[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gina ani myślała zaprzeczać. Położyła dłoń na ramieniu chłopca i
powiedziała:
- Idziemy, żeby jak najszybciej mieć ten obowiązek z głowy.
Joey skrzywił się pociesznie. Gina zrewanżowała się podobnym
grymasem i oboje parsknęli śmiechem.
Pani Saunders była w bardzo wojowniczym nastroju.
- Nie życzę sobie tu żadnych napadów złości - syknęła na
pona
ous
l
a
d
an
sc
powitanie.
- On się nie złości...- Te jego wrzaski...
- Krzyczy, bo nikt go nie rozumie. Ale gdy pani wróci...
- Nie wrócę. Znalazłam sobie nową pracę. Uległam wypadkowi,
gdy wracałam z rozmowy kwalifikacyjnej.
- To dlatego zostawiła pani Joeya samego. - Gina nie kryła
oburzenia.
- Miałam go wziąć ze sobą? - Pani Saunders zrobiła zaciętą minę.
Gina zabrała Joeya do domu. Sądząc z dobrego humoru chłopca,
niewątpliwie pojął sens rozmowy z byłą opiekunką. Natomiast Gina przez
resztę popołudnia biła się z myślami i w końcu podjęła decyzję. Gdy
wieczorem wrócił Carson, ujrzał przy drzwiach do salonu jej walizki.
- Właśnie zamierzałam zanieść je do mojego  orzeszka".
- Chyba nie odchodzisz? - W głosie Carsona zabrzmiała nuta
przerażenia.
- Tak. Natychmiast.
- Nie możesz.
- Jasne, że mogę. Nieważne, co ustaliłeś z moimi zwierzchnikami.
Najwyżej mnie wyleją.
- Gina, zostań. Chociaż do powrotu pani Saunders.
- Ona nie wróci. Już ma inną pracę. Carson cicho zaklął.
- Dobrze, znajdę kogoś innego. Ale do tego czasu...
- Joey przede wszystkim potrzebuje ojca. Nikt nie może cię
zastąpić...
- Muszę pracować, prowadzić firmę...
- To tylko wymówka, żeby nie opiekować się Joeyem.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Bo wiem, że on nie ma ze mnie żadnego pożytku.
- Postaraj się, żeby było inaczej.- Jak?
- Na początek naucz się języka migowego. Już dawno powinieneś
był to zrobić.
- Nie mam czasu.
- Rozczarowujesz mnie, Carson. Myślałam, że jesteś uczciwym
facetem. Miej odwagę przyznać, dlaczego jeszcze nie przyswoiłeś sobie
języka gestów.
- Ty oczywiście znasz prawdziwy powód?
- Owszem. Chowasz głowę w piasek, zamiast stawić czoło
problemowi. Gdybyś nauczył się języka migowego, oznaczało by to, że
pogodziłeś się z głuchotą syna, a nawet ją w jakiś sposób zaakceptowałeś.
Pewnie dawno temu postanowiłeś po prostu nie przyjmować tego faktu do
wiadomości. Udawać, że to nieprawda. Zgadza się?
- Powiedzmy, że tak. - Carson zacisnął usta.
- Joey nie może uciec od problemu. Dla niego to bolesna
rzeczywistość, która trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę. Twój syn
tkwi w swoistej klatce i twoje pieniądze go z niej nie wydobędą. Lecz
jeśli spróbujesz przeniknąć do jego świata, to może zdołasz go uwolnić.
Albo to zrobisz, albo ja stąd odchodzę.
- To szantaż.
- Tak.
- Daj mi trochę czasu...
- Wykluczone. Wkrótce Joey ma sześć tygodni wakacji. Musisz
odpowiednio je wykorzystać. Nauczysz się mówić na migi i zaczniesz
rozmawiać z synem. Jest bardzo interesującym dzieciakiem. Poza tym
pona
ous
l
a
d
an
sc
będziesz wcześniej wracał z pracy. %7ładnych zebrań do dziesiątej
wieczorem. Przynajmniej raz w tygodniu gdzieś z nim wyjedziesz.
Obiecaj, że spełnisz te warunki. Jeśli nie, zaraz stąd znikam, a jutro rano
możesz wyjaśnić moją nieobecność, jak dusza zapragnie.
- O co ci chodzi? Myślałem, że chcesz mu pomóc.
- Pomagam najlepiej, jak potrafię. Dajesz mi słowo, czy wolisz
podać płaszcz?
- Ostrzegałaś, że jesteś twarda.
- To konieczność. Sam się niedługo przekonasz, że Joey też taki
jest.
- Od razu widać, czyją stronę trzymasz.
- Carson, mały chłopiec odważnie i z humorem zmaga się z
poważnymi problemami, a jego ojciec wije się jak piskorz. To przecież
oczywiste, kto w tej sytuacji wzbudza moją sympatię.
- Zgodzę się, jeśli i ty coś mi obiecasz.
- Co takiego?
- Zostaniesz z nami na te całe sześć tygodni. Gina, bez ciebie nie
dam sobie rady.
- Jeśli moi pracodawcy się zgodzą.
- Skłonię ich do tego.
- Nie wątpię - odparła z uśmiechem. - Wobec tego nie mam
wyjścia, zgoda.
