[ Pobierz całość w formacie PDF ]

klamy leżący na biurku. Przedstawiała pra-
wdziwego kowboja, twardziela w znoszo-
nych dżinsach, skórzanych rękawicach i spa-
lonym słońcem kapeluszu. Jedyna nowa część
238 Kimberly Raye
garderoby, którą miał na sobie, to były buty.
Buty Westonów.
 Spróbujemy wzbudzić w ludziach tęsk-
notę za tym, co utracili. Wracamy do korze-
ni.
Obejrzała uważnie reklamę i uśmiech roz-
jaśnił jej twarz.
 To jest świetne. Naprawdę jesteś w tym
dobry.
 No pewnie. Nie wymyśliłem tego w je-
den dzień: to rezultat dziesięciu lat pracy.
Spójrz.  Wyciągnął skądś parę błyszczących
czerwonych kowbojek. Znajomy znak firmo-
wy Westonów widniał wypalony na obcasie,
ale było w nim coś nowego.  To nasz pomysł.
Chcemy zmienić trochę modele dla kobiet.
Chcemy zacząć używać symbolu WWW: jak
trzy kobiety Westonów. Jak moje siostry. A to
jest pierwsza para modelu WWW.
Eden przyjrzała się butom, przesunęła dło-
nią po pachnącej skórze.
 Są piękne.
 To dla ciebie.
Potrząsnęła głową.
Kobieta na chwilę 239
 Nie mogę tego przyjąć. Muszą dużo
kosztować.
 Wykonujemy je ręcznie, więc będziemy
żądać wysokiej ceny, ale nie przejmuj się tym.
Są twoje. Chciałem ci w ten sposób podzięko-
wać za tę noc nad rzeką. Powiedziałaś mi
wiele rzeczy, których bardzo wtedy potrzebo-
wałem. Gdyby nie ty, może już by mnie tu nie
było.
 Od tego są przyjaciele. To najpiękniejsza
niespodzianka w moim życiu.
 To nie była niespodzianka  rzekł, sięga-
jąc pod biurko.  Ale to tak.  Wyciągnął
pudełko opakowane w błyszczący papier
i przewiązane wstążką.  Wszystkiego najlep-
szego z okazji urodzin.
 Ale moje urodziny są za dwa miesiące.
 Prawie trafiłem. Otwórz.
Eden rozerwała papier podekscytowana jak
dziecko. Nie myślała już o zachowywaniu
kontroli, nie grała już swojej zwykłej roli.
Kiedy była z Bradym, czuła się naturalnie,
czuła się odprężona, kochana, szczęśliwa. Po
raz pierwszy cieszyła się, że jest zakochana,
240 Kimberly Raye
cieszyła ją też myśl, że chyba też nie jest mu
obojętna. Tak dobrze się razem bawili. Roz-
mawiali, śmiali się...
 Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś  pa-
trzyła na prezent z otwartymi ustami.
 Wszystkiego najlepszego.
 Ale to nie są moje urodziny.
 No to wszystkiego najlepszego z okazji
rocznicy. Równo cztery tygodnie temu za-
brałaś mnie z pobocza i podwiozłaś do mias-
ta, pamiętasz?
Nie mogła powstrzymać łez. Wyjęła z pu-
dełka koszulkę.
 Jest na niej logo mojej drużyny  spo-
jrzała na niego zachwycona.  Dlaczego to
zrobiłeś?
 To nasza rocznica.
 Wiem, ale dlaczego?
 Inni sponsorzy też mają takie koszulki.
Tobie tak samo się należy. To wspaniałe, co
robisz dla tych chłopców. Zachowujesz się,
jakby to nie było nic wielkiego, ale wiem, jakie
to dla ciebie ważne. Widzę to w twoich
oczach, gdy mówisz o nich, o ich meczach,
Kobieta na chwilę 241
o przyjęciach, na które nie poszłaś, bo myślisz,
że jesteś gorsza od innych sponsorów.
 Ale...
 Należy ci się to. Jesteś stąd, robisz coś dla
naszego miasteczka, należy ci się koszulka.
 To najmilszy prezent, jaki kiedykolwiek
dostałam  powtórzyła i zanim zastanowiła
się, co robi, obeszła biurko, schyliła się nad
nim i pocałowała go.
Chciała go tylko cmoknąć w policzek, oka-
zać wdzięczność, ale kiedy się do niego zbliży-
ła, poczuła, że pragnie go tak bardzo, że nie
może się powstrzymać. Zanim zdążyła się
odsunąć, pociągnął ją w dół i posadził sobie na
kolanach. Siedzieli tak, całując się i z każdą
chwilą pragnąc więcej.
 Tak nie można  wykrztusiła Eden, ale
nie przestawała. Znów go całowała, a on
oddawał jej pocałunki.
 Masz rację. Tak nie można  przytaknął,
przesuwając językiem po jej dolnej wardze.
 Ale ja nie mogę przestać. Nie chcę.
 Brady, jesteś tu? Chcę uporządkować
wszystkie sprawy przed wyjazdem.  Słowom
242 Kimberly Raye
towarzyszyło skrzypienie otwieranych
drzwi.
Brady i Eden odskoczyli od siebie jak opa-
rzeni. Przed nimi stał Zachary Weston.
 Co tu się dzieje?  Staruszek obrzucił ich
badawczym spojrzeniem.
 Nic, my tylko...  zaczęła Eden, szukając
w myślach jakiegoś usprawiedliwienia.
 Nic  wtrącił się, Brady wybawiając ją
z opałów.  Zupełnie nic. Eden wpadła na
chwilę i poprosiła mnie, żebym został trene-
rem dziecięcej drużyny futbolowej, którą
sponsoruje.  Podniósł koszulkę na dowód, że
mówi prawdę.  Powiedziałem jej, że nie
mam czasu, ale firma mogłaby sfinansować
nowy transparent dla drużyny. Co ty na to?
 Bardzo dobry pomysł. Uzgodnij to z księ-
gowością.
 Porozmawiam z nimi w poniedziałek
rano.  Odwrócił się do Eden.  Może od-
prowadzę cię do samochodu? Co ty na to?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, złapał ją za
łokieć jedną ręką, w drugą wziął koszulkę
i buty.
Kobieta na chwilę 243
 Uff, ledwo udało mi się wykręcić  po-
wiedział, kiedy wyszli z biura.  Prawie nas
przyłapał.
 A co by się stało, gdyby nas zobaczył?
Spojrzał na nią zaskoczony.
 Chciałabyś, żeby nas nakrył?
Potrząsnęła głową. Sama nie wiedziała,
czego chce.
 Muszę już iść.
 Myślałem, że zjemy razem kolację.
 Muszę być jutro rano w pracy. Chce mi
się spać.
 Nic ci nie jest?
Przytaknęła, ale czuła się podle. Było jej
niedobrze, czuła, że serce jej zaraz pęknie,
miała wrażenie, że zrobiła z siebie idiotkę.
Była dla niego niczym. Wiedziała, że tak się
to skończy. W ciągu ostatnich dwóch tygodni
momentami zaczynała wierzyć, że może...
może zaczynał coś do niej czuć. Miała na-
dzieję, że się w niej zakochał. To przez ten
sposób, w jaki na nią patrzył, jak się uśmie-
chał, jak jej dotykał, choć poszli tylko raz do
kina i na obiad. A ona już myślała...
244 Kimberly Raye
Myliła się. Tak samo myliła się z Jake em.
Eden Hallsey zrzuciła maskę femme fatale
i znów zrobiła z siebie idiotkę.
Dlaczego tym razem bolało o wiele bar-
dziej? Może dlatego, że nie była już zadurzo-
ną nastolatką. Kochała Brady ego. A on jej nie
kochał.
 Dobranoc  wymamrotał, cmokając ją
w policzek.
Eden odpowiedziała, ale jej ,,dobranoc 
znaczyło o wiele więcej. To było pożegnanie.
 Bardzo ładna dziewczyna  zauważył
dziadek, gdy Brady wrócił do biura i odkrył,
że dziadek myszkuje na jego biurku. Właś-
nie przeglądał kosztorys kampanii reklamo-
wej.
 Naprawdę?  Brady okrążył biurko
i opadł na krzesło.  Nie zauważyłem.
Zachary uniósł brwi z powątpiewaniem.
 Nie wciskaj mi ciemnoty, synu.
 Może i zauważyłem  przyznał.  Ale nie
jestem zainteresowany.
 Wielka szkoda. Wydaje się miła. I spon-
Kobieta na chwilę 245
soruje dziecięcą drużynę. Nazywa się Eden
Hallsey? Jej rodzice byli porządnymi ludzmi,
ciężko pracowali całe życie. Mogłeś wybrać
gorzej.
 Dziadku, co ty robisz? Przekonujesz
mnie do niej?
 Może.
Brady zapomniał o kosztorysie i utkwił
wzrok w staruszku.
 Przepraszam, chyba się przesłyszałem.
 Mężczyzna powinien mieć trochę rado-
ści w życiu. W przeciwnym razie może się
zdarzyć, że obudzisz się pewnego dnia i od- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •