[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieć? Akurat...
 Nie natrząsaj się ze mnie.  W jej głosie brzmiały z trudem tłumione
emocje.
 No to nie zachowuj się tak beznadziejnie.  Wziął papierosa, lecz nie
zapalił go, tylko nerwowo stukał w blat. Wpatrywał się w Raven, ale już bez
rozbawienia.  Mógłbym cię mieć, gdybym tylko chciał, zapamiętaj to sobie.
 Masz tupet! A ty zapamiętaj, że nie zamierzam wprowadzać cię w
moje prywatne sprawy, i że na pewno nie będziesz mnie miał, bo ja ciebie nie
chcę. Sama wybieram sobie kochanków.
Nie przypuszczała, że Brandon potrafi poruszać się tak szybko. Dopiero
co siedział wygodnie rozparty na kanapie, a w mgnieniu oka poderwał się,
chwycił ją mocno za nadgarstek i popchnął na plecy, przyciskając swoim
ciężarem. Nawet nie zdążyła zipnąć.
Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Zimny strach dławił ją
w piersi. Była zbyt przerażona, by walczyć, bała się nawet poruszyć. Nie
podejrzewała, że czai się w nim taka gwałtowność, nieokiełznana furia.
Wbijał palce w jej przegub, a drugą rękę zacisnął jej na gardle.
 Myślisz, że ile wytrzymam?  wycedził ostro z wyraznym irlandzkim
akcentem.  Nie wyjeżdżaj mi ze swymi kochankami, bo zaręczam, że zaraz
jednego będziesz miała naprawdę. I nieważne, czy mnie chcesz, czy nie. 
Jeszcze mocniej zacisnął palce na jej szyi.  Kiedy przyjdzie czas, nie będę
uciekać się do spicia cię szampanem, nie będę czekać, aż będziesz padała ze
zmęczenia. Mógłbym cię wziąć teraz, w tej sekundzie. Po pięciu minutach
sama byś tego chciała.  Jego gniewne słowa atakowały ją z ogromną siłą. 
Wiem, jak cię rozbudzić, Raven. Nie zapominaj o tym.
94
R
L
T
Jego twarz była tuż przy jej twarzy. Oboje oddychali płytko,
pośpiesznie, w tle słychać było miarowy szum silników. Dopiero teraz Brand
ujrzał panikę malującą się w oczach Raven. Zaklął, puścił ją i wstał. Nie
odrywała od niego wzroku, jakby czekając, jaki będzie jego kolejny ruch.
Brand przez chwilę przyglądał się jej, odwrócił się gwałtownie i podszedł do
okna.
Raven leżała nieruchomo, masując skórę na przegubie. Patrzyła, jak
Brand przeciąga ręką po czuprynie.
 Położyłem się obok ciebie, bo chciałem być blisko.  Zaczerpnął
powietrza.  Tylko to, nic więcej. Nawet cię nie dotknąłem. Spałem przy
tobie, to wszystko. To było absolutnie niewinne i miłe.  Zacisnął palce w
pięści, przypominając sobie, jak zadudniła krew na jej szyi, gdy mocniej
zacisnął dłoń. Był na siebie wściekły, że tak ją wystraszył.  Ani przez chwilę
nie pomyślałem, że mogłabyś poczuć się tym dotknięta. Przepraszam.
Zakryła oczy dłońmi, łzy popłynęły jej po policzkach. Starała się zdusić
szloch. Już nie czuła lęku, tylko wstyd i wyrzuty sumienia. Tak.
niesprawiedliwie oceniła jego miły gest, skrzywdziła go swymi
podejrzeniami. Zareagowała emocjonalnie, bo czuła się zażenowana, ale było
jeszcze coś więcej. Brandon pociągał ją, dlatego chciała go sprowokować. Co
się jej udało, tyle że przy okazji go zraniła. Podniosła się z kanapy,
zdecydowana prosić o wybaczenie.
Stanęła za nim, lecz nie ośmieliła się go dotknąć. Gdyby zesztywniał czy
cofnął się, odczułaby to jak cios.
 Brandon, strasznie cię przepraszam.  Zagryzła wargę, by zapanować
nad drżeniem głosu.  Zachowałam się głupio i nieładnie. Naprawdę mi
wstyd. Chciałam cię wkurzyć, bo poczułam się nieswojo i...  Umilkła,
95
R
L
T
szukając właściwych słów, by opisać swój stan. Bo nawet teraz robiło się jej
ciepło na sercu na myśl, że w nocy spali tuż obok siebie.
Zaklął cicho, przesunął dłonią po karku.
 Podpuściłem cię.
 Jesteś w tym dobry  powiedziała, chcąc nadać rozmowie lżejszy ton.
 Znacznie lepszy niż ja. Gdy jestem zła, gadam bez zastanowienia, co mi
ślina na język przyniesie.
 Ze mną, jak widać, jest podobnie. Raven...  Odwrócił się i popatrzył
na jej rozszerzone oczy, ślady łez na rzęsach. Nie dokończył zdania, tylko
podszedł do stolika po papierosa. Zapalił go i znów popatrzył na Raven. 
Przepraszam, że straciłem panowanie nad sobą. Rzadko mi się to zdarza, ale
akurat ty umiesz wsadzić mi szpilę. Co przypomina mi nasze przejścia sprzed
pięciu lat, zwłaszcza ten ostatni raz.
Poczuła, jak zaciska się jej żołądek.
 Myślę, że nie powinniśmy do tego wracać.
 Owszem, nie powinniśmy...  Wpatrywał się w Raven z tak wielką
powagą, jakby starał się przeniknąć jej myśli.  W każdym razie nie teraz. 
Uśmiechnął się, a ona natychmiast zaczęła się odprężać.  Wygląda na to, że
nie możemy się doczekać, żeby znów skoczyć sobie do oczu.
 Na to wygląda.  Odwzajemniła jego uśmiech.  Zawsze byłam
niecierpliwa.  Podeszła bliżej, wspięła się na palce i pocałowała go. 
Naprawdę bardzo cię przepraszam.
 Już mnie przeprosiłaś.
 Mhm. To na przyszły raz ty będziesz się przede mną płaszczyć.
 Zrobię jeszcze kawy. Zdążymy wypić przed lądowaniem.
Zniknął w kuchni, a Raven zadumała się głęboko, jako że Brand
przywołał wspomnienia sprzed pięciu lat.
96
R
L
T
Wszystko pamiętała, tak jakby to było wczoraj, każde słowo i każdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •