[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A twój mąż jakim jest ojcem dla dzieci? Zaskakuje ją to pytanie, chod powinna się go spodziewad.
Pamięta jak przez mgłę, że tuż przed rozstaniem powiedziała mu coś w rodzaju:  Wybrałam Krzysia, bo
on będzie dobrym ojcem". Pamięta, że był tym zraniony, chod starał się tego nie okazad.
- Krzysiek? Chyba dobrym - odpowiada powoli. - Jest cierpliwy, kiedy ma czas, potrafi bawid się z
dziedmi, wygłupiad się, nie krzyczy na nie jak ja... Chociaż czasem widzę, że ma ich dosyd i że wolałby po
prostu popracowad w spokoju bez zawracania mu głowy.
- Czasem żałuję... - zaczyna, ale ona przerywa mu w pół zdania.
- Wiem, i ja czasem tego żałuję. Tylko że już tego nie zmienimy, będziesz miał swoje dzieci z kobietą,
którą przecież kochasz.
- Zdradziłaś kiedyś swojego męża? - pyta Marcin, raptownie zmieniając temat. Teresa podnosi wzrok,
przesuwa palcem po smukłej nóżce kieliszka, zastanawia się przez chwilę.
- Nie, nigdy - odpowiada wreszcie. Prawda, której nie żałuje. Jak sobie to uświadamia, nigdy nie chciała
rozmieniad się na drobne, koid małżeoskich niepowodzeo w obcych łóżkach, uczyd się na nowo obcych
mężczyzn, ich nawyków i upodobao. W pewien sposób była odporna, zaszczepiona na pokusy,
podwójnie zamężna.
- Chyba zawsze byłam wierna... Warn obu - mówi cicho, czego on słyszy.
- To tak jak i ja - odpowiada.
- Czasem popadałam w jakąś paranoję... Wydawało mi się, że kiedy jestem z Krzyśkiem, to zdradzam
ciebie... Jakbyś nie żył, jakbym była wdową czy coś - śmieje się wymuszonym śmiechem, a on nic nie
mówi, tylko znów przytakuje samym skinieniem głowy.
Znowu zapada cisza, wieczór niepostrzeżenie zamienił się w noc. Tę jedną jedyną wspólną noc, którą
sobie obiecali i o której marzyli dawno temu. Jednak zamiast radosnego oczekiwania Teresa czuje
bolesną świadomośd, przez te lata osobno zdążyła się nauczyd, jak krótko trwa jedna noc i jak bardzo
pragnie się potem jeszcze jednej i następnej, jak niewiele można w taką noc zakooczyd, wyjaśnid,
rozstrzygnąd raz na zawsze. Prawdziwe rozstrzygnięcia ciągną się tygodniami, latami, aż nagle człowiek
orientuje się, że coś się zmieniło; chwile, które w planach miały byd decydujące, okazują się bez
znaczenia lub żałośnie nieważne w obliczu tego, co naprawdę się wydarza gdzieś w tle, są jak kamyki na
drodze powolnej, rozlanej rzeki, nie zmieniają jej biegu, a co najwyżej wywołują maleokie zawirowanie
gdzieś na uboczu nurtu.
Marcin zapala świeczki o zapachu cynamonu. Teresa domyśla się, że kupowała je Paulina, i znowu czuje
się nieswojo. Szykują się do nadchodzącej nocy niezgrabnie, ustępując jedno drugiemu, schodząc sobie z
drogi w ciasnym korytarzyku łączącym kuchnię z pokojem i łazienką. Teresa, powodowana odruchem
gospodyni, starannie myje szklanki i kieliszki po winie, ustawia je na ociekaczu obok zlewu, chod wie, że
Paula na pewno zrobiłaby to inaczej, po swojemu, wyrażając swoją odrębnośd w minimalnym
przesunięciu układu naczyo, w innym rytmie sięgania po zmywak i ścierkę. Próbuje sobie wyobrażad, co
zmieniłoby się w jej nawykach tkwiących tak głęboko, że już niemal podświadomych, gdyby zamieszkała
z tym mężczyzną, i które z jego przyzwyczajeo przeszkadzałyby jej, które rozczulały, a które prowadziły
do awantur. Przez dziesięd lat przeżytych z mężem wie już dobrze, gdzie znajdzie jego szklanki po piwie,
w jakim porządku powiesid mu koszule w szafie i gdzie wiszą klucze do skrzynki pocztowej, jeśli to on
ostatni ich używał. Małżeostwo jako dopasowywanie do siebie dwóch sposobów wycierania naczyo,
małżeostwo jako kompromis między groszkiem z puszki na ciepło a na zimno w majonezie, potęga
przedmiotów, ruchów o wydwiczonej przez lata ergonomii, szlaków wytyczonych przez mieszkanie tak,
żeby nie kolidowały ze sobą.
Kiedy tak pogrążona w myślach wyciera ostatni kieliszek suchą szmatką (po którą machinalnie sięgnęła
na uchwyt piekarnika, nie znalazła, dopiero po chwili dostrzegła wieszak przyklejony do glazury, znowu
rozbieżnośd), czuje dotknięcie na plecach, na karku, we włosach. On obejmuje ją w pasie, schyla się, żeby
pocałowad czubek jej głowy, przesuwa dłoomi po jej plecach aż do pośladków, a ona opiera się o niego,
przyjmuje pieszczoty, i w tej chwili nie ma znaczenia, czy wytrze kieliszek do sucha, czy odstawi mokry,
więc odstawia mokry na ociekacz i przez chwilę trwają tak w bezruchu, w ciszy, aż wreszcie on się
odzywa.
- Wiesz, że nucisz, kiedy zmywasz?
- Wiem. - Teresa czerwieni się leciutko. Wie, że nie ma głosu ani słuchu. Jedyne chwile, kiedy pozwala
sobie na nucenie, to te, kiedy zagłusza ją szum wody, a i tak Krzysiek wtedy zwykle rzuca jakieś
złośliwości w stylu:  Mam nadzieję, że dzieci nie mają głosu po mamie".
- Podoba mi się to - mówi on - tak sobie kiedyś to wyobrażałem, zanim wybrałaś... Wyobrażałem sobie
wieczory spędzone na rozmowie i ciebie zajętą jakimiś domowymi obowiązkami... Moją.
- Nigdy tego nie powiedziałeś - ona patrzy mu oskarżycielsko w oczy. - Nigdy.
- Może się bałem... A może byłaś i tak od początku niedostępna? Może od początku wiedziałem, że nie
mam szans na nic więcej niż to, co dostałem?
- Dostałeś Paulę. Paula cię kocha, jest lepszą żoną niż ja... Będzie lepszą matką. Ja zawsze miałam jakąś
skazę.
Gdybym została z tobą, tęskniłabym za Krzyśkiem. Nie sposób mi dogodzid.
- Wiem, dlatego pokochałem Paulę. Ona jest bez skazy, nie jest rozdwojona w żaden sposób. A ja też
jestem, tak samo jak ty.
- Wygląda na to, że zmarnowaliśmy sobie nawzajem życie - mówi z nieszczerym, wymuszonym
uśmiechem. Sięga mokrą dłonią do jego dłoni, palce splatają się w uścisku. - Przez moje idiotyczne
pragnienie dorosłości, przez to, że byłeś tak skryty, a teraz oboje dostaliśmy od życia coś pięknego,
małżeostwo, dzieci, i nie umiemy się tym cieszyd, sami sobie to psujemy, tęskniąc za czymś, czego kiedyś
nie zrobiliśmy...
- Pewnie masz rację - odpowiada on, zamyka jej usta pocałunkiem i idą wreszcie do sypialni. A kiedy
dużo pózniej leżą wreszcie wyczerpani obok siebie, nagle przypomina jej się ten wieczór, kiedy się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •