[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 caritas , dobroczynności, szerokiego zakresu chrześcijańskiej miłości. Brak Jego boskiej
miłości, którą włożył nam wszystkim do kołyski jako zadanie i talent, to  reasumując 
wynik przeglądu wszystkich wydarzeń mojego dotychczasowego życia. Potem mi
wyjaśnił:  Wiesz, twoja duchowa śmierć, obumieranie twojej duszy zaczęło się& 
Wówczas pojęłam: wprawdzie żyłam jeszcze, oddychałam jeszcze, ale właściwie to
umarłam; moja dusza umarła; udusiła się.
Gdybyście byli widzieli, czym jest  duchowa śmierć . Co to znaczy, że dusza obumarła,
udusiła się. Powinniście byli widzieć, jak wygląda dusza, która odczuwa jedynie
nienawiść. Jaka zgroza i przerażenie ogarniają na widok duszy, która jest jedynie
zgorzkniała, nieznośna i uciążliwa. Myśli przez cały czas tylko o tym, jak może jeszcze
dokuczyć światu. Tak właśnie wygląda dusza, gdy obciążona jest ciężkimi grzechami.
65
Moja dusza jest tego przykładem. Na zewnątrz przyjemnie pachniałam i miałam na sobie
drogie ubrania, ale moja dusza w środku strasznie śmierdziała i pogrążona była w
przepaściach ludzkich i diabelskich złośliwości.
Zrozumiałe staje się, dlaczego miałam wszystkie te depresje i opanowała mnie gorycz.
Pan wyjaśnia mi:  Twoja duchowa śmierć zaczęła się bowiem od tego, gdy twoi blizni i
ich cierpienie stali się tobie całkowicie obojętni. Gdy nie miałaś po prostu dla nich
serca. To było upomnienie ode Mnie i powinno było być dla ciebie ostrzeżeniem, gdy
ukazywałem ci cierpienie twoich bliznich  przy tak wielu okazjach i we wszystkich
częściach świata. Albo kiedy mogłaś zobaczyć w telewizji lub innych mass-mediach, jak
ludzie byli porywani, zabijani, rozrywani od bomb i wypędzani, rzucałaś tylko
powierzchowne komentarze:  Oh, biedni ludzie! Co za niegodziwość im się wyrządza!
Cierpienia twoich bliznich w ogóle ciebie nie poruszyły, nie wzruszyły twojego
skamieniałego serca, ich los nie zainteresował ciebie. W swoim sercu więc nic nie
czułaś! Twoje serce było twarde jak kamień, lodowata skała. Twoje grzechy sprawiły, że
skamieniało, stało się twarde i zimne!
I gdy moja  Księga %7łycia zamknęła się, z pewnością możecie sobie wyobrazić, jaki
wstyd i smutek mnie ogarnął. Ponadto odczuwałam wielki żal  ten ból był większy,
bardziej nieznośny -, że w swoim życiu byłam taka zła i niewdzięczna dla Boga Ojca,
mojego Stworzyciela. Bowiem mimo moich wszystkich ciężkich grzechów, mimo całej
mojej brudnej duszy i mojej obojętności, mimo mojej letności i wszystkich strasznie
okrutnych uczuć wobec moich bliznich, Pan zawsze mnie szukał i to nawet do ostatniego
momentu. Szedł za mną i czekał na znak mojej woli do zawrócenia i powrotu. Posyłał
ciągle osoby, które napotykałam na mojej drodze życia i które były jego narzędzi, aby
mnie skłoniły do zastanowienia się i powrotu do Niego. W ten sposób przemawiał do
mnie, zwracał na Siebie uwagę, wołał mnie  często całkiem głośno. Zabrał mi też wiele
rzeczy, aby skłonić mnie do zastanowienia się. Zsyłał mi próby i ciężkie chwile. Jak
kłody rzucał mi pod nogi wielkie rozczarowania. Wszystko to czynił nieustannie, by
mnie odzyskać, sprowadzić mnie na tę właściwą drogę do domu Ojca. Naprawdę
próbował wszystkiego do ostatniej chwili i czekał na mój znak. Nigdy jednak nie
naruszył mojej wolnej woli. Powinnam była rozpoznać Jego wołanie oraz czekanie i
dobrowolnie podjąć wtedy właściwą decyzję.
Wiecie, kim i jaki jest Bóg, Ojciec nas wszystkich? Stoi jak żebrak na skraju naszej drogi
życia. I właśnie jak żebrak błaga nas, podąża za nami, często jest natrętny; płacze i
próbuje zmiękczyć nasze skamieniałe serce, i smutek ogarnia dogłębnie Jego Najświętsze
Serce, gdy tak często musi przeżywać to, że odwracamy się do Niego plecami i nie
zważamy na Niego, albo tak czynimy, jak gdybyśmy Go nie zauważali. Tak często i na
różne sposoby uniża się  tak jak uniżył się na Krzyżu  by tylko sprawić, abyśmy się
nawrócili i zmienili nasze życie, powrócili do Niego, do domu Ojca.
66
I gdy powiedziałam do Niego:  Słuchaj, mój Panie, potępiłeś mnie! ponownie zdałam
sobie sprawę, jak bezczelnie się zachowałam. To oczywiście nie była prawda, gdyż On
nigdy mnie potępił, lecz ja sama doprowadziłam do tego wszystkiego. Stało mi się jasne,
że w zależności od nastroju i ochoty  z wolnością, jakie ma stworzenie, a którą Bóg
szanuje  podejmowałam decyzje. Znalazłam sobie swojego  ojca i własny  klan .
Ojcem, którego sobie wybrałam, nie był Bóg Ojciec, lecz szatan. Diabła wzięłam sobie
za ojca i przewodnika mojego życia. Według jego woli i kłamstw ukształtowałam sobie
życie. On i jego mamidła były sensem mojego nędznego życia.
Kiedy moja  Księga %7łycia została zamknięta, dotarło do mnie, że wciąż zwisam głową
w dół na krawędzi strasznej, ciemnej przepaści. Byłam pewna, że spadnę bezpowrotnie
do tej mrocznej dziury, na końcu której wyobrażałam sobie bramę, przez którą pózniej
wkroczę do wiecznego potępienia. Tak oto zaczęłam z całej siły i rozpaczy krzyczeć i
wołać. Błagałam wszystkich świętych, aby mnie uratowali. Nie macie pojęcia, ilu
świętych na raz mi przyszło na myśl. Nie wiedziałam w ogóle, że znałam tylu świętych i
ich imiona. Byłam przecież taką letnią, mało tego, naprawdę złą katoliczką. W tamtej
chwili jednakże myślałam tylko o tym, by się uratować. I było mi całkowicie obojętne to,
czy uratowałby mnie Zw. Józef Robotnik, czy św. Franciszek z Asyżu, czy inny
przywołany święty. Najważniejsze, abym była uratowana. Na koniec skończyły mi się
imiona świętych, których przywoływałam. %7ładen mi nie przychodził na myśl i nagle
zapadła grobowa cisza.
Ta cisza sprawiała, że znowu czułam nieopisane cierpienia. Poczułam beznadziejną
pustkę. Czułam się samotna i całkowicie opuszczona. Mogłam tylko myśleć o tym, że na
ziemi wszyscy ludzie z pewnością myślą o mnie i mojej reputacji jako dobrej, pięknej i
świętej. Tę reputację umyślnie sobie zbudowałam dzięki mojemu stworzonemu przez
siebie fikcyjnemu światu. Wszyscy opłakiwali mnie, rozmawiali o mojej  świętości ,
czekali na moją śmierć, by potem zwracać się do swojej  świętej , którą przecież
osobiście znali, prosząc ją o ten czy tamten  cud .
Popatrzcie, w jakiej beznadziejnej sytuacji byłam. %7ładna z tych opłakujących mnie osób,
które czekały na moją śmierć, - nawet moi najgorsi wrogowie  nie mogli wyobrazić
sobie, w jak beznadziejnej sytuacji znajdowałam się  a mianowicie tuż przed wiecznym
potępieniem, przed odejściem do piekła, w istnienie którego większość z tych
opłakujących osób całkiem już nie wierzyła. I gdy te myśli kłębiły mi się w głowie i
ciągle zaprzeczająco potrząsałam głową  wyrażając niezrozumienie dla tego rozdzwięku
między moim położeniem a myślami opłakujących mnie osób  wówczas wznoszę oczy
ku górze, widzę oczy mojej matki i nasze spojrzenia spotykają się. Spoglądamy na siebie,
patrzymy sobie wprost w oczy. Pośród wielkich cierpień wołam do matki:  Mamo! Co
za hańba. Potępiają mnie. Stamtąd, gdzie muszę iść, nigdy już nie powrócę i nigdy
więcej się nie zobaczymy.
67 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •