[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cylindrycznej obudowy wysunęła się świetlista klinga, płonąca jaskrawofioletowym blaskiem.
Dziewczyna zaczęła się skradać w stronę nieruchomej maszyny. Była gotowa stanąć w każdej
chwili do walki, gdyby z zarośli wyszedł nagle pilot myśliwca typu TIE, uzbrojony w blaster.
Jaina nie wyczuwała jednak w gąszczach niczyjej obecności. %7ładne dzwięki nie świadczyły
również o tym, by ktokolwiek przebywał w kabinie maszyny.
- Halo? - zawołała. - Lepiej się poddaj, jeżeli jesteś imperialnym pilotem! - Odczekała
chwilę, a pózniej, nie bardzo wiedząc, co robić, dodała: - Hej, czy jest tam ktoś w środku?
Jedyną odpowiedzią, jaką usłyszała, był szmer liści drzew i krzewów rosnących w
dżungli.
Skradając się przez cały czas w stronę maszyny, dziewczyna w końcu pozwoliła, by
górę nad ostrożnością wzięła chęć obejrzenia znaleziska. Podbiegła do opuszczonego
myśliwca, który z bliska wyglądał groznie i ponuro. Zwróciła uwagę na kabinę zawieszoną
między dwoma sześciokątnymi płaskimi panelami ogniw energetycznych, blizniacze silniki
jonowe, stanowiące napęd maszyny typu TIE podczas lotów w przestworzach, i gniazda
śmiercionośnych laserowych działek.
Przez głowę Jainy przelatywały z szybkością błyskawicy różne myśli. Dziewczyna
zastanawiała się nad tym, co mogłaby zrobić, gdyby znalazła się za sterami. Jeśliby
wystartowała i przyłączyła się do innych krążących nad wielką świątynią i okolicą
imperialnych maszyn, zapewne ani jeden pilot Akademii Ciemnej Strony nie powziąłby
najmniejszych podejrzeń ani nawet nie zwrócił na nią uwagi. Mogłaby przeniknąć do ich
szyku, a żaden nie zorientowałby się, że w rzeczywistości jest wrogiem... dopóki nie
zaczęłaby strzelać.
Dziewczyna wyłączyła świetlny miecz, otworzyła zamek owiewki i cichaczem
wspięła się do kabiny. Poznała, jak funkcjonują urządzenia sterownicze myśliwca typu TIE,
kiedy przy pomocy przyjaciół naprawiała należącą do pilota Qorla uszkodzoną imperialną
maszynę. Wiedziała, do czego służą umieszczone na pulpicie sterowniczym guziki, i potrafiła
włączyć zasilanie wszystkich podsystemów i podzespołów. I mimo iż skazany na
zapomnienie stary pilot odleciał, zanim miała szansę wystartować i odbyć chociażby próbny
lot, Jaina była przekonana, że da sobie radę z pilotowaniem.
Usadowiła się w fotelu pilota, mimochodem zwracając uwagę na unoszącą się w
kabinie kwaśną woń potu i odór zastarzałych smarów. Przypomniała sobie, że Imperium
nigdy nie troszczyło się o usuwanie nieprzyjemnych zapachów. Obok niewielkiej konsolety,
zawierającej urządzenia do regenerowania powietrza, wisiała rezerwowa maska tlenowa.
Kiedy Jaina zatrzasnęła owiewkę kabiny, poczuła się, jakby siedziała zamknięta w ochronnej
muszli. Nie bardzo mogła się poruszyć, ale za to miała wszystkie urządzenia kontrolne i
sterujące w zasięgu palców. Przez segmentowany transpastalowy iluminator mogła
obserwować, co dzieje się na zewnątrz maszyny.
Znalazła włącznik zasilania i nie wahając się ani chwili, przestawiła dzwigienkę.
Poczuła, jak silniki pomrukując obudziły się do życia. Baterie zaczęły się ładować, a
urządzenia, jedno po drugim, zgłaszały gotowość do pracy. Na otaczających dziewczynę
pulpitach kontrolnych i tablicach rozjarzyły się i zamrugały setki różnobarwnych lampek.
Jaina zaczerpnęła głęboki haust powietrza, zapięła sprzączki pasów bezpieczeństwa i
chwyciła dzwignie sterownicze.
- Wszystkie systemy gotowe do startu - szepnęła do siebie, lekko się uśmiechając.
Spojrzała w niebo, starając się dostrzec na nim czarne punkciki innych nieprzyjacielskich
maszyn. - No, dobrze, piloci imperialnych myśliwców typu TIE - dodała. - Przygotujcie się,
bo już niedługo będziecie mieli towarzystwo!
Pociągnęła za dzwignię i maszyna łagodnie oderwała się od ziemi. Kiedy znalazła się
na wysokości wierzchołków drzew, Jaina poczuła, że ogarnia ją uniesienie. Cieszyła się, że
leci. Odnosiła jednak wrażenie, że we wnętrzu kabiny panuje niewiarygodna cisza, dopóki nie
uświadomiła sobie, że bardziej hałaśliwe silniki startowe umilkły po wykonaniu zadania.
Zorientowała się także, że jej maszyna typu TIE leci tak cicho, ponieważ silniki wykorzystują
jedynie ułamek mocy. A więc to dlatego nieprzyjacielski pilot mógł prześlizgnąć się pod
krawędzią ochronnego pola, nie zauważony przez nikogo! Jaina nie miała najmniejszych
wątpliwości, że wszystkie urządzenia i podzespoły myśliwca funkcjonują prawidłowo, a
komandos Akademii Ciemnej Strony przeleciał cichaczem, ponieważ blizniacze silniki
jonowe jego maszyny nie wydawały charakterystycznego skowytu.
No, dobrze - pomyślała Jaina. Ona także potrafi zachowywać się cicho i śmiertelnie
skutecznie. Wzleciała jeszcze wyżej, po czym rozejrzała się po najbliższej okolicy,
wypatrując celów. Pózniej wystrzeliła w przestrzeń jak wyrzucona z katapulty, nie przestając
zachwycać się faktem, że leci. Dziewicza dżungla w dole zamieniła się w rozmazaną zieloną
plamę, upstrzoną brązowymi cętkami gałęzi i konarów.
W górze ujrzała sześć imperialnych maszyn typu TIE, lecących w luznym szyku i
ostrzeliwujących drzewa w dżungli, pozostałości świątyń, a nawet miejsca, które nigdy nie
były wykorzystywane w procesie kształcenia młodych rycerzy Jedi. Na przykład Pałac
Wełnolamandrów - ogromna świątynia, po której pozostały same ruiny - był raz po raz
smagany sztychami oślepiająco jasnych błyskawic, wyskakujących z luf laserowych działek,
mimo iż Jaina nie pamiętała, aby pośród rumowisk przebywali kiedykolwiek jacyś młodzi
rycerze.
Włączyła odbiornik komunikatora i zaczęła się wsłuchiwać w chrapliwe głosy
imperialnych pilotów. Napastnicy, nie zaprzątając sobie głów koniecznością zachowywania
ciszy w eterze, rozmawiali na temat szczegółów planu ataku albo wskazywali kolegom nowe
cele. Czasami także wymieniali uwagi na temat biegnących uczniów Jedi, usiłujących się
ukryć pod rozłożystymi gałęziami ogromnych drzew Massassów.
Jaina nie włączała jednak zasilania mikrofonu własnego nadajnika. Dołączyła do
szyku innych myśliwców typu TIE, ale trzymała się na samym końcu. W pewnej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •