[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umiejętność Lily do odkrywania wewnętrznego miejsca, do po prostu bycia, jak to wyraziła,
pomogła jej przetrwać trudne chwile w Hiszpanii. Nie zapyta jej o to. Nie potrafił nawet o tym
myśleć.
Doszli do doliny i ścieżki prowadzącej do domku i jeziorka znajdującego się u wodospadu.
Wszyscy zniknęli już za wzgórzem, między drzewami. Kiedy obydwoje podeszli bliżej, zatrzymali
się jednocześnie pod wpływem niewypowiedzianego porozumienia i napawali oczy pięknem
widoku, a uszy kojącym dzwiękiem spadającej wody.
- Tak - odezwała się wreszcie z westchnieniem. - To jedno z takich miejsc. Teraz wiem,
dlaczego tutaj przychodzisz.
Zauważył, że od czasu swego przyjazdu nie zwraca się do niego po imieniu, chociaż
przypomniał jej, że jest jego żoną i powinna tak mówić. Tęsknił za tym, by usłyszeć swe imię z jej
ust. Pamiętał, że w noc poślubną brzmiało niemal jak intymne wyznanie. Nie mógł jednak, nie
chciał naciskać na nią. Musiał dać jej czas.
- Chodzmy, obejrzysz domek - powiedział.
Niespodziewanie uprzytomnił sobie z niejakim zaskoczeniem, że nigdy nie przychodził tutaj
z Lauren, a przynajmniej nie od czasów dzieciństwa.
Domek składał się tylko z dwóch urządzonych przytulnie pomieszczeń. W każdym
znajdował się kominek, a obok leżało przygotowane drewno, na wypadek zimnego dnia lub nocy.
Czasami nocował tutaj. Zdarzało się tak często w ciągu ostatniego roku, kiedy wspominał swe życie
w dziewięćdziesiątym piątym pułku i lata spędzone na półwyspie, i pogrążał się w niespokojnej,
niewypowiedzianej tęsknocie.
Nie, wcale nie niewypowiedzianej. Tęsknił tutaj za Lily, którą stopniowo pokochał przez te
wszystkie lata, od kiedy ją znał, chociaż ta miłość przemieniała się w namiętność bardzo krótko,
zanim rozkwitła w nocy przed jej śmiercią.
W Newbury próbował zapomnieć o Lily. Próbował tutaj myśleć tylko o nowym życiu, życiu
pełnym obowiązków, do których został wychowany i wykształcony, życiu, w którym czekała na
niego Lauren. Przychodził do domku, by wspominać i pogrążać się w żałobie.
Nadal trudno mu było uwierzyć, że Lily nie umarła. %7łe jest tutaj. Teraz.
Zajrzała do sypialni, jednak to drugie pomieszczenie zdawało się bardziej ją fascynować.
Znajdowały się tu krzesła, stół, książki, papier, pióra i atrament, a z okien roztaczał się widok na
wodospad. Neville uwielbiał siadać tutaj, czytać i pisać. Lubił również siedzieć i po prostu patrzeć.
Może właśnie to Lily nazywała byciem.
- Czytasz tutaj - powiedziała, biorąc jedną z książek, kiedy już zdjęła kapelusz i odłożyła go
na jedno z krzeseł. - Poznajesz inne światy i myśli innych ludzi. I możesz wracać do nich i czytać je
na nowo.
- Tak.
- I czasami zapisujesz swoje myśli - ciągnęła, przesuwając palcem wzdłuż jednego z piór. -
Możesz wrócić do nich, czytać je znowu i przypomnieć sobie, co myślałeś lub co czułeś.
- Tak. - Zauważył, że jej głos jest pełen tęsknoty.
- To musi być jedna z najwspanialszych rzeczy na świecie - móc czytać i pisać - stwierdziła.
Neville zrozumiał, że wiele rzeczy przyjmował za oczywiste. Nigdy tak naprawdę nie
zdawał sobie sprawy, jakie przywileje, jakie możliwości dawało mu wykształcenie.
- Może ty również mogłabyś się nauczyć, Lily - zaproponował.
- Może - zgodziła się. - Chociaż prawdopodobnie jestem już za stara. Wydaje mi się, że nie
byłabym dobrą uczennicą. Tatuś zawsze mawiał, że nauka pisania była najtrudniejszą rzeczą, jakiej
dokonał. Nie uważał tego za łatwą sprawę. - Odłożyła książkę, podeszła do okna i wyjrzała na
zewnątrz.
Nie miał zamiaru zadawać jej pytań, na które odpowiedzi bał się usłyszeć - z pewnością
jeszcze nie teraz. Nie czuł się na tyle silny, by to wiedzieć. Jednak i czas, i miejsce wydały się
odpowiednie, a słowa same cisnęły mu się na usta.
- Lily, opowiedz mi, przez co przeszłaś.
Podszedł do niej, spoglądając w jej twarz. Opuszkami palców dotknął jej policzków.
Wyglądała tak delikatnie, a wiedział przecież, że na swój sposób była twarda niczym jego
najbardziej zahartowani żołnierze.
- Czy możesz o rym mówić?
Zwróciła ku niemu głowę, jej błękitne oczy spojrzały mu prosto w twarz. Co najdziwniejsze,
sprawiały wrażenie jednocześnie zranionych i spokojnych. Jakby to, przez co przeszła, zraniło ją,
może nawet na zawsze, ale nie złamało. Tak przynajmniej zdawał się mówić jej wzrok.
- Była wojna - powiedziała. - Widziałam gorsze cierpienie niż moje. Widziałam okaleczenie,
tortury i śmierć. Nikt mnie nie okaleczył. Nie umarłam.
- Czy byłaś... torturowana?
Potrząsnęła głową.
- Bito mnie kilka razy - odparła. - Kiedy... kiedy nie sprawiłam się zadowalająco. Ale tylko
ręką. Nigdy tak naprawdę mnie nie męczono.
Chciałby, żeby ten hiszpański partyzant nagle pojawił się przed nim. Własnoręcznie
połamałby mu wszystkie kości i rozerwał na strzępy. Bił Lily? Brzmiało to równie okropnie jak
gwałt.
- Nie byłaś więc torturowana - powiedział. - Tylko bita i.. wykorzystywana.
- Tak. - Opuściła wzrok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •