[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiem.  Ashlynn delikatnie położyła dłoń na ramieniu
brata.  Jestem pewna, że czeka was wspaniała przyszłość.
 W ostatnich dniach bałem się o niej myśleć.
 Isabelle jest silna.
 Myślisz, że tego nie wiem? Tyle wycierpiała i nie załamała
się. Obawiam się jednak, że śmierć Nell zostawiła ranę, która
nigdy się całkowicie nie zagoi.
 To był akt wyjątkowego barbarzyństwa, ale Murdo za nie
zapłacił.
 Aż do teraz nie przypuszczałem, że można tak bardzo
nienawidzić.
 Murdo nie żyje, jego ludzie zostali albo zabici, albo
rozproszyli się. Należą do przeszłości. I niech tam pozostaną.
 Masz rację, siostro. A jednak niekiedy żałuję, że Murdo nie
żyje, chciałbym bowiem zabić go po raz drugi.
 Zapomnij o nim. Myśl o Isabelle. Pomóż jej wrócić do
zdrowia.
 Ona wyzdrowieje, prawda?
 Wierzę w to głęboko, bracie. Ma przecież po co żyć.
Przewidywania Ashlynn sprawdzały się. Isabelle powoli
odzyskiwała siły, jej rana zaczynała się goić. Ban codziennie
większą część dnia spędzał u jej boku, jakby się bał, że gdy spuści
z niej wzrok, jej stan ulegnie pogorszeniu. Przestał żyć w strachu
dopiero wtedy, gdy zaczęła jeść i jej policzki nabrały trochę
zdrowszego koloru.
Isabelle, jakkolwiek uradowana jego nieustanną obecnością i
objawami troski, czuła, że czegoś jej brakuje, i to ją martwiło.
Dawniej porozmawiałaby o tym z Nell, lecz teraz nie było to
możliwe. Isabelle tęskniła za piastunką. Odejście jej oznaczało
zerwanie wszelkich związków z jej dawnym życiem. Próbowała
sobie wyobrazić, jakich rad udzieliłaby jej teraz Nell:
 Porozmawiaj z nim, dziecko, powiedz, co leży ci na sercu .
Isabelle zdobyła się wreszcie na odwagę.
 Czuję, że coś jest nie w porządku, Ban. Nie powiesz mi, o
co chodzi?
Zauważyła jego skonsternowany wzrok. Milczenie trwało
dłuższą chwilę.
 Czy zrobiłam coś złego?  nie ustępowała.
 Coś złego? Dobry Boże, nie! Jak możesz tak myśleć.
 Więc powiedz mi, o co chodzi. Nie mogę znieść twego
udręczonego widoku.
 Wiem. Powinienem porozmawiać z tobą o naszych
wcześniejszych stosunkach. Często myślałem o tym, widząc cię
tak bliską śmierci. Bałem się, że mogę nigdy nie dostać szansy
wynagrodzenia ci tego, w jaki sposób cię traktowałem.
Isabelle słuchała w zdumieniu.
 Ale ja rozumiem twoje zachowanie. Presja, pod którą byłeś,
musiała być nie do zniesienia.
 I tę presję przerzuciłem na ciebie.
 Jesteś ostatnim męskim potomkiem swojego rodu. To
naturalne, że dla ciebie tak ważną kwestią było powołanie na świat
dziedzica. Jest to ważne dla wszystkich mężczyzn, ale dla ciebie
była to kwestia życia lub śmierci. Ja też jestem ostatnią
przedstawicielką swojego rodu. Wiem, jakie to uczucie.
 Tyle przeze mnie przeszłaś, żono. O wiele za dużo.
 Najważniejsze, że mam twoją miłość, mężu.
 Masz ją. Nigdy w to nie wątp.
 A teraz mamy szansę zapoczątkowania własnego rodu.
 Jeśli tak się stanie, mam nadzieję, że nasze dzieci
odziedziczą twą dobrą naturę.
 A ja mam nadzieję, że odziedziczą odwagę i prawość po
swoim ojcu.
 Niestety, tej prawości trochę zabrakło.
 Mylisz się. Nigdy mnie nie okłamywałeś, nigdy nie
budziłeś we mnie fałszywych oczekiwań.
 Może i nie, ale wciąż się wstydzę niektórych swoich słów.
 Na przykład tych, że może z czasem połączy nas uczucie?
 Och!  westchnął Ban.  Te można chyba zaliczyć do
najdelikatniejszych. Chciałbym o nich zapomnieć.
 Zapomnij więc. Zamiast tego myśl o tym, że będziesz
panem Castlemory.
 Nie mogę się przyzwyczaić do tej myśli.
 Ja natomiast nie mogę sobie wyobrazić nikogo
godniejszego tego tytułu.
 Postaram się cię nie zawieść.  Ban ucałował dłoń żony.
 Tam jest wiele rzeczy wymagających naprawy, lecz ty jak
nikt inny sobie z tym poradzisz.
 Twoja wiara we mnie napawa mnie dumą. Twój czcigodny
ojciec jest dla mnie niedościgłym wzorem.
 Całe twe życie prowadziło ku temu. Urodziłeś się do tej
roli.
 Może. Jedno jest pewne, władanie Castlemorą nie miałoby
dla mnie wartości, gdyby cię zabrakło.
 Nigdzie się nie wybieram.
 To dobrze, moja najukochańsza, bo ja nigdy nie
pozwoliłbym ci odejść.
Ponieważ było oczywiste, że Ban i Isabelle jeszcze przez
parę tygodni nie będą mogli przejąć Castlemory, lord Iain wysłał
tam swoich zaufanych ludzi, by tymczasowo zarządzali włościami.
Wiadomość o spodziewanym powrocie lady Isabelle została z
nadzieją przyjęta w zamku. Rządy Murdo dały się we znaki
wszystkim poddanym i teraz cieszyli się, że wraca spadkobierczyni
ich dawnego pana.
Isabelle też nie mogła się doczekać powrotu. Była wdzięczna
za gościnność, jaką okazano jej w Glengarronie, nie mogła jednak
doczekać się chwili, kiedy wraz z Banem obejmie w posiadanie
rodowy majątek. Ban studził jej zapały.
 Jeszcze za wcześnie, by wyruszyć w drogę, kochanie.
 Czuję się już prawie dobrze. Od kilku dni nie kładę się w
ciągu dnia.
 Brak wam jeszcze sił do podróży. Rana musi się mocniej
zasklepić.
 Już prawie się zasklepiła.
 Nie, kochanie, nigdzie jeszcze nie pojedziemy.
Mówił łagodnym głosem, ale Isabelle wiedziała, że w tej
kwestii pozostanie nieprzejednany.
 Mówisz jak lord Iain.
 Czyżby? A jak on mówi?
 Jak ktoś, kto zawsze stawia na swoim.
 Jestem twoim mężem i musisz mnie słuchać.
 I nie ma sposobu, żeby cię przekonać do zmiany zdania?
 Nie ma.
 Może jednak dałoby się coś zrobić?  Zarzuciła mu
ramiona na szyję i pocałowała gorąco w usta.  Czy to cię nie
przekonuje, milordzie?
 Owszem, przekonuje.
Pocałowała go jeszcze raz. Jego ramiona otoczyły ją,
delikatnie przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek, wlewając
weń całe swoje uczucie. Po chwili wypuścił ją z objęć.
 Nic z tego, żono. Moje zdanie się nie zmieniło. Zostajesz.
 Co za nieznośny upór!
 Gdy w grę wchodzi twoje zdrowie, będę nieprzejednany.
 Trudno, tym razem wygrałeś, drogi mężu.
Banowi zalśniły oczy.
 Zawsze chciałbym tak wygrywać, nie sądzę jednak, że
zawsze będzie to możliwe.
 Ja też.
Roześmiali się oboje.
 Mam nadzieję, że nie będziemy zwlekali zbyt długo 
spoważniała Isabelle.  Bardzo bym chciała, żeby nasze dziecko
przyszło na świat w Castlemorze.
 Nie widzę powodu, dla którego tak miałoby nie być.
 W takim razie jestem zadowolona  uściskała go.
Do Castlemory wyruszyli dopiero po kilku tygodniach.
Isabelle bardzo zależało na powrocie do rodzinnego domu, jednak
przykro jej było rozstawać się z Ashlynn.
 Na szczęście dzieląca nas odległość nie jest wielka, na
pewno niedługo znowu się zobaczymy.
 Będę do tego dążyła  obiecała Ashlynn.  Obiecuję przy
najbliższej okazji wybrać się z mężem, gdy będzie odwiedzał
Castlemorę.
 Potraktuj to jako ostrzeżenie, bracie  zażartował Iain do
Bana.
 Tak to traktuję i obawiam się, że nie ma nadziei na
odroczenie wyroku.  Ban uściskał siostrę.  To żarty, naprawdę
mam nadzieję, że wkrótce nas odwiedzicie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •