[ Pobierz całość w formacie PDF ]

244
- Myślę, że to był Biały Dom. Ktoś z pracujących tam dzwonił, mówiąc, że
przekładają spotkanie z Narodową Radą Bezpieczeństwa, zmieniają godzinę. To
musiał być ktoś nowy, bo nie mogłam poznać po głosie. I wspomniał o Starfire.
- To niezwykle tajny program. Jesteś pewna, że wspomniał o nim, wymieniając
nazwÄ™?
- Tak. Tak. Pomyślałam, że musi dostać naganę za mówienie o tym przez
niezabezpieczoną linię. Jestem pewna, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego zaraz
się tym zajęła, ale nic więcej o tym nie słyszałam.
Poczuła zamęt w głowie.
- A co zrobiłaś pózniej?
- Cóż, wanna była już niemal pełna, więc poszłam do łazienki, aby zakręcić kurek.
- Wciąż rozmawiając przez telefon?
- Nie, rozłączyłam się. - Odtwarzała swoje działania, próbując przypomnieć sobie,
co robiła i kiedy. Przybierała taki sam jak wtedy wyraz twarzy, zaczynając
odczuwać zmęczenie, jakie opanowało ją tamtego wieczora. - I wtedy... no,
wiesz... zdjęłam... - James skinął głową, szanując jej godność. - Włożyłam palec
do wody, żeby sprawdzić jej temperaturę.
- A co z telefonem? Gdzie był wtedy? Na łóżku? Zastanowiła się przez chwilę.
- Nie, trzymałam go w ręku, sądzę. Tak trudno jest teraz to wszystko odtworzyć.
- Po momencie zastanowienia stwierdziła: - Woda wciąż była za gorąca, a ja
chciałam zadzwonić do biura i zostawić ci wiadomość, żebyśmy nie zapomnieli
złożyć skargi na urzędnika z Narodowej Rady Bezpieczeństwa.
- I zadzwoniłaś?
- Nie, to właśnie wtedy on zaatakował mnie od tyłu. Wyszedł z garderoby. -
Szybko odwróciła się, jak gdyby ciągle jeszcze czując na szyi gorący oddech.
James spostrzegł, że wspominanie tego staje się bardzo trudne, ale nie istniało
lepsze wyjście. Klucz tkwił w tych wspomnieniach.
- Następna rzecz, którą pamiętasz, to fakt, że ocknęłaś się, leżąc na podłodze.
- Tak. To wtedy wszystko naprawdÄ™...
- I to wtedy znalazłaś broń?
245
- Wstałam, poślizgnęłam się... upadłam na coś ostrego i wtedy zobaczyłam broń.
- Upadłaś na coś ostrego? Co to było?
- Telefon. Musiałam go upuścić, kiedy mnie zaatakował.
James potarł wargi dłonią, a właściwie zagłębieniem między kciukiem a palcem
wskazujÄ…cym.
- Masz billing swoich rozmów? No, wiesz, rachunek za telefon komórkowy?
- Oczywiście. Leży na biurku. Już go zapłaciłam.
- PrzynieÅ› go. Daj tu ten rachunek.
James poszedł za nią do sypialni, gdzie Beechum znalazła kopertę ostemplowaną
logo Borders Atlantic, otworzył ją i przebiegł palcem w dół kolumny numerów.
- Jest tutaj. Elizabeth, z billingu widać, że o dziewiętnastej jeden zadzwoniłaś
do biura. Połączenie trwało jedną minutę. A zdaje się twierdziłaś, że nigdzie
nie dzwoniłaś.
- Nie, nie dzwoniłam.
- Czy wybrałaś jakiś numer, sprawdzając wodę?
- Być może, tak sądzę. Nie pamiętam. Doprawdy nie pamiętam. James zastanawiał
siÄ™ przez chwilÄ™.
- Pokaż mi swój telefon. Mogę go zobaczyć?
- Kiedy nie mam tamtego telefonu. Zabrano go jako dowód... był cały we krwi. Ale
mam nowy, identyczny model.
- Taki jak ten? - spytał, wyciągając własny i trzymając w dłoni płaskie,
maleńkie urządzenie. Beechum skinęła głową. - Duś mnie -powiedział, szybko
wybierając jakiś numer na klawiaturze telefonu. - Duś mnie od tyłu, tak jak on
dusił ciebie. No, już, najmocniej, jak potrafisz.
Beechum, mierząca metr osiemdziesiąt, była o piętnaście centymetrów wyższa od
swego sekretarza. Stanęła za nim i otoczyła ramieniem jego szyję.
- Zciskaj, do cholery! - rozkazał.
Beechum zaczęła ściskać, nagle ponownie ogarnięta przez całą tę wściekłość, lęk
i bezradność, które zawładnęły nią tamtego wieczoru. Położyła ramię na jego
krtani, unosząc go, tak że musiał stać na palcach, i zmuszając, by instynktownie
sięgał w górę chcąc uwolnić się z uścisku. Dłoń Jamesa zacisnęła się na
telefonie, gdy wpijał paznokcie w jej ramię i walił w nie rękami. Następnie
osunął się na podłogę,
246
udając omdlenie. Jego ręce stały się bezwładne, a telefon potoczył się na gruby
perski dywan.
- James, przepraszam, dobrze się czujesz? Sekretarz sięgnął po telefon i
przyłożył go do ucha.
- Posłuchaj - powiedział.
Senator Beechum wzięła komórkę i usłyszała nagranie sekretarki automatycznej ze
swojego biura.
- To jest ta sześćdziesięciosekundowa rozmowa - powiedział James, wstając. -
Walcząc z tym facetem, musiałaś instynktownie nacisnąć klawisz łączenia rozmowy.
A więc jednak zadzwoniłaś do biura.
- I co nam to daje? - zapytała Beechum.
Twarz Jamesa rozjaśnił uśmiech, gdy poprawiał krawat przekrzywiony przez uścisk.
- To znaczy, że w czasie, w którym nastąpił atak, byłaś połączona z innym
numerem, a więc jeśli uda nam się znalezć zapis tego połączenia w biurze, to
możemy mieć dokładny zapis tego, co się tu w tym domu wydarzyło.
V ¦ ¦  . .
JEREMY OBUDZIA JESUSA z niespokojnego snu o piątej czterdzieści pięć rano.
Ubrali się, spakowali i zeszli na dół, gdzie mieli czekać na samochód. Powell
powinien wracać do Sany, więc po wymeldowaniu się z hotelu byli już zdani na
siebie.
Dopóki nie dojechali do Golden Mahore, pięknej oazy dziwnie położonej między
zasypanymi śmieciami wzgórzami wokół Adenu i błękitną Zatoką Adeńską, Jesiis
prawie wcale się nie odzywał.
- Widzisz ten namiot tam na wzgórzu? - wymamrotał wśród łoskotu silnika Diesla.
Jeremy skinął głową. Przy drodze prowadzącej w górę do nawisu skalnego czterysta
stóp ponad portem siedzieli dwaj żołnierze. - SAM-y. Radzieckiej produkcji. Te [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •