[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nieważne, czy będzie to chłopiec czy dziewczynka. To była dobra odpo-
wiedz. Millie zalśniły łzy w oczach...
- Wszystko to miejscowa żywność.
Kelner położył na jej talerzu wspaniałą rybę w sosie cytrynowym, które-
go zapach przyjemnie drażnił nozdrza. Były też ziemniaczki z masłem i szalot-
ką. Na wszelki wypadek rozpalono ogień i ciepły powiew grzał teraz nagie ra-
miona dziewczyny.
- Wspaniale wygląda.
Smakowało równie dobrze. Dziewczyna przymknęła oczy, rozkoszując
się koktajlem. W innych okolicznościach pewnie by je otworzyła, żeby wpa-
trywać się w towarzysza kolacji.
- ...nie tylko to.
Gdy kelner zniknął w cieniu, Millie spojrzała spod powiek na Levandra,
który w świetle księżyca prezentował się niezwykle pociągająco.
- Będą tutaj? - spytała.
- Kto?
- Służba - powiedziała szeptem ze względu na kelnera. - Nie wiem, czy
możemy swobodnie rozmawiać.
- Nie słyszą nas.
- Akurat. Byłam kelnerką - twoją kelnerką - i zobacz, dokąd to nas za-
wiodło.
- Mogę zwolnić ich na noc, jeśli tak wolisz. Powiem, by zachowywali się
bardziej dyskretnie, jeśli nie jesteś zadowolona z obsługi...
- Obsługa jest bez zarzutu - odszepnęła. - Tylko że w ten sposób mogli-
S
R
byśmy równie dobrze siedzieć w Melbourne albo w Londynie czy gdzie-
kolwiek indziej...
- Nie rozumiem cię. Powiedziałem, że pojedziemy tam, gdzie nikt nie bę-
dzie nam przeszkadzał, a ty po trzech godzinach zjawiasz się w nowej fryzurze
i z całym zestawem nowych strojów. Wystarczy jedno słowo, a służba znik-
nie...
- Byłam... - zaczęła, lecz nie dał jej dojść do głosu.
- Włożyłaś do kolacji złotą suknię, zrobiłaś makijaż, a teraz narzekasz na
oprawę kolacji ze służbą.
Boże, czasem potrafił być brutalny.
- Nie wiem, jak mam się zachowywać w twoim towarzystwie - odrzekła,
czując pod powiekami łzy, które zaraz spłynęły po policzkach. - Znam siebie,
lecz odkąd zjawiłeś się w moim życiu, straciłam pewność, kim jestem. Miałam
nadzieję, że będziemy we dwoje.
Mężczyzna wstał w milczeniu, podszedł do kelnera i powiedział kilka
słów, których nie usłyszała.
- Wyjadą. Mamy wystarczająco dużo zapasów w lodówce i w szafkach.
Kiedy jestem tu sam, nie potrzebuję służby. Po prostu nie byłem pewny, czego
tobie trzeba.
- Właśnie! Powinieneś poczekać aż sprzątną ze stołu - Uśmiechnęła się. -
%7łartuję - dodała na wszelki wypadek.
- Poznaliśmy się, gdy sprzątałaś ze stołu i nie masz pojęcia, jak na mnie
wtedy podziałałaś, więc chętnie pozbędę się służby.
Było zbyt ciemno, by zobaczył jej rumieniec.
Nie bardzo przypadła jej do gustu ta odmiana flirtu. Wolała, żeby pod-
czas sprzątania po kolacji, zapomniał o tym.
Gdy służba odpłynęła motorówką, Millie poczuła dreszcz. Nie miało to
S
R
nic wspólnego z podnieceniem. Nerwowo reagowała na sytuację, w której zo-
stali tylko we dwoje. Ona i ukochany mężczyzna, który zapowiedział, że nigdy
jej nie pokocha.
ROZDZIAA DZIESITY
Nawet jeśli byli na wyspie zupełnie sami, wcale nie ułatwiało to sytuacji.
Chęć do intymnych rozmów nie pojawia się na żądanie.
Mimo wysiłków, by się odprężyć i zrelaksować, pierwszego ranka Millie
czuła się niezręcznie. Wstała rano, posmarowała się kremem chroniącym przed
słońcem, włożyła dwuczęściowy kostium kąpielowy, szorty, bluzeczkę i sanda-
ły. W obszernej kuchni, w której chciała przygotować śniadanie, wpadła na
Levandra, który krążył w ręczniku luzno zawiązanym wokół bioder. Wyglądał
jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle, kiedy ziewał, popijając mleko, pod-
czas gdy ona kroiła owoce.
- Chcesz sałatki owocowej?
- Nie. - Pochylił się i wziął kawałek arbuza, ogarniając jej strój leniwym
wzrokiem. - Przyniosłaś gazetę razem z zakupami ze sklepu?
- Z jakiego sklepu? - spytała i zaraz zorientowała się, że żartuje sobie z jej
przesadnie starannego stroju, więc tylko zacisnęła zęby i szybciej kroiła Owo-
ce.
- Idę popływać, dołączysz?
- Nie.
Skierował się do drzwi prowadzących na plażę, nie do sypialni, a ona
pomyślała, że nie zniesie tego ani o sekundę dłużej. Była przerażona, iż oczeki-
wał, że będą tutaj paradować nago jak w kolonii nudystów...
- Levandrze...
S
R
- Och... - Obydwoje powiedzieli to jednocześnie.
Mężczyzna odwrócił się wolno i rzekł z uśmiechem:
- Omal nie zapomniałem kąpielówek.
- Prosiak - mruknęła na widok zgrabnych pośladków mężczyzny.
Bez towarzystwa rodziny i dziennikarzy zachowywał się jak człowiek,
który ją w swoim czasie zauroczył, a nawet jeszcze bardziej pociągał. Jednak
cały czas była na niego zła za zachowanie w Melbourne, za to, że z niej po-
drwiwał. Była też zła na siebie, że ciągle tak bardzo go pragnie.
Siedząc na plaży, obserwowała serfującego Levandra, co wcale nie po-
prawiało jej nastroju. Gdy był dostatecznie daleko, zdjęła sandałki i szorty,
powtarzając w duchu, że to głupota być tak wstydliwą. Lecz nawet przez myśl
jej nie przeszło pozbycie się górnej części kostiumu, choć przecież mężczyzna
widział ją już całkiem nagą.
Poza tym wydawała się sobie wyjątkowo blada, gdy tak siedziała w
czerwonym skąpym kostiumie bikini na rozległej plaży i patrzyła na Levandra
śmigającego niczym grecki bożek po falach oceanu. Jest uosobieniem seksu,
pomyślała, gdy przez ciemne okulary przyglądała się, jak wychodził na brzeg,
otrząsając się z wody jak pies.
- Jest wspaniale - rzekł.
- To dobrze.
- Powinnaś popływać.
- Mogłabym zniszczyć sobie makijaż - palnęła, choć nie miała żadnego
makijażu.
- Przepraszam za to, co powiedziałem. - Uśmiechnął się, widząc jej roz- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •