[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Walhalli. - Pokazywał mi cudowne rzeczy, których nigdzie przedtem nie widziałem.
Powiedział, że bardzo by chciał gościć wielkiego Thora i dać mu podarki ze swego skarbca,
ale nie śmie go prosić, bo lęka się samego nawet widoku młota Mjollnira, który zabił tak
wielu olbrzymów.
Loki powtarzał to zawsze w obecności Thora, i w końcu jego kuszące słowa odniosły
skutek, bo Gromowładny nie był skłonny do podejrzeń względem nikogo - nawet wobec
olbrzymów, i nie zdawał sobie sprawy, jak łatwo już przychodziło Lokemu ze względu na
osobiste urazy i ze złości zdradzać Asów i pomagać olbrzymom w walce z nimi.
Pewnego więc dnia Thor wyruszył ze swym pachołkiem Thjalfim, pozostawiając młot
Mjollnir zawieszony na ścianie Thrudvangar. Budząc z uśpienia piorun, przelecieli nad
Midgardem w wozie zaprzężonym w kozły i przybyli wreszcie nad brzeg Vimuru do
wielkiego domu, w którym mieszkała Grid.
Była to sprzyjająca mu olbrzymka, która pomagała Odinowi w pierwszych dniach
świata i została matką jego syna, Vidara milczącego, pana lasów.
Grid przyjęła Thora mile, gdyż kochała wszystkich Asów. Kiedy siedzieli przy
obiedzie, zapytała go, dokąd się wybiera tak blisko granicy Jotunheimu, i to bez Mjollnira w
ręku.
- Idę w odwiedziny do Geirroda, władcy trolli - odpowiedział Thor. - Jest on bowiem
przyjacielem Asów i prosił, abym przyszedł jako gość do jego
zamku i ucztował z nim. Słyszałem, że ma on bogactwa takie, jakich nawet my w
Asgardzie nie widujemy. Przebiegły Loki spędził u niego wiele dni i zdumiał się tym, co
widział w jego zamku.
- Obawiam się, że przebiegły Loki oszukał ciebie - powiedziała Grid. - Wiem przecież
dobrze, że Geirrod, władca trolli, to zły i podstępny olbrzym, że niedobrze jest mieć z nim do
czynienia, że wcale nie sprzyja Asom, a już najmniej temu, w którego ręku Mjollnir tak
często zadawał śmierć olbrzymom.
- Rad jestem, że mnie ostrzegłaś - odpowiedział Thor - ale teraz nie mogę zawrócić,
bo olbrzymi okrzyczą mnie tchórzem.
- Idz więc do zamku Geirroda - poradziła Grid - ale wez ze sobą mój pas mocy i ten
żelazny pręt, który nazywają rózgą Grid, i te żelazne rękawice. Mając to zdołasz się oprzeć
Geirrodowi i trollom. Strzeż się jego zdradzieckich podstępów, bo nie wiem, w jaki sposób
chce sprowadzić na ciebie nieszczęście.
Nazajutrz Thor pozostawił swój wóz u Gridy, a sam pieszo, w asyście tylko Thjalfego
wyruszył w drogę. Szedł brzegiem rzeki Vimur aż do miejsca, gdzie wypływała bystrym
potokiem z jarów pomiędzy górami Jotunheimu.
Zapiął na sobie pas mocy i wstąpił w kłębiące się wody wspierając się rózgą Grid, by
nie porwał go wartki prąd. Thjalfi szedł za nim, trzymając się pasa mocy, żeby go woda nie
zniosła.
Kiedy Thor dobrnął do środka potoku, wydało mu się, że prąd pcha go ze zdwojoną
siłą i spostrzegł, że woda podnosi się i sięga mu ramion.
Kiedy woda wznosiła się nadal i przepływała coraz szybciej, Thor spojrzał w górę
potoku i zobaczył córkę olbrzyma Geirroda, Gjalp, która stała jedną nogą na jednym, drugą
na drugim brzegu nad wielkim wodospadem i ręką popędzała wody.
- Rzeka musi być zahamowana u zródła! - zawołał i nachyliwszy się wyrwał ogromny
kamień z dna potoku i rzucił nim tak celnie, że zahamował przypływ wody i zdołał dotrzeć do
drugiego brzegu.
Tutaj prąd go zniósł, ale udało mu się chwycić konarów górskiego jesionu rosnącego
na brzegu i dzięki temu wdrapał się na bezpieczne miejsce i przyciągnął Thjalfego. Z tego to
powodu jesion ów nazywał się odtąd drzewem ratującym Thora.
Znalazłszy się bezpiecznie na drugim brzegu rzeki Vimur, Thor i Thjalfi bez trudu
posuwali się dalej, aż ujrzeli ogromną górę - zamek Geirroda - z której komina wypływały
chmury czarnego dymu. Kiedy podeszli bliżej, spotkały ich trolle i powitały w imieniu swego
władcy.
- Chodzcie z nami do domu dla gości - zapraszały. - Przygotowany jest tam dla was
pokój, gdzie poczekacie chwilę, aż Geirrod będzie gotów przyjąć was jak należy w wielkiej
sali zamku.
Wprowadzono ich do ogromnego pomieszczenia o kamiennym suficie i tutaj trolle
zostawiły ich na chwilę samych.
Thor, zmęczony po przeprawie przez rzekę, chętnie usiadł na jedynym w sali krześle,
opadając na poręcz, aby odpocząć. Wtem poczuł, że krzesło unosi się z podłogi i sunie w
górę, co grozi mu zgnieceniem o belki powały. Z szybkością błyskawicy władca burzy wsparł
się rózgą Grid o strop, pchając z całych sił krzesło ku podłodze. Usłyszał donośny chrzęst, coś
pękło i spod krzesła dobiegły go przerazliwe piski.
Zeskoczył z krzesła i zobaczył pod nim dwie córki Geirroda, Gjalp i Greip, z
przetrąconymi kręgosłupami.
Zacisnął mocniej pas mocy, wciągnął żelazne rękawice i z wściekłością wypadł z
gościnnych apartamentów.
- Córki Geirroda spotkała słuszna kara! - krzyczał. - Chciały mnie zmiażdżyć o
powałę. Muszę się przekonać, czy i sam Geirrod jest taki podły, że knuje zdradę, chcąc zabić
gościa w swoim własnym zamku.
Przed domem dla gości czekały trolle, które zaprowadziły Thora i Thjalfego do
wielkiej sali. Po obu jej stronach płonęły ogromne ognie i poprzez dym i płomienie Thor
dojrzał, stojącego w głębi, przy największym ogniu, olbrzyma Geirroda.
Thor powoli posuwał się ku niemu, a kiedy był już blisko, władca trolli nagle chwycił
ogromną parę szczypiec, wyciągnął z ognia rozpaloną do białości sztabę metalu i cisnął nią w
Thora.
Ale Thor szedł ostrożnie. Kiedy zobaczył, że leci ku niemu rozpalona do białości
sztaba metalu, pochwycił ją rękami w żelaznych rękawicach, zakręcił nad sobą i odrzucił ku
Geirrodowi.
Władca trolli dojrzał ją w locie i schował się za żelazny słup, by się przed nią
uchronić. Ale sztaba przebiła żelazny słup, stojącego za nim Geirroda, mur zamku i wryła się
głęboko w ziemię.
Thor odwrócił się i wypadł z sali, wymachując rózgą Grid i kładąc pokotem
stojące lam trolle. Nie obejrzawszy się nawet za siebie, obaj, Thor i Thjalii, dobiegli do brodu rzecznego, bez
trudu przeszli tym razem przez Yimur i wrócili do domu Grid.
Thor oddal Grid jej rózgę i .rękawice, ale na jej życzenie zatrzymał pas mocy. Wsiadł
do swego wozu i popędził w tryumfie do Asgardu.
Nie zaprzątał już sobie więcej głowy Geirrodem i jego zamkiem i nawet nie raczył
zawiadomić Lokego o tym, co się tam zdarzyło. Jednakże w Midgardzie szerzyły się wieści o
jego czynach i w końcu król Danii Gorm, postanowił wyruszyć na poszukiwanie zamku
Geirroda.
Wyruszył w trzy okręty i zabrał na pokład mądrego podróżnika Thorkila.
Rozpostarłszy żagle popłynęli morzem ku wielkiej Vimur, która mieszkańcom Midgardu
wydawała się tak szeroka jak sam ocean.
%7łeglowali przez wiele dni płynąc powoli przy łagodnym wietrze. Kiedy w końcu
dobili do lądu, niewiele pozostało żywności na statkach, a ludzie byli głodni.
Zobaczyli na brzegu ogromne stada pasącego się bydła, tak łagodnego, że pozwalały
człowiekowi podejść zupełnie blisko.
- Zabijcie tylko tyle, ile dzisiaj zjecie - ostrzegał ich Thorkil. - Jeżeli zabijecie więcej,
sprowadzicie zemstę duchów rządzących tą wyspą.
Ale nie zwracali na niego uwagi. Ubili wiele sztuk bydła chcąc zabrać mięso na
przyszły użytek. Nocą zaatakowała ich armia trolli, a ich wódz olbrzym brodził po morzu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •