[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szli teraz trawersem i warstwa pary nad nimi przestała się przybliżać. Rolvaag kroczył
ostrożnie, to w górę, to w dół, jakby trzymał się jakiejś niewidzialnej ścieżki. Annie oceniała,
że ma prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i waży co najmniej sto trzydzieści kilo. Ponieważ
jednak był wysoki i, jak sądziła, prowadził aktywny tryb życia, na jego masę ciała zdawały
się składać same mięśnie.
Jego tryb życia... To, że w ogóle żył, wydawało się jej niepojęte. A pies?
Starała się nadążyć za Bjornem. Zpiwór, którym owinęła głowę, zsuwał się jej na
oczy, tak że czasem nic nie widziała. Odgarniała go wtedy i szła naprzód, choć miała
wrażenie, że tej wędrówce nie będzie końca. Od czasu do czasu zastanawiała się, czy Bjorn
nie jest jakimś bezdomnym nomadem. Ubranie jednak miał czyste, a śpiwór nie był
przesiąknięty zapachem spoconego, brudnego ciała. Włosy i brodę miał starannie
wyszczotkowane. Kiedy się uśmiechał, jego równe białe zęby błyszczały zdrową bielą. Nie-
wielkie fragmenty twarzy, które można było dojrzeć spod bujnego zarostu, świadczyły, że
skóra Rolvaaga nie była narażona na długotrwałe działanie wiatru i mrozu.
Nie potrafiła dokładnie określić panującej temperatury, ale sądziła, że musi być
poniżej trzydziestu stopni. Twarz całkiem jej zdrętwiała, nie czuła dłoni ani stóp. Jeśli ten
marsz potrwa dłużej, na pewno je sobie odmrozi. Natomiast na Rolvaagu, jak się wydawało,
mróz nie robił większego wrażenia.
Pies zaczął węszyć. Pamiętała trochę psy z czasów dzieciństwa. Obserwowała
Hrothgara zafascynowana, bo był czymś, co uważała za nie istniejące od bardzo dawna.
Obsiusiał skałę, a potem pobiegł do przodu, zawrócił z wysoko uniesionym ogonem, znów
zawrócił, przysiadł i zostawił na śniegu parujące odchody. Annie w tym czasie dogoniła go i
wyminęła. Rolvaag znacznie zwolnił; sądziła, że czeka na psa.
Hrothgar znów skoczył do przodu, minął ją, wyprzedził Bjorna i zniknął w miejscu,
gdzie z rozpadliny wydobywały się ogromne kłęby pary.
Rolvaag wydłużył krok, Annie starała się zrobić to samo, ale ledwie mogła unieść
zdrętwiałe stopy. Widziała, jak Bjorn wspina się na wzniesienie, przystaje i odwraca w jej
stronę. Za jego plecami unosiły się białe chmury.
- Annie! - zawołał. - Annie Rourke! Hekla! - Zrobił gest w stronę unoszącej się pary.
Do tej pory była przekonana, że właśnie wspinają się na Heklę, toteż nogi się pod nią
ugięły na myśl, że Hekla jest jeszcze dalej. Oparła się o skałę i pomyślała, że czymkolwiek by
ta góra była dla Rolvaaga - ona już nie może iść dalej.
Ale potem powiedziała sobie, że musi, że nie podda się. O mało nie zgubiła śpiwora,
kiedy puściła go, żeby wdrapać się na skałę, do Bjorna. Wyciągnął w jej stronę laskę.
Chwyciła ją prawą dłonią i ścisnęła z całej siły, choć palce miała pozbawione czucia. Rolvaag
wyciągnął Annie na górę. Miała okazję po raz pierwszy dokładnie przyjrzeć się lasce, którą
się podpierał w czasie wspinaczki. Była zrobiona z jakiegoś metalu, zakończona ostrym
kolcem, a na całej długości miała poprzeczne rowki. Wyglądała na zmontowaną z wielu
kawałków. Może w środku była wydrążona, może mężczyzna chował w niej jakieś tajne
elementy swojego ekwipunku?
Zachwiała się. Rolvaag przytrzymał ją, chroniąc przed upadkiem, i głośno się
roześmiał. Spojrzała za krawędz wzniesienia, tam skąd wydobywała się para.
Zemdlała. Zdarzyło się jej to po raz pierwszy w życiu.
ROZDZIAA XI
Doktor założył karabin na lewe ramię, lufą w dół. Na ramionach niósł plecak.
Pomachał w stronę niemieckiego helikoptera. Była to lepsza z maszyn; teraz za jej sterem
siedziała Natalia, mając za towarzyszkę Sarah. Paul Rubenstein, który stał obok, odezwał się:
- To jest najlepsze rozwiązanie, prawda?
- Twierdzisz tak, czy się pytasz?
- Twierdzę.
- Hmm - mruknął John bez entuzjazmu, poprawiając na nosie ciemne okulary. -Zdaje
się, że Natalia uważa, iż Annie skierowała się w tę stronę. Nie mam na razie lepszego
pomysłu, musze więc się zgodzić. Jesteśmy ubrani na czarno. Jeśli Natalia i Kulinarni
uwzględniają nasze wspólne poprawki do wskazań kompasu, to nie będzie żadnego kłopotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]