[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdzieniegdzie układając kamienie, na wypadek silnego wiatru.
- Zaletą tego miejsca jest szerokie łóżko - uśmiechnęła się zalotnie Sebjorg.
Po lewej stronie izby stało solidne, szerokie łoże, przykryte skórami. Obok
znajdował się mały stolik, a wzdłuż przeciwległej ściany biegła ława, która
służyła zarówno za miejsce do siedzenia, jak i do spania. Na prawo od drzwi
znajdowało się otwarte palenisko, a obok małe okno.
- Okno? - Hans zdziwił się niezmiernie. - Co za rozrzutność!
- Nie. Okno służyło zawsze do wypatrywania zwierzyny. Stąd jest naprawdę
świetny widok, myśliwi mogą więc siedzieć w cieple i drwić sobie z jesiennych
wiatrów.
- No, tak. - Hans przywiązał konia w zagajniku nieopodal chaty i wszedł do
środka. - A to dopiero! Niczego tu nie brakuje.
Na ławie, pod ścianą stały dzbany, drewniane talerze, garnki i misy. Na stole
znalazły się nawet dwa świeczniki. - Chyba się nas tu spodziewano.
- Wcale mnie to nie dziwi - Sebjorg uśmiechnęła się znacząco. - Jest nawet
butelka rumu, śmietana i konfitury. Zaczęła się zastanawiać, że może spotkanie
z botanikiem nie było przypadkowe.
- To dla nas?
- Chyba tak. Na butelce jest wiadomość:  Niedobrze za dużo i niedobrze za
mało. Nowożeńcom potrzebny jest łyk w spokoju. Sebjorg przeczytała to na
głos i roześmiała się, gdy rozpoznała pismo. - To od taty! Założę się, że on i
Knut wiedzieli o botaniku. To na pewno Linn przyniósł tu tę świeżą śmietanę,
bo wiaderko nie stało tu długo.
- A więc nas oszukał - roześmiał się Hans. - A tyle się naopowiadał o
górskich wędrówkach.
- Pewnie mówił prawdę. Zbiera rośliny i potem je opisuje, ale dzisiaj
otrzymał dodatkowe zadanie. Miło z jego strony, że zadał sobie tyle trudu.
- Wodę musimy przynieść aż z jeziora? - Hans odstawił strzelbę blisko
drzwi, a ciężką kurtkę odwiesił na kołku. Nauczył się, że dobrze jest mieć ze
sobą ciepłe ubranie na wyprawę, niezależnie od tego jak mocno świeci słońce
na początku.
Sebjorg przywołała go ruchem ręki i pokazała w stronę mchu, kawałek od
chaty. Hans usłyszał cichy szum strumyka, a gdy przyjrzał się dokładniej,
zobaczył otwór w mchowym pokryciu, a w nim błysk wody.
- yródełko? Takie jak w Leśnym Rogu?
- Tak, dzięki temu mamy zawsze świeżą wodę. A tutaj... - Sebjorg podbiegła
do wielkiego głazu, odsunęła na bok kilka mniejszych kamieni i wyciągnęła
wiadro. - Tu mamy sprzęt do łowienia. Możemy użyć łodzi po drugiej stronie
jeziora.
- Zwietnie to zaplanowałaś. - Hans napełnił wodą wiadro i zaniósł je do
chaty. - Może usiądziemy na zewnątrz i coś zjemy?
Nieco pózniej odpoczywali, wtuleni w siebie, przyglądając się
zachodzącemu słońcu. Drobne chmurki sunęły leniwie nad szczytami, a dolinę
wypełniał śpiew siewki i brodzca. %7łycie w górach płynęło swoim własnym
rytmem.
Wieczorem ubrali się i postanowili nałowić trochę ryb. Liczyli, że złapią
kilka pstrągów na wieczorny posiłek. I rzeczywiście, tym razem ryby brały i
wkrótce w wiaderku znalazły się cztery pokazne pstrągi.
Chwilę po zachodzie, gdy lustro wody wygładziło się, jezioro się roziskrzyło
i wyglądało jak zaczarowane. Sebjorg i Hans przycupnęli nad brzegiem i zajęli
się patroszeniem, gdy nagle, tuż obok, coś zaszeleściło. Po chwili ujrzeli małe,
brązowe zwierzątko. Gronostaj przemknął nieopodal i zanim się spostrzegli,
schwycił jedną z ryb. Za chwilę już go nie było.
- Ach, ty rozbójniku! - zawołała Sebjorg, wypatrując gronostaja - To nasza
kolacja!
- No, ale się urządził - narzekał Hans. - A my za to głodni. Musimy odtąd
bardziej pilnować naszego połowu.
Po kolacji, na którą składały się pieczone pstrągi z kwaśną śmietaną, Hans i
Sebjorg rozmawiali o swoich planach i o działalności w Ostrup. Sebjorg
uważała, że Hans mógłby szyć futrzane kamizelki, a ona mogłaby wykonać do
nich srebrne guziki z roślinnym motywem.
- Może dodam jakiś motyw górskich kwiatów - myślała głośno. - Niektóre
łatwo narysować, na przykład goryczkę albo dzwonek.
- Doskonały pomysł.
- A może nasz botanik umie rysować?
- Spytamy go, gdy znowu się spotkamy - uznał Hans. - A czy trudno byłoby
wykończyć brzeg kieszonki srebrem?
- Brzeg kieszonki?
- Właśnie. Kieszenie kamizelki mogłyby mieć srebrny brzeg.
- Mogę rozbić paseczki srebra zupełnie płasko.
- No właśnie, o to mi chodzi. - Hans złapał ołówek i zaczął rysować. - Chyba
stworzymy coś niepowtarzalnego.
Sebjorg i Hans jeszcze długo po północy rozprawiali o planach na
przyszłość. A wkrótce miało się okazać, że ich pomysły bardzo się przydadzą.
Rozdział dziewiąty
Sianokosy na górskim pastwisku, latem tysiąc osiemset sześćdziesiątego
szóstego roku, trwały krótko, bo za kosy chwycili razem Knut, Hans, Johan i
Fabian. Johan wykazał prawdziwy talent: szybko uzyskał dobry pogłos kosy,
ścinał trawę aż do ziemi i rychło zaczął wyprzedzać innych, oprócz Knuta,
oczywiście. Knut często go chwalił, więc chłopakowi nie przeszkadzało, że po
długim dniu pracy bolą go plecy i ramiona. Poza tym ból ustał po kilku dniach,
gdy nabrał większej wprawy. Tak naprawdę Johan czuł się zawiedziony, gdy
nie było już trawy do skoszenia.
Hannah zauważyła, że chłopak - i tak przystojny - wygląda jeszcze lepiej z
opalonym torsem. Nic więc dziwnego, że dziewczęta rzucają mu przeciągłe
spojrzenia, pomyślała. Na weselu krążyły wokół niego niczym ćmy!
- Sądzę, że powinieneś przyjeżdżać tu co lato - powiedziała, gdy kosiarze
odpoczywali, siedząc na ziemi i pijąc zimną wodę. Kobiety także były zgrzane,
bo ciężko było przewracać i grabić siano. Pogoda dopisywała, więc siano
pozostawiono do wyschnięcia na ziemi. To zaś, które skoszono wcześniej,
grabiono na noc w kopki, a w dzień rozgarniano. - Knut jeszcze nigdy nie miał
tak dobrego pomocnika, jestem tego pewna - dodała zdecydowanym tonem.
- To prawda - potwierdził Knut. - Po zaledwie jednym sezonie jesteś
naprawdę wytrawnym kosiarzem.
- A ja to co? - spytał Hans z udawaną skargą. - Nie oszczędzałem pleców i
miałem dłonie pełne pęcherzy, ale nikt tego nawet nie zauważył. Czy to ma być
podziękowanie?
- Ha! - prychnął Knut ze śmiechem. - Masz jeszcze przed sobą wiele lat jako
rolnik i kosiarz, więc na pewno nabierzesz wprawy.
- Co? A ja naiwny myślałem, że mi całkiem dobrze idzie i że wkrótce będę
świetny. - Hans pokręcił głową, aż zatańczyły jego kręcone włosy. - A teraz
proszę, pobił mnie ten młodzik.
- Nie martw się, wujku Hansie - odezwał się ze współczuciem Magnus i
podał mu kawałek słodkiego serka. - Za rok będziesz lepszy.
Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Hannah poczuła, jak bardzo ceni
sobie takie chwile, gdy wszyscy są razem. Dzieci bawiły się swobodnie, ale
gdy dorośli robili przerwy, siadały razem z nimi. Liczyły na jakiś dobry kąsek,
a poza tym było wtedy wiele żartów i śmiechu. Mężczyzni żartobliwie
zaczepiali kobiety, jak za czasów młodości. Wszyscy wydawali się odprężeni,
choć Hannah dobrze wiedziała, że każdy myślał o tym, by jak najszybciej
zwiezć suchą paszę pod dach. Mimo tego corocznego, ukrytego niepokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •