[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tę dziewczynę, która nakłoniła nostalgicznego Hiszpana do opuszczenia rodzinnych stron,
pomyślała. Musiała mieć bardzo przekonujące zalety, ale mogą nie wystarczyć do zatrzymania go na
dłużej.
Po nim wszedł, wprowadzony przez matkę, ciemnowłosy dziesięciolatek o urokliwym uśmiechu.
Jonathana dwa razy w ciągu weekendu pogryzły osy, które miały gniazdo w ogrodzie. Chłopcu
spuchła trochę twarz i szyja, więc rodzice uznali, że dobrze byłoby pokazać go lekarzowi, chociaż na
nic się specjalnie nie uskarżał.
Minął czas objawiania się groznych komplikacji, a kiedy matka zapewniła, że w przeszłości nie było
reakcji uczuleniowych na użądlenia, przyszła pora na wypisanie recepty. Tym razem na krem
antyhistaminowy.
- A więc to pani jest tą nową lekarką - rzekł staruszek, który wszedł, kuśtykając i opierając się
ciężko na dwóch laskach. - Nie jest pani za młoda, żeby leczyć takich jak ja?
- Jestem starsza, niż się panu zdaje - odparła.
- Doprawdy? - wysapał, opadając na krzesło. - Czy to ma wzbudzić we mnie ufność, że pani mi
pomoże?
- Tego nie mogę zagwarantować - odparła z uśmiechem. - Ale postaram się. A jeżeli mnie się nie
uda, obok dyżuruje doktor Carslake.
- Doktor wyszedł. Zwykle chodzę do niego, ale powiedziano mi, że miał jakąś pilną sprawę, i
podrzucono mnie pani.
- A więc co mogę dla pana zrobić, panie Wood? - spytała. Rob wyszedł bez niej na wizyty domowe.
Widocznie trzymał się tego, co powiedział w sobotę...
Myślała, że otwiera się przed nią raj, kiedy obmywał jej twarz, a potem wziął w ramiona, ale
złudzenie prysło. Prawie każdy mężczyzna, który z nią na wesoło flirtował, nie mógł się nią nasycić,
a Rob... Roznamiętnił ją tak, że nogi pod nią zmiękły, a potem od razu zaczął się wykręcać i gasić
żar uczucia.
- Długo będzie pani tak stała i myślała o niebieskich migdałach? - burknął staruszek.
Nina zmusiła się do uśmiechu.
- Nie. Pytałam już: co panu dolega, panie Wood?
- No dobrze, teraz odpowiem. Kaszlę i pluję krwią.
- Rozumiem.
Przestała śnić na jawie. Skupiła się na pacjencie i rozważała wszystkie ewentualności, niektóre
bardzo poważne.
- Człowiek może pluć krwią z wielu powodów - powiedziała. - Zwykle dzieje się tak wtedy, kiedy
pękają naczynia krwionośne w płucach albo w gardle, ale musi być jakaś przyczyna. Pobiorę próbkę
śliny i osłucham pana. Zechce pan rozpiąć-koszulę?
Po badaniu staruszek popatrzył na nią wodnistymi oczami.
- No i co? Mam galopujące suchoty?
- Pańskie płuca niestety nie są czyste - odparła. - Umówię pana na prześwietlenie, a potem
zobaczymy.
- Kiedy to będzie?
- Jak najszybciej. Ma pan w domu telefon?
- Tak.
- Rejestratorka zadzwoni do pana i poda termin. Proszę się nie martwić, panie Wood. Uporamy się z
tym, tak czy owak.
- Albo pójdę do ziemi, albo jeszcze po niej pochodzę, tak? - zachichotał staruszek i podniósł się z
krzesła.
Nina zauważyła dwie rzeczy, kiedy skończyła przyjmować pacjentów. Gavin unikał jej, a Bettine nie
zjawiła się w pracy. Z tym pierwszym mogła się pogodzić, a to drugie nie było jej sprawą... Czy aby
na pewno?
- Dziękuję, że rozpowiadałeś o szczegółach sobotniej katastrofy - rzekła do Gavina, kiedy
przydybała go na parkingu. - Zwłaszcza że sam byłeś po części temu winien.
Przystojna twarz przybrała gniewny wyraz.
- Powinnaś mi dziękować, że nie opowiedziałem o wszystkim, co widziałem - rzekł urażony.
Serce na moment zamarło jej w piersi.
- A co takiego widziałeś?
- Jak ty i Rob urządziliście sobie osobną prywatkę.
- Widziałeś tylko, jak po pijanemu wiszę komuś na szyi, a z tego nic nie wynika.
- To wcale tak nie wyglądało.
- Nic więcej się nie zdarzyło.
- Więc ty i Rob nie...?
- Nie. Nie słyszałeś o gorączce sobotniej nocy? - Po której przychodzi chandra niedzielnego
poranka, miała ochotę dodać.
Ale tylko ona wiedziała, jaka się czuła nieszczęśliwa na drugi dzień, kiedy czyściła plamy po winie,
próbowała sklejać bibeloty, mówiąc sobie, że znacznie trudniej będzie usunąć skutki, jakie w niej
samej wywołało to przyjęcie.
Ponieważ nie było Bettine i rejestratorki potwierdziły, że Rob wyjechał do pilnego wezwania, Nina
poszła do doktora Raju i spytała, co będzie z wizytami u pacjentów.
- Dzisiejsze wizyty wziąłem na siebie - odrzekł. - Doktor Carslake zadecydował, że masz być wolna,
aby pod nieobecność doktor Baker poprowadzić poradnię prenatalną.
- Sama?
- Z pomocą położnej. Czy masz jakiś problem?
- Nie. Raczej nie.
Wesołe oczy błysnęły uśmiechem.
- Na pewno nie. Wszystko przychodzi z doświadczeniem.
- Czy doktor Baker jest chora, czy wyjechała? - spytała obojętnie.
- Nie czuje się dobrze. Jej brat zadzwonił, że ma jakiś atak, kłopoty gastryczne. Doktor Carslake
zaraz do niej pojechał.
- Oczywiście - mruknęła Nina.
A więc pilne wezwanie, z powodu którego zostawił pacjentów, to bolący brzuszek byłej
narzeczonej! Czy coś ich jeszcze łączy, że tak się do niej pośpieszył?
- Gdzie ona mieszka?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]