[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którą Jasper uważał za zbyt seksowną na imprezę u Ralpha.
No cóż, nie miała zamiaru włożyć całunu, a w gorsetowym wdzianku wyglądałaby
jak prostytutka na spotkaniu z klientem. Wobec tego pozostawała jedwabna sukienka.
Nagle poczuła takie zdenerwowanie, że usiadła na brzegu łóżka. Zachowywała się
głupio, strojąc się i ciesząc na kolację, która była w sumie tylko praktycznym i logicz-
nym rozwiązaniem problemu żywieniowego. Jasper nie wracał, pani Daniels wyszła, a
żadne z nich nie umiało gotować i mieli dosyć siedzenia w zamku.
- To nie jest randka - mruknęła raz jeszcze i znów popatrzyła na siebie.
Nie mogła nie zauważyć, że jej oczy lśnią.
Kit odłożył skoroszyt z korespondencją z urzędem skarbowym i popatrzył na zega-
rek. Była równo siódma. Przeciągnął się i podziękował Opatrzności za to, że nie pracuje
na co dzień za biurkiem. Był sztywny, zmęczony i niespokojny, a także sfrustrowany -
oczywiście dlatego, że spędził cały dzień w otoczeniu papierów. To nie miało nic wspól-
nego z pożądaniem, które odczuwał niemal nieustannie i przez które nie był w stanie się
skupić. Nieustannie wracał myślami do chwili, gdy zadzwonił telefon, kiedy już miał po-
całować Sophie.
R
L
T
Tym razem jednak nie chciał jej niczego udowadniać ani jej przyłapywać, tylko po
prostu jej pragnął. Westchnął ciężko, zastanawiając się, po diabła zaprosił ją na kolację.
Z drugiej strony jednak to nie była żadna randka. Po prostu dbał o nią w imieniu Jaspera.
Zgasił światło w bibliotece i ruszył przez korytarz. W pewnej chwili, słysząc kroki
na kamiennych schodach, spojrzał w górę i ścisnęło mu się serce.
Sophie wyglądała pięknie - nieprawdopodobnie, niezaprzeczalnie pięknie. Kit
uświadomił sobie, że nie zdoła siedzieć naprzeciwko niej i nie skupiać się na tej urodzie.
Miała na sobie jedwabną sukienkę, która opinała ją niczym druga skóra, na tyle długą,
żeby wyglądała zarazem skromnie i bardzo seksownie.
Sophie przystanęła i spojrzała na niego niepewnie. Kit zrozumiał, że czekała na ja-
kiś komentarz. Odkaszlnął.
- Wyglądasz świetnie - oznajmił ponuro.
Miał powiedzieć, że wygląda pięknie, ale powstrzymał się w ostatniej chwili, gdyż
wydało mu się to zbyt poufałe.
- Za bardzo się wystroiłam - powiedziała. - Tak naprawdę nie mam nic innego, ale
mogę włożyć dżinsy, jeśli...
- Nie - przerwał jej. - Wyglądasz w porządku, a ja umieram z głodu. Chodzmy już,
dobrze?
Zabrał ją do restauracji w Hawksworth, nastrojowego lokalu ukrytego na jednym z
podwórzy nieopodal rynku. Na szczęście światło we wnętrzu było przygaszone, więc
Sophie mogła się odprężyć w swojej zbyt eleganckiej sukience.
- Miałeś rację - powiedziała pogodnie. - Dobrze wydostać się z zamku i trafić
gdzieś, gdzie jest ciepło.
Kierownik sali rozpoznał Kita i zaprowadził ich do najlepszego stolika w cichym
kącie sali, tuż obok kominka.
- Widzę, że Alnburgh nie spełnił twoich oczekiwań - zauważył Kit oschle, wpatru-
jąc się w listę win, a Sophie natychmiast przypomniała sobie podróż ze stacji, kiedy po
raz pierwszy zobaczyła zamek.
- Powiedzmy, że jestem wielką fanką centralnego ogrzewania - odparła szczerze. -
W dzieciństwie uważałam, że mogę mieszkać gdziekolwiek, byleby było tam ciepło.
R
L
T
Pomyślała, że nie mogłaby powiedzieć nic głupszego i szybko opuściła wzrok.
Wcale nie miała ochoty opowiadać mu o swoim dzieciństwie. Doszła do wniosku, że nie
powinna pić za dużo, bo jeszcze przed deserem ujawni prawdę o sobie i Jasperze.
- Gdzie mieszkasz? - spytał Kit.
Odłożył menu i spojrzał wprost na nią.
- W Crouch End. - Jego badawcze spojrzenie onieśmielało ją. - Razem z dziewczy-
ną o imieniu Jess. Czy może mieszkałam, bo potem pojechałam do Paryża na dwa mie-
siące, żeby zagrać w tym filmie o ruchu oporu, a kiedy wróciłam, okazało się, że wpro-
wadził się jej chłopak. Chyba muszę poszukać czegoś nowego.
- Nie wprowadzisz się do Jaspera?
Pokręciła głową i uśmiechnęła się na myśl o reakcji Sergia.
- Kocham Jaspera, ale to nie jest...
Nagle umilkła, gdy pojawiła się kelnerka - smukła ciemnoskóra dziewczyna, która
[ Pobierz całość w formacie PDF ]