść znowu.
Oczy panny Salomei z płomiennie czarnych stały się matowe i szare, gdy na niego w
osłupieniu patrzyła. Księżna nie zostawiała teraz obojga sam na sam. Stała się czujna i
23
Wojna scytyjska tu: wojna nieubłagana, bezwzględna (Scytowie ludy koczownicze, zamieszkujące
północne wybrzeże Morza Czarnego w VII w. p.n.e. dokonali okrutnego najazdu na Azję Mniejszą).
80
niezwyciężona w swym postanowieniu. W kole tych trzech osób miała się dokonać gra
szczególna na wytężonych strunach uczuć. Młody książę szedł w nieświadomości do swego
rzekomego czynu i dla tego czynu poświęcał miłość, wdeptywał ją bez litości w ziemię.
Bezlitość jego była tak wielka, jak bezlitosnym jest los Polski. Z zaciśniętymi zębami, z
uśmiechem połyskliwym na ustach patrzał na Salomeę.
Zpiewał o zachodzie słońca Pupinetti. Książę skinął ręką ku Mii wskazując ptaszka. Było
wszystko w tym jednym skinieniu. I ona je dobrze zrozumiała. Przywtórzyła skinieniu
ruchem głowy. Ale w tej samej chwili pomyślała, że trzeba będzie otworzyć klatkę i wypuścić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]