[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ona bardzo dobrze gra - powiedział wyrozumiale po meczu, niewzruszony
jej postawą.
Ponownie miałam ochotę ją udusić, nic więc dziwnego, \e odczułam
prawdziwą ulgę, gdy dostrzegła w barze popijających colę przyjaciół i zapytała, czy
mo\e się do nich przyłączyć. Pozwoliłam jej pod warunkiem, \e wezmie ze sobą
Sama, lecz zdecydowanie zaprotestowała. Potem przeprosiłam Petera za to, \e na
korcie pałała \ądzą krwi.
- To było zabawne - stwierdził i chyba naprawdę tak myślał. Wówczas po raz
pierwszy zaczęłam podejrzewać, \e jest szalony.
- Próbowała utrzeć ci nosa - wyjaśniłam przepraszająco, a on jedynie się
roześmiał.
- Wcale nie musiała tego robić. Jestem nieszkodliwy. To bystra dziewczyna,
dlatego pewnie zastanawia się, kim właściwie jestem i co tu robię. To całkiem
normalne. Muszę jednak cię ostrzec, \e coraz bardziej lubię Sama.
Byłam z tego powodu niezmiernie szczęśliwa. Przez chwilę wyobra\ałam
sobie, \e obaj zostają przyjaciółmi, potem jednak zdecydowanie stłumiłam tę wizję.
Nie było sensu robić sobie zbytnich nadziei.
Przez chwilę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a potem razem z Samem
zjedliśmy lunch. Charlotte siedziała z przyjaciółmi na tarasie i wyglądało na to, \e
całkiem zapomniała o Peterze. Pokonawszy go na korcie, przestała zwracać na niego
uwagę. W grupie byli dwaj czternastoletni chłopcy, którzy interesowali ją du\o
bardziej ni\ Peter.
Po lunchu Sam pływał w basenie, a my siedzieliśmy na brzegu i
obserwowaliśmy go. Rozmawiałam z Peterem o ró\nych rzeczach i ze zdziwieniem
odkryłam, \e mamy bardzo podobne poglądy polityczne, lubimy te same ksią\ki i
filmy. Czy to o czymś świadczy? Ale\ skąd. Oboje uwielbialiśmy hokej i od dawna
byliśmy kibicami Rangersów. Peter odwiedził i pokochał te same miejsca w Europie,
co ja. Obiecał, \e zabierze mnie w rejs \aglówką. Kiedy powiedziałam mu o ciekawej
wystawie w Metropolitan Museum, zaproponował, \e wybierze się tam ze mną.
To był wspaniały weekend, następne dwa równie\. Charlotte nadal uwa\ała go
za palanta, ale w swe utyskiwania wkładała coraz mniej energii. Tego lata moje dzieci
spędziły sporo czasu z opiekunką. Raz czy dwa Peter przyjechał nawet w ciągu
tygodnia, by przenocować w hotelu i zjeść ze mną kolację. Zdecydowanie w niczym
nie przypominał mę\czyzn, z którymi wcześniej się spotykałam. Był człowiekiem.
Bardzo często całowaliśmy się, ale to nam wystarczało. Mimo to ka\dego
wieczoru Charlotte czekała na mój powrót do domu, by dokładnie mnie o wszystko
wypytać. Zazwyczaj ze spotkań z Peterem wracałam z głową w chmurach, a
spojrzenie Charlotte działało na mnie jak kubeł zimnej wody.
- No więc? - zaczynała zazwyczaj. - Pocałował cię?
- Nie.
Okłamując ją, czułam się jak idiotka, ale czy mo\na przyznać się
trzynastolatce do ukradkowych pieszczot w jaguarze? Kiedy byłam w jej wieku,
nazywaliśmy to  migdaleniem się . Oczywiście, mogłam cofnąć się wstecz i wyjaśnić
jej terminologię, jaką na przestrzeni wieków stosowano w odniesieniu do niewinnych
zabaw seksualnych. Wiedziałam jednak, \e Charlotte nie da się na to nabrać. Na
pewno by tego nie kupiła. Aatwiej było ją okłamywać. Poza tym zawsze byłam
zagorzałą zwolenniczką udawania, \e jest się dziewicą. Tak samo postępowałam, gdy
podczas studiów chodziłam na randki. Roger uwa\ał, \e jest to dość zabawne. Ale
Charlotte natychmiast przejrzała tę grę.
- Kłamiesz, mamusiu. Dobrze o tym wiem.
Tak, no có\, rzeczywiście. I co teraz? Nie miałam jednak \adnej pewności, czy
kiedykolwiek zrobimy coś więcej, uznałam więc, \e nie muszę się do niczego
przyznawać. Peter nigdy nie prosił mnie o spędzenie z nim nocy w hotelu. Poza tym
zawsze musiałam wracać do domu, \eby zapłacić opiekunce do dzieci. Gdybym
zatrzymała ją na noc, zginęłabym z rąk jej rodziców i własnych dzieci. Powroty do
domu i przesłuchania Charlotte były gorsze, ni\ pytania mamy i taty, gdy wracałam z
randek, będąc nastolatką.
- Wiem, \e masz zamiar zrobić to z nim, mamo - oskar\yła mnie pod koniec
sierpnia.
Doszłam do wniosku, \e moja córka ma rację. Jak zwykłe wykazała się
wspaniałą intuicją. Tego wieczoru po wyjściu z restauracji zapomnieliśmy się nieco i
nasze pieszczoty zaszły znacznie dalej ni\ dotychczas. Na szczęście oboje zdołaliśmy
się opanować. Charlotte powinna być ze mnie dumna, zamiast tak bardzo się oburzać.
- Charlotte - powiedziałam spokojnie, starając się zapomnieć, co czułam, gdy
jego ręce wsuwały się powoli pod moją bluzkę. - Nie mam zamiaru robić tego z
nikim. Poza tym nie powinnaś mówić takich rzeczy. Jestem twoją matką.
- No i co z tego? Helena zawsze paraduje na golasa przed ojcem, a potem
wychodzą do sypialni i zamykają drzwi na klucz. Jak sądzisz, co wówczas robią?
Następny kubeł zimnej wody. Nie chciałam słuchać opowieści o Rogerze i
Helenie.
- To nie jest ani moja, ani twoja sprawa - oznajmiłam zdecydowanie, ale
Charlotte nie zniechęcała się tak łatwo.
- Sądzę, \e naprawdę palisz się do niego, mamusiu. Przesłała mi diabelski
uśmieszek, jakby była podrzuconym na mój próg dzieckiem z The Bad Seed.
Spojrzałam na nią przera\ona.
- Do kogo? Do taty? - Od wieków nie  paliłam się , jak to ona określiła do
Rogera i myśl o tym wcale nie wzbudzała we mnie zbytniego entuzjazmu.
- Nie, mamusiu... Chodziło mi o Petera.
- Och. - To dziecko zawsze musiało wszystko zauwa\yć. - Po prostu lubię go,
to wszystko. Jest sympatycznym człowiekiem i dobrze nam w swoim towarzystwie.
- Tak... i sama dobrze wiesz, \e masz zamiar to z nim zrobić.
- Co takiego? - wtrącił Sam, wchodząc do pokoju z psem.
Jego właściciele a nasi sąsiedzi uznali zapewne, \e wyjechał na miesiąc na
obóz, ale nawet gdy od czasu do czasu odwiedzał swoich państwa, niezmiennie
zostawiał u nas swoje prezenciki.
- O co chodzi? - zapytał Sam, sięgając po puszkę. Było pózno, wytłumaczył
nam jednak, \e dręczył go jakiś koszmar. Mnie równie\. Miał na imię Charlotte. W
czasach wielkiej inkwizycji na pewno przyznano by jej honorowe miejsce.
- Stwierdziłam, \e mama ma zamiar zrobić to z Peterem, o ile ju\ tego nie
zrobiła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •