[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Widziano go dwa dni temu, jak opuszczał miasto. Z tego co się dowiedziałem,
to pojechał w najwyższe góry. Wziął ze sobą tylko konia i trochę bagażu. Wydaje mi
się, że chce się dostać do Weminuche Wildereness.
- Weminuche Wildereness? - Bri zmarszczyła czoło. - Nie słyszałam, ale nazwa
nie brzmi przyjemnie. Gdzie to jest?
- To jeden z największych dzikich terenów w tym stanie. Nikt nie prowadził tam
żadnych badań ani wykopalisk więc dokładnie nie wiadomo, co się tam znajduje. Teren
na obrzeżach jest bardziej znany. Wielu ludzi z miasteczka jezdzi tam na rowerowe
wycieczki czy na pikniki, natomiast serce to sama dzicz, natura w czystej postaci.
Podejrzewam, że nasz cel właśnie tam chce się udać.
- Ale skoro on jedzie konno, a my samochodem, to raczej szybko go złapiemy,
prawda?
Tanner nie chciał psuć jej pełnego szczęścia nastroju, ale nie miał wyboru.
- Niestety nie, Brianno. Nie damy rady ścigać go samochodem. Zatrzymamy się
na nocleg i z samego rana ruszymy za nim w pościg konno.
- Jak to? Skąd wezmiemy konie?
- Mój przyjaciel je hoduje. Mieszka niedaleko stąd. U niego też zanocujemy. -
Spojrzał na nią przelotnie.
Od razu zauważył, że Brianna ma tysiące pytań, a nie jest pewna, które powinna
zadać najpierw.
- Skąd wiesz, że zastaniemy twojego przyjaciela w domu i będzie na tyle miły,
żeby nam zaproponować nocleg? A konie? Jeśli nie będzie miał żadnych do
wynajęcia? A co jeśli...
26
S
R
- Znam dobrze tego człowieka - stanowczym tonem uciął jej niekończące się
pytania. - Jeśli nie będzie go w domu, będzie to znaczyło, że jest w górach, więc
usiądziemy sobie na werandzie i poczekamy, aż wróci.
- No ale skąd...
- Brianno, zaufaj mi. Nie możemy tropić tego człowieka samochodem. Jak ty to
sobie wyobrażasz? Po górach samochodem?!
- No dobrze, rozumiem - rzuciła niecierpliwym tonem. - Wczuj się w moją
sytuację. Wyjeżdżasz mi teraz z jakimś facetem, u którego mamy nocować. Kto to w
ogóle jest?
- Ma na imię Hawk.
- A tak naprawdę? - Teraz Bri mu przerwała.
- Hawk. Na nazwisko ma McKenna. Jest w połowie Indianinem, stąd to nieco
oryginalne imię. Nazywa siebie półrasowcem.
- Niezbyt ładne określenie.
- Owszem, ale tak sam o sobie mówi. Nie myśl sobie, że się wstydzi swojej rasy.
Jest dumny, że w jego żyłach płynie krew i Apaczów, i Szkotów. Ja uważam, że nie
jest ani półrasowcem, ani człowiekiem mieszanej krwi.
- Więc za kogo go uważasz? - spytała Bri, obserwując z zaciekawieniem
siedzącego obok mężczyznę.
- Jest inny... Jedyny w swoim rodzaju.
- Jedyny w swoim rodzaju?
- Tak, nie przypomina innych ludzi, których kiedykolwiek spotkałem.
- Mieszka sam?
- Na ogół tak - mruknął.
- Tanner, no aż tak się nie rozgaduj.
- Brianno, to prawda. - Roześmiał się. - Hawk zwykle mieszka sam, czasami
odwiedza go siostra, ale Cat nie jest zadowolona ze swojego pochodzenia.
- Cat? Cat i Hawk? - Wiedziała, że Tanner mógłby pomyśleć, że jest złośliwa, ale
naprawdę ją ciekawiło, dlaczego ludzie w dzisiejszych czasach dają dzieciom takie
imiona.
- Hawk ma imię po swoim pradziadku - tłumaczył cierpliwie Tanner. - Cat to
skrót od Catriony. Jak pewnie się domyślasz, to imię nosiła jej praprababka.
- Możliwe, że gdybym miała tak na imię, też nie byłabym zadowolona z faktu, że
moi rodzice pochodzą z różnych światów.
27
S
R
- Nie jest zadowolona. Chyba nie znalazła jeszcze swojego miejsca na świecie.
Gdy miasto ją męczy, ucieka w góry, gdy Hawk ją denerwuje, pakuje się i jedzie z
powrotem do miasta.
Briannie nagle zaświtała w głowie pewna przerażająca myśl.
- Tanner, czy on się przed kimś lub przed czymś ukrywa w tej głuszy?
- Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi. - Jeśli myślisz, że jest kryminalistą i
ukrywa się przed policją, to się grubo mylisz - zakończył zimno.
- To dlaczego tak żyje? Jest wyrzutkiem? Zawsze mieszkał na tym odludziu? Ile
ma lat?
- Nie czepiaj się. To zwykły człowiek i żyje całkowicie normalnie. Przyjechał tu,
gdy już był dorosły. Nie wiem, ile ma lat. Skąd mam wiedzieć? Podejrzewam, że koło
trzydziestki.
- Dziwne - stwierdziła.
- Dlaczego?
- Facet w twoim wieku mieszka sam, daleko od cywilizacji, bez rodziny,
przyjaciół, kobiety.
- Brianno, nie powiedziałem, że przywiązał się do skały i w akcie desperacji
poprzysiągł sobie, że już nigdy się do nikogo nie odezwie. Kiedy ma ochotę na
towarzystwo, jedzie odwiedzić rodzinę i przyjaciół. Poza tym widuje kobiety.
- Nie odwracaj kota ogonem! Przecież wiesz, co mam na myśli.
Nagle samochód podskoczył na wybojach. Przerażona Brianna mocno uczepiła
się drzwi, sprawdzając jednocześnie, czy pasy bezpieczeństwa są na pewno bezpieczne.
- Wybacz, mówiłem, że wjeżdżamy w niczym nieokiełznaną przyrodę. Nikt nie
mówił, że będzie łatwo. - Tanner starał się powstrzymać śmiech, rozbawiony
histeryczną reakcją dziewczyny.
- Daleko jeszcze? Zaraz słońce zajdzie. Może zrobimy jakiś krótki postój? - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •