[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potrzeba nam więcej czasu. Coraz więcej!  Wymachiwał z pasją rękami.
Peters odwrócił się do Hilary:
 Jakie są cztery rodzaje wolności, o których mówi się w waszym kraju? Wolność
woli, wolność od strachu&
 Wolność od głupoty!  przerwał mu Francuz z goryczą.  Tego pragnę! Tego
potrzebuję, by kontynuować pracę. Wolność od idiotycznej ekonomii! Wolność od
krępujących ograniczeń!
 Jest pan bakteriologiem, prawda?
 Tak. Czy ma pan pojęcie, mój przyjacielu, jaka to fascynująca dziedzina
wiedzy? Ale potrzebna jest w niej cierpliwość, bezgraniczna cierpliwość, niezliczone
powtórki eksperymentów& i pieniądze& dużo pieniędzy! Trzeba mieć odpowiednie
wyposażenie, asystentów, surowce! Otrzymując to wszystko, można naprawdę coś
osiągnąć!
 Szczęście?  zapytała Hilary.
Błysnął zębami w uśmiechu, nagle znowu ludzki i normalny.
 Ach, pani jest kobietą, madame. Kobiety zawsze szukają szczęścia.
 I rzadko je znajdują? Wzruszył ramionami.
 Chyba tak.
 Szczęście indywidualne się nie liczy  rzekł Peters poważnie.  Trzeba dążyć
do szczęścia wszystkich, do braterstwa ducha! Robotnicy wolni i zjednoczeni,
posiadający środki produkcji, powinni odciąć się od podżegaczy wojennych i innych
nienasyconych chciwców, którzy trzymają wszystko w swoich łapach. Nauka jest dla
wszystkich. Nie wolno pozwolić, by zawładnęła nią taka czy inna siła.
 Tak  dodał Ericsson ze zrozumieniem  ma pan rację. Władza powinna
należeć do naukowców. To oni powinni rządzić światem. Oni i tylko oni są ludzmi. I
tylko nadludzie się liczą. Pozostali to niewolnicy, których, oczywiście, należy dobrze
traktować. Ale to tylko niewolnicy.
Hilary oddaliła się od grupy. Po kilku chwilach dogonił ją Peters.
 Wygląda pani na przerażoną  zauważył wesoło.
 Bo chyba jestem.  Roześmiała się krótko.  Oczywiście, doktor Barron ma
zupełną rację. Jestem tylko kobietą, nie prowadzę badań z dziedziny chirurgii czy
bakteriologii. Chyba nie mam specjalnie lotnego umysłu. Należę do tych idiotek,
którym zależy na szczęściu.
 Cóż w tym złego?  zapytał Peters.
 Chyba nie pasuję do tego towarzystwa. Widzi pan, jestem tylko żoną, która chce
się połączyć z mężem.
 Bardzo słusznie. Reprezentuje pani wartości podstawowe.
 Aadnie pan to ujął.
 Bo to prawda. Bardzo zależy pani na mężu?  zapytał przyciszonym głosem.
 Czy byłabym tutaj, gdyby mi nie zależało?
 Chyba nie. Podziela pani jego poglądy? Przypuszczam, że jest komunistą?
Hilary postanowiła nie udzielać bezpośredniej odpowiedzi.
 Jeśli już o tym mowa, czy w naszej grupce nie zauważył pan czegoś dziwnego?
 Czego na przykład?
 Mimo że dążymy do tego samego miejsca, nasze poglądy mocno się od siebie
różnią.
Peters zamyślił się.
 Chyba coś w tym jest. Nie zastanawiałem się specjalnie, ale chyba ma pani
rację.
 Wydaje mi się  ciągnęła Hilary  że doktor Barron jest zupełnie apolityczny!
Chce tylko pieniędzy na eksperymenty. Helga Needheim przemawia jak faszystka, nie
jak komunistka. A Ericsson&
 Co z Ericssonem?
 Boję się go. Ma umysł niebezpiecznie owładnięty jedną ideą. Jest jak szalony
naukowiec z jakiegoś filmu.
 Ja wierzę w braterstwo ludzkości, pani jest kochającą żoną, a nasza pani Calvin
Baker? Jak ją sklasyfikujemy?
 Nie wiem. To wyjątkowo trudny przypadek.
 Tego bym nie powiedział. Raczej łatwy.
 Czyżby?
 Wydaje mi się, że chodzi tu głównie o pieniądze. Jest tylko dobrze naoliwionym
trybikiem w maszynie.
 Ona też mnie przeraża  wyznała Hilary.
 Dlaczego? Dlaczego, do licha, ona panią przeraża? Nie ma w niej nic z
szalonego naukowca.
 Przeraża mnie swoją zwyczajnością. Jest taka, jak wszyscy normalni ludzie. A
jednak bierze udział w tej akcji.
 Partia jest realistyczna. Zatrudnia najlepszych  rzekł Peters surowo.
 Ale czy ktoś, kto pragnie tylko pieniędzy, jest najlepszym pracownikiem? Czyż
nie jest możliwe, że przejdzie do konkurencji?
 To zbyt wielkie ryzyko  odparł spokojnie Peters.  Pani Calvin Baker jest
inteligentną kobietą. Nie sądzę, by je podjęła.
Hilary nagle zadrżała.
 Zimno pani?
 Tak, trochę.
 Rozruszajmy się.
Spacerowali przez chwilę tam i z powrotem. W pewnym momencie Peters
zatrzymał się i podniósł coś z ziemi.
 Proszę. Sieje pani drobiazgi.
 O tak, to perła z mojego naszyjnika.  Hilary wyjęła mu kuleczkę z dłoni. 
Zerwał mi się& wczoraj. Wydaje się, że całe wieki temu!
 Nie są chyba prawdziwe? Hilary uśmiechnęła się.
 Nie, oczywiście, że nie. To sztuczna biżuteria.*
Peters wyjął z kieszeni papierośnicę.
 Sztuczna biżuteria powtórzył. Co za nazwa!
Poczęstował ją papierosem.
 Rzeczywiście, tutaj brzmi głupio  przyznała.  Jaka dziwna papierośnica!
Bardzo ciężka.
 Jest z ołowiu. To pamiątka wojenna. Została zrobiona z odłamka bomby, która
przypadkiem tylko nie rozerwała mnie na strzępy.
 Był pan na wojnie?
 Byłem jednym z chłopców, którzy łaskotali takie zabawki, żeby usłyszeć
wielkie  bum . Ale nie mówmy o wojnie. Skoncentrujmy się na przyszłości.
 Dokąd zmierzamy?  zapytała Hilary.  Nikt mi nie chce powiedzieć. Czy&
Powstrzymał ją.
 Lepiej nie spekulować  zauważył.  Musimy jechać, dokąd nam każą, i robić
to, co nam każą.
Hilary ogarnął nagły gniew.
 A pan lubi być ciągle musztrowany? Pozbawiany prawa do własnego zdania?
 Jestem przygotowany na to, co nieuniknione. A to jest nieuniknione. Musimy
osiągnąć światowy pokój, światową dyscyplinę i światowy ład.
 Czy to w ogóle możliwe?
 Wszystko jest lepsze od zamętu, w którym żyjemy. Prawda?
Przez chwilę mało brakowało, by pod wpływem znużenia, samotności i
niezwykłego piękna porannej zorzy Hilary dała się ponieść pasji i gorąco zaprzeczyła.
Chciała powiedzieć:
 Dlaczego oczerniasz świat, w którym żyjemy? Są w nim i dobrzy ludzie. Czyż
zamęt nie jest lepszą pożywką dla życzliwości i indywidualizmu niż ustrój, do którego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •