[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wygodnej podpory i nie musieli nagle, bez przygotowania, stanąć twarzą w twarz z
kłopotami. Jedno i tylko jedno dzieliło ich od spokoju i dostatku: życie
Rosaleen Cload. Jestem głęboko przekonany, że każdy przedstawiciel tej rodziny
myślał przy tej czy innej sposobności:  Gdyby Rosaleen umarła& 
Lynn wzdrygnęła się nerwowo. Poirot umilkł na moment, jak gdyby chciał
utrwalić swoje słowa w pamięci słuchaczy. Następnie podjął:
 Myśl o śmierci, o jej śmierci, nawiedzała Cloadów. Co do tego nie mam
wątpliwości. Czy w konsekwencji pojawiała się również myśl o morderstwie? Czy w
jednym przypadku myśl ta wyszła poza sferę abstrakcji i przybrała postać czynu?
 Nie zmieniając tonu zwrócił się do Rowleya.  Czy myślał pan kiedy o zabiciu
Rosaleen Cload?
 Tak. Kiedy przyszła na farmę. Byliśmy sami. Pomyślałem, że łatwo mógłbym ją
zabić. Była wzruszająca i bardzo ładna, zupełnie jak cielęta, które tamtego
ranka odstawiłem do rzeznika. Widzi pan, człowiek zdaje sobie sprawę, że cielęta
są wzruszające, a przecież się ich pozbywa. Zastanawiało mnie, że ona nie boi
się wcale& Ha! Byłaby wystraszona, gdyby odgadła, co dzieje się w mojej głowie&
Tak, myślałem o tym, kiedy sięgałem po zapalniczkę Rosaleen, aby podać jej
ogień.
 Aha! Zapalniczka została w pańskich rękach i tym sposobem doszedł pan do
jej posiadania  wtrącił mały Belg.
 Tak. Nie mam pojęcia, dlaczego nie zabiłem wtedy Rosaleen. Myślałem o tym.
Mógłbym upozorować wypadek, czy coś takiego.
 Odpowiedz nie nastręcza trudności  wyjaśnił Poirot.  To nie był pański
typ zbrodni. Pan zabił człowieka, ale uczynił pan to w uniesieniu i chyba bez
intencji zabójstwa.
 Na Boga, Tak! Rąbnąłem go w szczękę, a on upadł w tył i uderzył głową o
marmurowe obramowanie kominka. Jak zobaczyłem, że nie żyje, oczom nie mogłem
uwierzyć.  Zwrócił pełen podziwu wzrok w stronę małego Belga.  Skąd pan o tym
wie?
 Sadzę, że dosyć ściśle zrekonstruowałem przebieg pańskich poczynali 
odrzekł skromnie.  Proszę sprostować, jeżeli się w jakimś punkcie mylę.
Przyszedł pan  Pod Jelenia , gdzie Beatrice Lippincott zdała panu relację z
podsłuchanej rozmowy. Wobec tego pobiegł pan zaraz do swojego stryja Jeremiasza,
aby zasięgnąć jego opinii, jako prawnika. Tam musiało zajść coś, co skłoniło
pana do zmiany planów. Mam wrażenie, że domyślam się, co to było. Zobaczył pan
fotografię&
 Tak!  Rowley twierdząco skinął głową  Stała na biurku. Uprzytomniłem
sobie podobieństwo. Zrozumiałem, dlaczego twarz tego faceta, który pytał o
drogę, wydała mi się znana. Przyszło mi na myśl, że Jeremiasz i Frances
napuścili jakiegoś jej krewnego i tym sposobem chcą wydusić pieniądze z
Rosaleen. W oczach mi pociemniało! Co tchu wróciłem  Pod Jelenia , pognałem do
pokoju numer pięć i oskarżyłem rzekomego Ardena czy Underhaya o oszustwo.
Roześmiał się i wcale nie zaprzeczył. Powiedział nawet, że lada chwila spodziewa
się Dawida Huntera z forsą. Szał mnie ogarnął na myśl, że moi krewni robią takie
kawały. Nazwałem go świnią i uderzyłem, a on padł w tył, jak już mówiłem.
96
 Co dalej?  zapytał Poirot po krótkiej pauzie.
 To ta, zapalniczka  podjął młody farmer.  Wypadła mi z kieszeni. Nosiłem
ją przy sobie, żeby przy pierwszej okazji zwrócić Rosaleen. Kiedy upadła na
ciało Trentona, zauważyłem inicjały: D.H. Zapalniczka była nie jej, lecz Dawida.
Od przyjęcia rodzinnego u ciotki Kate zdawałem sobie sprawę& No, mniejsza o to!
Często zdawało mi się, że zwariuję. Czy ja wiem zresztą? Może jestem obłąkany?
Najpierw poszedł John& a pózniej ta cała wojna& Ja nie potrafię mówić o takich
sprawach, ale chwilami szalałem z rozpaczy i złości& Teraz znowu Lynn i ten
przybłęda! Wywlokłem trupa na środek pokoju i przekręciłem twarzą do podłogi.
Wziąłem ciężkie żelazne szczypce i& nie będę wdawał się w szczegóły. Wytarłem
ślady palców, oczyściłem marmurowe obramowanie kominka. Pózniej nastawiłem
wskazówki jego zegarka na dziewiątą dziesięć i zegarek rozbiłem. Zabrałem
książeczkę żywnościową i dokumenty nieboszczyka. Chciałem utrudnić stwierdzenie
jego tożsamości. To wszystko. Wyszedłem z pokoju. Nie wątpiłem, że Dawid
wpadnie, bo obciąży go dodatkowo zeznanie Beatrice Lippincott.
 Dziękuję  wtrącił Hunter.
 A następnie  zabrał głos Poirot  zwrócił się pan do mnie. Zagrał pan
niezłą komedyjkę, prawda? Prosił pan abym wyszukał kogoś, kto znał Roberta
Underhaya. Nie wątpię, że Jeremiasz Cload powtórzył krewnym opowieść majora
Portera. Przez dwa lata cała rodzina żywiła tajoną nadzieję, że mimo wszystko
nieboszczyk może się zjawić. Te pragnienia wpłynęły nawet na manipulacje z
wirującym stolikiem, uprawiane przez panią Lionelową, Było to podświadome, ale
nawet ten drobny incydent miał znamienną wymowę. Eh bien, robię magiczną
sztuczkę i pochlebiam sobie, że wywieram piorunujące wrażenie. Tymczasem to ja
jestem wystrychnięty na dudka. Idziemy, panie Cload, do majora Portera.
Gospodarz częstuje mnie papierosem i mówi zwracając się do pana:  Wiem, że pan
nie pali . Skąd może wiedzieć? Przecież podobno spotykacie się pierwszy raz w
życiu. A ja, głupi, nie dostrzegłem prawdy. Nie domyśliłem się, że panowie ubili
już interes. Nic dziwnego, że Porter był nieswój podczas śledztwa. Chcieliście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •