[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przyłapany na gorącym uczynku Promień poczerwieniał z zakłopotania. %7łe też Mysz musiał
trafić akurat na tak fatalny moment. Teraz wypapla wszystko pozostałym i Promień już ostatecznie
straci twarz. Z desperacji cisnął w małego Wędrowca rysikiem.
 Nic ci do tego! Piśnij słówko, a łeb ci rozwalę, ty. . . eunuchu!
Myszka aż się zachwiał. W jego oczach odbiło się zaskoczenie, ogromny żal. . . Nie odezwał
się więcej. Przycisnął pięść do ust i nosa, jakby chciał zatamować krwotok. Zrobił krok do tyłu, po
czym zniknął. Promieniowi zrobiło się zimno.
 Ja nie chciałem. . .  jęknął.  Ja naprawdę nie chciałem. Och, Mysz. . .
Dłuższy czas siedział bez ruchu, pogrążając się w depresji. Nawet gdyby postanowił teraz uczy-
nić zadość życzeniu królowej, oznaczało to samotną wędrówkę zle oświetlonymi korytarzami. Po
wydarzeniach dzisiejszej nocy serce podchodziło mu do gardła na samą myśl o tym. Zresztą słodki
Myszka pewnie jest już na miejscu i wypłakuje swoją krzywdę. Po co bardziej psuć ten wieczór?
286
Wreszcie podniósł kronikę Kamyka, pieczołowicie wyprostował zagięte karty i schował na po-
wrót pod siennik. Zaczął rozglądać się apatycznie w poszukiwaniu rysika. Koniec z lekkim trakto-
waniem zgubionych przedmiotów. Z pewnością Stalowy od dziś niczego już dla niego nie wykona.
W ogóle najlepiej byłoby zebrać manatki i wynieść się stąd.
Stylus leżał daleko pod stołem, więc chłopak wpełzł na czworakach między odrapane taborety.
Wtedy odkrył coś, czego nikt dotąd nie zauważył. Wszystkie stoły, o blatach po wierzchu schlud-
nych, ledwo odrobinę poplamionych atramentem, pod spodem stanowiły istną kopalnię transkrypcji.
Napisy biegły w różne strony, kanciaste znaki miały rozmaitą wielkość, mieszały się ze sobą. Naj-
częściej wycięte nożem, nierówno wydrapane kolcem, może ostrym końcem metalowego rylca do
wosku, rzadko nakreślone barwnikiem. Zwykle powtarzały się imiona uczniów i daty, czasem kilka
słów upamiętniających ważne w pojęciu autora wydarzenie. Promień z ciekawością odczytywał te
zapiski.  Najlepszy jezdziec Asseo 235 prT ;  Markan i Kevas  na zawsze razem ;  Kolandra
kocha Joly i tym podobne. Ku własnemu zdziwieniu, Promień znalazł nawet wyeksponowany ryt,
głoszący:  Toroj Toho 237 prT . Z pewnością następca tronu nie sypiał w tym miejscu, ale może
odwiedzał rówieśników? Pod stołami było nieco mroczno, więc przy tej dziwnej lekturze Iskra nie-
ledwie wodził nosem po drewnie. Omal nie przeoczył napisu na bocznej listwie. Nie zawierał imion,
tylko złowróżbne słowa, utrwalone w twardej dębinie:  Czerwone oczy w mroku. Strzeż się demona.
287
S 204 prT . Skrót oznaczał  panowania rodu Toho , więc tajemniczy  S wypisał swe ostrzeżenie
ponad trzydzieści lat temu. Pewnie miał teraz dorosłe dzieci i może nawet wnuki. Co tak bardzo
go przeraziło w 204 roku, że przelał swój lęk na drewno? Promień siedział wciąż pod masywnym
meblem, zastanawiając się nad tym. Podobne notki nie wpływają korzystnie na wyobraznię, gdy
człowiek jest zupełnie sam, a zimowy zmierzch osuwa się w noc.
I właśnie wtedy głęboką ciszę zakłócił powolny zgrzyt narzędzia, manipulującego w zamku.
Chłopiec zmartwiał. Drzwi były zamknięte, a zapasowy klucz miał w kieszeni. Powracający koledzy
zachowywaliby się znacznie głośniej lub skorzystali z talentu Wędrowca. To musiał być ktoś obcy.
Zanim Promień zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, intruz dostał się do środka. Chłopak widział
tylko jego nogi w ciemnych bryczesach wojskowego kroju i miękkich butach na cienkiej podeszwie.
Komnatę oświetlała olejowa lampa, lecz przybysz nie widział Promienia  stół był szeroki, a chło-
piec skulił się pod samą ścianą. Zasłaniały go też siedziska. Nie był w stanie oderwać oczu od stóp
mężczyzny. Patrzył na buty bez obcasów, w których chodzi się cicho niczym kot, w których można
podkraść się do kogoś od tyłu i zadławić go pętlą lub wbić nóż między żebra.. Obuwie na miękkich
podeszwach ze specjalnej skóry, do wspinania się po dachach i spacerów po gzymsach. . . To był
towarzysz skrytobójcy, którego Promień zabił w więzieniu, przyszedł dokończyć dzieła!
288
Przybysz jednak ani myślał zaglądać pod stół. Kolejno przeszukiwał skrzynki, gdzie chłopcy
pochowali swoje rzeczy. Następnie przyszła kolej na obmacywanie podgłówków i sienników. Naj-
wyrazniej czegoś szukał, ale czego? Mężczyzna zatrzymał się na moment przy kominku, jakby me-
dytując nad czymś. Promień wciąż nie śmiał zmienić pozycji, więc nadal widział tylko jego dolną
część ciała. Intruz nagle zasyczał, jakby z irytacją, a potem pospiesznie wyszedł. Niegłośno szczęk-
nęła zasuwa wracająca na swe miejsce. Promień dopiero wtedy odważył się odetchnąć głębiej. Ręce
miał lodowate, a plecy mokre od potu. Spojrzał na rtęciowy zegar, stojący na półce  wskazówka
zsuwała się wolniutko do godziny osiemnastej.
* * *
Królowa poświęciła obmyślaniu tej wizyty prawie godzinę przed południem, zasięgnęła też ra-
dy Wyrna O hore, a teraz zbierała plony właściwie podjętych decyzji. Słusznie podejrzewała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •