[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aztecy przedstawili wydarzenia z roku 1531, na drugiej inspirowany nim obraz Miguela
Cabrery, przedstawiający dwóch mężczyzn o orlich nosach: pierwszy, bardzo stary, ma chytry
wyraz twarzy i szpiczastą czapkę, a drugi, młodszy, z gołą głową i z naiwnym spojrzeniem,
wznosi ręce do nieba.
Wuj i siostrzeniec przedstawia mi ich Kevin, pokazując palcem każdego z osobna.
To nie Juan Diego nosił czapkę?
%7ładen dokument tego nie potwierdza. %7ładen rysunek z tamtej epoki nie pozwala tego
stwierdzić. Za to Juan Bernardino w języku nahua miał przezwisko: Ten, co chowa twoje dobra
pod swoją czapką .
Przebiega palcami po klawiaturze i na ekranie wyświetla się powiększenie szarego kształtu
ze szpiczastym nakryciem głowy. Przy odrobinie dobrej woli wygląda to tak, jakby ktoś
strzepywał prześcieradło. Jeszcze jedno kliknięcie i obraz pokrywa się wirtualnymi kolorami, tło
przygasa, kontury zostają podkreślone na czarno. Kursor nieruchomieje na głowie Indianina,
powiększa ją.
Widzi pani czapkę, pani doktor?
Przytakuję.
Dwie rzeczy są pewne: Indianin, który pokazuje tilmę biskupowi, nosi czapkę. A ten,
którego odkryłem w oku tłumacza, czternasta postać, jej nie nosi. A zatem to Juan Bernardino
jest posłańcem Matki Boskiej i to jego trzeba było beatyfikować.
Patrzę na niego w osłupieniu.
Z kim rozmawiał pan przez telefon, Kevin?
Z kardynałem Fabianim.
Przyznaje się do swej dwulicowości z taką naturalnością, że tracę grunt pod nogami.
Chce mi pan powiedzieć, że realizujemy zlecenie tej samej osoby? I że w sekrecie pracuje
pan na konto adwokata diabła?
Unosi palec, by uściślić moje sformułowanie.
Pracuję na konto ścisłości historycznej, Nathalie, badam zjawisko nadprzyrodzone,
którego charakter nie zostaje przy tym zakwestionowany. Wręcz przeciwnie. Przecież Juan
Bernardino też zobaczył Matkę Boską. To jemu podała swoje imię: Guadalupe. Uleczyła go
z zarazy i wysłała do biskupa, skoro Juan Diego się wymigiwał. Nic nie stoi na przeszkodzie, by
dojść do wniosku, że to wuj poszedł zbierać róże. Po drodze spotyka siostrzeńca, który wraca
z księdzem, żeby ten udzielił mu ostatniego namaszczenia, i mówi: Matka Boga mnie uleczyła,
chodzmy to powiedzieć biskupowi . Zna pani finał. Tylko że, zgodnie z moimi powiększeniami,
to na tilmie Juana Bernardina pojawiła się Madonna, podczas gdy Juan Diego oglądał całą scenę
z boku, z gołą głową, jak to nam pokazuje jego odbicie w oczach tłumacza.
Klika z jednego obrazu na drugi, żebym mogła porównać dwie postaci w sztucznych
kolorach. Zwracam mu uwagę, że ten dowód nie jest zbyt przekonywający.
Kardynał Fabiani również nie życzy sobie argumentu przeciw kanonizacji zbytnio...
przekonywającego.
Co on z panem zrobił, że tak pana opętał?
To samo, co z panią. W zeszłym miesiącu zaprosił mnie na lunch, przedstawił mi swoje
obawy i udało mu się znalezć odpowiednie słowa. Byłem już wydelegowany przez Kongregację
Spraw Zwiętych, dlatego sądził, że będę miał większą swobodę pracy, jeśli wszyscy uwierzą, że
jestem w obozie zwolenników kanonizacji. A pani służyła za kozła ofiarnego.
Ależ to obrzydliwe!
Wydaje się równie zaskoczony, co ja sama, tym szczerym okrzykiem, który wyrwał mi się
z ust. Skąd u mnie taka reakcja, w imię kogo i na mocy czego?
Trzeba zrozumieć Watykan, Nathalie. Nie mogą kanonizować byle kogo, zwłaszcza jeśli
istnieje wątpliwość co do jego tożsamości. Ewentualny błąd zakwestionowałby, na nadchodzące
wieki, realność samego cudu. To, co naprawdę się liczy, to Matka Boska odciśnięta już na
zawsze na tilmie. A nie imię tego, który ją nosi.
Opadam bezwładnie na łóżko, zupełnie zdezorientowana tą całą strategią zmontowaną za
moimi plecami.
Ale dlaczego wszystkie teksty mówią o Juanie Diego? Po co miałby kłamać przez
siedemnaście lat? I czemu biskup Meksyku zgodził się uwiarygodnić to oszustwo?
Kevin siada przy mnie i uśmiecha się, gładząc palcem fałdę sukni na moim kolanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]