Uścisnęli sobie dłonie.
- Wolałbym nie spierać się z tobą na zebraniu rady nadzorczej -
mruknął niechętnie Carson. - Bez trudu byś mnie wykołowała.
Przy kolacji Gina była w radosnym nastroju. Napełniła dwa kieliszki
pona
ous
l
a
d
an
sc
winem i w duchu szczerze pogratulowała sobie zwycięstwa.
- Musimy ustalić obowiązujące zasady - oświadczyła. - Kto
sprząta?- Robiła to pani Saunders, ale ty nie musisz.
- Zwietnie. Mój czas należy do Joeya, więc zadzwonię do agencji i
zatrudnię kogoś.
- Oczywiście - ochoczo zgodził się Carson. - Lepiej powiedz mi coś
niecoś na temat języka migowego - poprosił po drugim kieliszku wina.
- Są dwie odmiany. Literowanie za pomocą palców, ale to zabiera
dużo czasu, więc zazwyczaj używa się gestów oznaczających całe
wyrazy. Patrz. - Położyła płasko na piersi dłoń z odwiedzionym kciukiem,
przesunęła ją w dół i zatoczyła nią koło. - Ten znak to  proszę". Spróbuj
go wykonać.
Za pierwszym razem Carsonowi nie bardzo się udało. Druga próba
zakończyła się sukcesem.
- Literowanie palcami wyglądałoby tak. - Pokazała kolejne litery. -
Ale większość słów ma swoje odpowiedniki w gestach, dzięki czemu
rozmawia się dużo szybciej.
- Trzeba się nauczyć całego słownika? To przecież strasznie trudne.
- Nie wmówisz mi, że założyciel Page Engineering nie przyswoi
sobie czegoś, co opanował nawet jego mały synek. Nie wierzę!
- Mądrala z ciebie! Właśnie tak podjudzasz Joeya?
- Nie muszę. To bardzo mądry dzieciak i nigdy nie wątpi w swoje
możliwości. A to już połowa zwycięstwa.
- Niech ci będzie, nauczycielko. Kontynuuj lekcję.
- Przyswoisz sobie wszystko szybciej, niż przypuszczasz
- odparła, trochę oszołomiona jego uśmiechem i... winem.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- A Joey ci pomoże.
- Nie chcę, żeby widział, jak się wygłupiam.- Boże, cierpliwości! -
jęknęła. - Carson, Joey będzie zachwycony, że robisz to dla niego. A
jeszcze bardziej, jeśli się zgodzisz, aby cię uczył.
- Hmm!
Domyślała się, że Carsonowi trudno zaakceptować tę propozycję,
toteż nie naciskała dłużej.
- Na pewno zapamiętasz znaki, ale musisz także znać alfabet, bo
niektóre słowa są zbyt skomplikowane, aby wyrazić je jednym gestem.
- Więc zaczynajmy od A, B, C.
Dojechali do M i Carson z niezadowoleniem stwierdził, że w jeden
wieczór więcej liter nie zapamięta. Ale Gina i tak była zadowolona.
- Co byś powiedziała, gdybym tylko częściowo dotrzymał danego
ci słowa? I zmienił coś w sprawie wakacji?
- Spodziewałam się czegoś takiego.
- Przerażająco dobrze mnie znasz. No więc... chodzi o to, że
moglibyśmy we trójkę wybrać się... na przykład do Disneylandu.
- Lepiej do Kenningham.
- To straszna dziura.
- Tam jest wspaniałe akwarium. Można by też obejrzeć inne tego
typu obiekty. Wiesz, że Joeya fascynuje morska flora i fauna. Wcale bym
się nie zdziwiła, gdyby w przyszłości twój syn został znanym
naukowcem.
- Jasne. - W głosie Carsona zabrzmiała ledwie słyszalna nuta
sceptycyzmu.
- Carson, ja nie żartuję. Joey jest głuchy, a nie głupi. Ma
pona
ous
l
a
d
an
sc
fantastyczną mózgownicę. Zresztą, czy syn Carsona Page'a mógłby mieć
inną?- Chyba nie mówisz mi tego, ponieważ jesteś zdania, że nie
kochałbym mniej inteligentnego syna?
- A zasugerowałam coś takiego?
- Nie, ale tak myślisz.
- Czy taka jest prawda?
- Nie. Może mi nie uwierzysz, ale bardzo kocham swojego syna.
Daj kieliszek, doleję ci wina.
Zrozumiała, że to celowa zmiana tematu. Carson kochał syna, ale
biada temu, kto próbowałby o tym rozmawiać.
- Wiesz coś o wargaczach? - spytała po chwili.
- A co to takiego?
- Joey mógłby rozprawiać o nich godzinami.
- To ma jakiś związek z morskimi głębinami?
- Właśnie.
- Dowiem się czegoś.
- Broń Boże. Joey jest w tej dziedzinie ekspertem. Niech sam ci
opowie.
- To... sprawi mu przyjemność?
- Kolosalną.
- Więc z nim pogadam.
- Ale wcześniej nie czytaj nic na ten temat. To byłoby oszustwo.
Pozwól, aby Joey cię oświecił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •