[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aby zasygnalizować mu, czego może się spodziewać, jeśli zdecyduje
się zostać dla Charlotte prawdziwym ojcem. Nie ma matki bez córki.
Układ jest jasny. Nie dopuści do tego, aby ignorował Charlotte.
Podeszła do wielkiego łóżka, na którym spała bezpiecznie jej
córka. Pochyliła się nad nią i wciągnęła w nozdrza słodki zapach,
charakterystyczny dla wszystkich maleńkich dzieci. Dziś po
południu wykąpała małą. Sprawiło jej to wyrazną przyjemność.
Chlapała rączkami i nóżkami, wpatrując się w Ninę szeroko
otwartymi oczami, jakby chciała powiedzieć, że bardzo jej się ta
kąpiel podoba. Wszystko było dla niej zupełnie nowe i bardzo
interesujące.
Nina wyszła z sypialni i ruszyła do kuchni, kiedy usłyszała lekkie
pukanie do drzwi. Serce zaczęło jej bić żywiej. To musiał być Jack.
Miała nadzieję, że nie będzie rozczarowany jej wyglądem. Wzięła
głęboki oddech i otworzyła drzwi.
Na jego widok Ninie zaparło dech w piersiach. Miał na sobie
dżinsy i granatowy T-shirt, który dość ciasno opinał jego muskularny
tors. Nie mogła oderwać wzroku od jego twarzy. Chłonęła każdy
58
SR
szczegół jego fizjonomii: wysokie, szerokie czoło, przecięte łukiem
ciemnych brwi, zielone oczy, doskonale ukształtowany nos, wysokie
kości policzkowe, a nade wszystko pełne, zmysłowe wargi,
rozchylone teraz w uśmiechu. Czuła zapach jego wody po goleniu i
nagle zapragnęła przejechać językiem po gładko wygolonej skórze
na brodzie, tuż powyżej silnie zarysowanego konturu szczęki.
- Nina... - Wyrazna ulga i miłe zaskoczenie. Uniósł ręce w geście
wyrażającym zachwyt. - Wyglądasz wspaniale. -Roześmiał się. -
Jesteś tak piękna, że po prostu brak mi słów...
Nina także się roześmiała. Widząc Jacka, odniosła dokładnie takie
samo wrażenie.
- Nawet włosy. - Potrząsnął głową, nie mogąc się nadziwić
temu, co ujrzał.
- Wolałeś, gdy były długie?
- Tak... Nie! Teraz jest inaczej, ale dobrze ci w takiej fryzurze.
- Wiem, że lubiłeś długie. Przeszkadzały mi jednak, gdy się
pochylałam przy pracy. - Czuła, że nie potrafi opanować
zdenerwowania.
- To naprawdę bez znaczenia. - Jego oczy mówiły, że
podobałaby mu się w każdej fryzurze.
- Ty też świetnie wyglądasz, Jack.
- Pozwolisz, że wejdę do środka?
- Och! - Wypuściła z płuc powietrze, które bezwiednie
wstrzymywała.
Czuła się jak nastolatka na pierwszej randce, która chce, aby
wszystko się udało i panicznie się boi, by czegoś nie zepsuć. To
śmieszne. Przecież mieli dziecko. Nie wiedzieć czemu, wspomnienie
intymnych chwil, jakie spędzili w przeszłości, tylko pogłębiało jej
zdenerwowanie. Tak wiele mieli do stracenia... lub do zyskania.
- Nie denerwuj się, Nina, nie mam zamiaru cię poganiać -
powiedział miękko. - Wiem, że potrzebujesz czasu.
A więc rozumiał ją. Poczuła ogromną ulgę.
- Cieszę się, że przyszedłeś, Jack. - Cofnęła się o krok i zrobiła
zapraszający gest ręką. - Przepraszam, że wczoraj wygoniłam cię
59
SR
tak...
- Nie ma sprawy - zapewnił ją. - To był dla ciebie bardzo ciężki
dzień. Dziecko, ja, cała reszta.
- Chyba masz rację. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
- Ze wszystkim sobie poradzimy, Nina. - Jego oczy patrzyły na
nią z powagą, czekając na jej aprobatę.
Serce Niny przepełniała radość i ogromna nadzieja. Chciała rzucić
się Jackowi w ramiona, ściskać go, całować, kochać się z nim aż do
utraty tchu. Pragnęła poczuć, że jest kobietą, że ma przy sobie
swojego mężczyznę, na nowo odkryć radość, jaką daje bycie z
ukochaną osobą.
Zamknęła drzwi i zmusiła się do zachowania spokoju.
- Bardzo bym tego chciała, Jack - powiedziała z rozbrajającą
szczerością.
Powietrze między nimi zrobiło się nagłe aż gęste od skrywanych
nadziei i pragnień. Jack wyciągnął do niej ręce, ale zaraz złożył je
razem, jakby w ostatniej chwili zmienił zamiar.
- Jak się dziś miewa mała? Mała.
Ten zwrot trochę ostudził uczucia Niny, ale tym razem się nie
obraziła. Jack miał dobre intencje.
- Doskonale! - Uśmiechnęła się. - Bardzo jej się podobała kąpiel.
Powinieneś był ją widzieć, Jack. Była taka...
Przerwała, uzmysłowiwszy sobie, że mówi jak matka, która nie
widzi na świecie nic prócz swej pociechy. To był jeden z
argumentów, jakich używał Jack, dowodząc tezy, że posiadanie
dziecka zmienia ludzi na niekorzyść. Stają się po prostu nudni.
- Mów dalej, słucham -ponaglił ją.
Przełknęła ślinę, próbując sobie przypomnieć coś, co mogłoby
wydać mu się atrakcyjne.
- Zapewne uznasz, że jestem śmieszna... albo nudna -wyznała z
westchnieniem rezygnacji.
- Nina, chcę dzielić z tobą wszystko. Nie wykluczaj mnie ze
swego świata - szepnął.
- Ale przecież powiedziałeś...
60
SR
- Zapomnij o tym, co mówiłem. To nie ma odniesienia do nas.
Potrząsnęła głową, niezdolna zapomnieć o kłótni, która ich
podzieliła. Nie potrafiła udawać, że to wszystko nie miało miejsca.
- Nie chciałabym cię zanudzać, Jack.
- Na pewno nie będę się nudził. - Instynktownie położył ręce na
jej ramionach, jakby chciał przekonać ją tym gestem, że gotów jest
tak stać nawet godzinami i słuchać jej z uwagą. - Widok radości na
twojej twarzy, oczu promieniejących szczęściem, nie może mnie
zanudzić. Chcę wiedzieć, co kryje się za tym blaskiem. Chcę, żeby ten
blask rozlał się także i na mnie. To jest takie ciepłe i wspaniałe, że... -
Przerwał, jakby nie potrafił znalezć odpowiednich słów. Potarł
kciukami jej ramiona, tylko siłą powstrzymując się, by nie wziąć jej
w objęcia. - Proszę, nie odsuwaj się ode mnie.
Nina czuła, jak mocno bije jej serce. Pożądanie, jakie dostrzegła w
jego wzroku, pozbawiło ją na moment możliwości kontrolowania
własnych uczuć, ale szybko przypomniała sobie, o czym rozmawiali i
zmusiła się, by podjąć przerwany temat.
- Chcesz, abym opowiedziała ci o kąpieli Charlotte?
- Tak. Cokolwiek... Wszystko! - odparł porywczo. Roześmiała się
nerwowo, nie będąc do końca pewna, co o tym myśleć.
- To naprawdę nic takiego...
- Nina, nie odsuwaj mnie. - Jack delikatnie uniósł jej brodę,
zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy. - Zawsze tak bardzo lubiłaś
opowiadać mi o tym, co robiłaś. Pozwól mi znów cieszyć się tym, że
cię słyszę.
Próbowała się rozluznić, spełnić jego prośbę, ale nie potrafiła.
Wszystko, co by teraz powiedziała, zabrzmiałoby sztucznie.
- Przepraszam, Jack, ale jakoś straciłam ochotę.
- W takim razie pozwól, że zrobię ci drinka. - Puścił ją i ruszył
do kuchni. Chciał, aby poczuła się przy nim tak jak dawniej. - Zwykle
pijałaś sherry. Możesz pozwolić sobie na odrobinę, czy wolałabyś
raczej herbatę?
- Myślę, że odrobina sherry nie zaszkodzi dziecku -
zdecydowała. - W szafce obok lodówki jest butelka. Tylko dodaj dużo
61
SR
lodu.
- Okay! Zaraz ci podam.
Usiadła na stołku po drugiej stronie kuchennego blatu,
pozwalając, by Jack zajął się drinkiem. Potrzebowała czasu, by
ochłonąć i postanowić, co ma robić dalej. Niełatwo było oderwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]