[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jrzenia. Mgliście zdawała sobie sprawę, że wokół
niego przesuwają się inni mężczyzni, że goście
klaszczą rytmicznie, wołają z podziwem, lecz wi-
działa jedynie jego. Swego męża.
Zaschło jej w ustach z pożądania. Nie wiedziała,
jak długo trwał taniec, zanim goście zaczęli rzucać
talerze. Kiedy jednak podano talerz również jej,
cisnęła nim z całej siły, wciąż wpatrzona w Le-
iandrosa. Czuła się bezradna wobec szalejących
w niej emocji.
Mężczyzni po kolei odłączali się od grupy, aż na
parkiecie zostali tylko Leiandros i dwóch innych.
Kiedy zaczęli wykonywać serię szybkich obrotów,
sięgnęła po kolejny talerz i rzuciła nim tak, że
rozbił się u stóp męża. Towarzysze Leiandrosa
usunęli się, został tylko on. Wzięła następny talerz,
tym razem z rąk Iony, i rzuciła silnie. Uśmiechnął
się do niej i tanecznym krokiem ruszył w jej stronę.
Kiedy stanął przed nią, zatrzymał się i spojrzał jej
prosto w oczy.
Potem nachylił się i wziął ją na ręce. Jej szeroka
spódnica wydęła się niczym balon, goście głośno
wyrażali swój zachwyt.
Wydawało się jej, że to sen. Czuła jedynie
obejmujące ją ramiona, zapach jego ciała, widziała
GRECKI MAGNAT 127
obietnicę w jego oczach. Zawołał coś do gości, po
czym zaniósł ją prosto na lądowisko helikoptera.
Z dziewczynkami pożegnali się już wcześniej,
układając je spać. Nic więcej ich nie powstrzymy-
wało przed podróżą.
Na pokładzie helikoptera Savannah nawet nie
próbowała rozmawiać  hałas był ogłuszający.
Sądziła, że pojadą limuzyną do Halkidy; dopiero
po paru minutach uświadomiła sobie, że zmierzają
w zupełnie innym kierunku. Na jej pytanie uśmiech-
nął się tylko tajemniczo i pokręcił głową.
Po półgodzinnym locie poznała, że zbliżają się
do Aten. Dziesięć minut pózniej lądowali na dachu
biurowca. Leiandros wysiadł pierwszy, potem po-
mógł jej i poprowadził ją za sobą do wnętrza
budynku, a potem do windy.
 Gdzie jesteśmy?  spytała zdyszana.
 Nie domyślasz się, yineka mou?
Drzwi windy otworzyły się; znowu wziął ją na
ręce i wniósł do niewielkiego holu, otworzył cyf-
rowy zamek i pchnął drzwi. Dopiero teraz za-
świtało jej, gdzie się znajdują: w apartamencie na
szczycie jego biurowca, tam gdzie odbywało się
pamiętne przyjęcie, na którym go poznała.
 Wszystko wygląda jak wtedy  szepnęła.
Skinął głową niemal ze smutkiem.
 Petra nie lubiła tu przyjeżdżać. Prawie cały
czas spędzała w willi niedaleko domu swoich
rodziców.
 Nie mieszkała w Villa Kalosorisma?
128 LUCY MONROE
Przyjrzał jej się z nieprzeniknioną twarzą.
 Nigdy.
Savannah odetchnęła z ulgą. Z radością, że to
miejsce należy tylko do niej, uśmiechnęła się mi-
mo woli.
 Podoba ci się?  spytał.
 Tak.
 Jesteś zaborcza, podobnie jak ja.
Wciąż trzymając ją w objęciach, wyszedł na
taras. Tam postawił ją, lecz nadal tulił do siebie
mocno.
 Pamiętasz?  szepnął niemal szorstko.
Nigdy nie potrafiła zapomnieć tamtego poca-
łunku.
 Tak.
 Pragnąłem cię tamtego wieczoru, Savannah.
Byłem wściekły, gdy odkryłem, że należysz do
mojego kuzyna.
Wyczuła wtedy jego złość, lecz sądziła, że jest
skierowana przeciw niej; bo dała się pocałować,
choć była żoną innego.
 Teraz należę do ciebie.
Musiał o tym wiedzieć. Wystarczyło jedno jego
dotknięcie, by zapomniała o całym świecie.
Mruknął coś wzburzony i pocałował ją jak tam-
tej nocy. Delikatnie pieścił wargami jej usta, jakby
nie całował jej nigdy wcześniej. I tak jak wtedy
zatonęła w rozkoszy. Pocałunek trwał wieczność,
lecz gdy tym razem na koniec Leiandros położył
dłonie na jej piersiach, Savannah nie cofnęła się.
Nie musiała. Jęknął z rozkoszy i rozpiął jej
GRECKI MAGNAT 129
suknię, po czym zaczął ją zsuwać cal po calu. Czy
nigdy nie skończy? Tęskniła do niego każdym
nerwem, każdą cząstką ciała.
 Leiandros...  szepnęła błagalnie.
Uciszył ją kolejnym pocałunkiem. Nie czuła się
już omdlewająca: zapłonęła z pragnienia, gdy pieś-
cił ją coraz namiętniej. Tak bardzo go kochała.
Chciała, by stali się jednym, by ich ciała i umysły
połączyły się ze sobą  już, natychmiast! On tym-
czasem zachowywał się, jak gdyby miał dla siebie
cały czas świata i całował ją leniwie, wolno od-
suwając przeklęty zamek.
Miała ochotę krzyknąć z niecierpliwości, lecz
była pochłonięta całowaniem jego ust.
Na koniec zamek został odsunięty i Leiandros
zaczął gładzić delikatną skórę jej pleców. Jęknęła,
przytuliła się do niego. Chciała dotykać jego nagiej
skóry.
Cofnął się o krok i spojrzał na nią.
 Tak bardzo pragnąłem cię tamtej nocy, lecz
musiałem odejść nienasycony. Próbowałem ukoić
ból w ramionach innej kobiety.
 I to pomogło?  spytała mimo woli.
 Nie była tobą.  W jego głosie brzmiało
oskarżenie.
Savannah pozwoliła, by suknia opadła z niej,
odsłaniając nagie piersi.
 Jestem tu teraz.
Zamiast jej dotknąć, jak się tego spodziewała,
wziął ją znowu w ramiona i zaniósł do sypialni.
Jęknęła cicho z tęsknoty.
130 LUCY MONROE
Z niezwykłą delikatnością zdjął z niej ubranie,
po czym cofnął się o krok.
 Zostań tutaj  szepnął.
Milczał kilkanaście sekund, po czym odezwał
się cicho:
 Chciałem mieć cię tutaj tamtej nocy. Prag-
nąłem cię nagiej w mojej sypialni.
Pierwszy raz uświadomiła sobie w pełni, że jest
jego kobietą, jego yineka. Spojrzała mu prosto
w oczy i ruszyła wolno w jego stronę z sercem
mocno bijącym w piersi.
 Jestem tu teraz. W twojej sypialni. I pragnę
cię.
Nigdy wcześniej nie była tak śmiała, lecz w jego
obecności nie czuła żadnych zahamowań. Prag- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •