[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żyło na świecie takich ludzi jak Rawat, myślących tylko o bieganiu po stepie. Stanowisk
było mało. Chętnych do ich objęcia aż nadto.
A Tor? Twierdzy Tor podlegały dwa wojskowe okręgi. I wszyscy, ale to chyba wszy-
scy bez wyjątku tysięcznicy i nadsetnicy, jacy tutaj byli, uważali zgodnie, że niesta-
ry stażem setnik średniej stanicy, uczestnik przegranej bitwy, jest ostatnią w tej części
Armektu osobą, której można powierzyć komendanturę okręgu. Ambegen przeczuwał
kłopoty. I nie omylił się.
Tkwiąc w Torze, już po tygodniu zaczął rozumieć sposób myślenia siedzących tu-
taj ludzi. Nawet im się nie dziwił. Potężne mury twierdzy, chociaż zimne, pozostawały
zupełnie obojętne na strugi jesiennego dżdżu, a potem pierwsze uderzenia zimy. Sie-
dząc wygodnie, z nogami wyciągniętymi przed siebie, bardzo łatwo było snuć plany
bitew, obracając w głowie posłuszne liczby, mające przedstawiać siłę wojsk. Kiedyś je-
den z młodszych wiekiem oficerów, wziąwszy go na stronę, zaczął kreślić na szerokiej
karcie ustawienie wojsk pod Alkawą. Wypytywał o szczegóły, nanosił je na mapę , i od
247
ręki wyjaśniał Ambegenowi, jakie błędy popełniono w bitwie. Ambegen przerwał mu
wtedy. Wziął pióro i narysował pole bitwy raz jeszcze. Zaznaczył krętą linię rzeki, mo-
kradła, las i bezbronną po wyjściu wojska stanicę, którą trzeba było osłonić. Tam, gdzie
oficer rysował równe prostokąty i kwadraty, mające oznaczać oddziały, Ambegen na-
dziobał piórem mnóstwo małych kropeczek ( Ci stracili swojego dowódcę, a nowy ich
wcale nie znał ), dalej wykreślił nierówny, postrzępiony wielokąt ( Ci mieli zdrożone
konie, byli głodni i śpiący, stawili się do bitwy prosto z marszu ), jeszcze dalej, zamiast
wielkiego prostokąta centrum, pojawiło się kilka małych trójkącików i kwadracików
( Ci byli zlepkiem oddziałów z różnych stanic, pierwszy raz pod wspólnym dowódz-
twem ). Oficer ze zmarszczonym czołem przyglądał się czemuś, co zamiast pięknego
bitewnego szyku zaczęło przypominać dziecinny gryzmoł. Ja wiem, panie rzekł mu
jeszcze Ambegen że w tej bitwie popełniono błędy. Ale stąd, z tego zamku, wszystko
wygląda inaczej. Siedzę tu zaledwie parę dni, a też już prawie nie chce mi się wierzyć,
że moja jazda z Erwy może przejść w tym mrozie i śniegu co najwyżej dziesięć mil
dziennie. . .
Wzruszył ramionami i poszedł.
248
Komendantem Wojskowych Okręgów Wschodnich Pogranicza był nadtysięcznik
L.N.Miven, człowiek naprawdę niegłupi i przewidujący (jak bardzo przewidujący, zoba-
czył Ambegen natychmiast, gdy po bitwie alkawskiej stawił się w Torze; Miven pokazał
mu wtedy dość stary już list od. . . mędrca-Przyjętego, jednocześnie pytając: Czy za-
szło coś, o czym mowa w tym piśmie? ). Miven uczciwie zarobił na swoje stanowisko,
służąc chyba we wszystkich krainach imperium, pod Północną Granicą także. Był jed-
nak człowiekiem niezbyt zdecydowanym, czasem chwiejnym i uległym, nade wszystko
zaś łatwowiernym. Ambegen nie miał pojęcia, kto i co powiedział komendantowi;
dość, że jego wyjaśnienia, dotyczące bitwy pod Alkawą i pózniejszych działań, naraz
przestały wystarczać. Nie było na razie mowy o wstrzymaniu zapowiedzianej nomi-
nacji. Ale wciąż nie mógł wracać do Erwy, ponadto wszczęto jakieś. . . półoficjalne
dochodzenie. Ambegen nie był głupi, od samego początku przedstawiał rzecz tak, by
nie było żadnych wątpliwości, że zarówno pod Alkawą, jak i potem, zrobił wszystko,
co w podobnej sytuacji zrobić należało (tak zresztą wyglądała prawda). Teraz temat od-
żył. Nie przedstawiono mu żadnych zarzutów, szczególnie tak ciężkich, jak tchórzostwo
czy nieudolność. Jednak najwyrazniej chciano znalezć do tego choćby pretekst. Spośród
249
wszystkich oficerów okręgu Alkawy, od setnika wzwyż, Ambegen był jedynym, który
wywodził się z tarczowników i tylko dlatego powierzono mu wówczas dowodzenie
ciężkozbrojnym prawym skrzydłem. Była to zresztą decyzja ze wszech miar słuszna,
roztropnie wybrano kogoś, kto najlepiej mógł wywiązać się z zadania, pomijając na-
wet starszeństwo funkcji i stopni. Rozgrzebano sprawę powtórnie. Znów wypytywano,
co było przyczyną odwrotu tarczowników. Ambegen od nowa tłumaczył, że osłaniał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]