[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaspana mina zniknęła z twarzy mężczyzny.
Ma kłopoty?
116
Jeszcze nie wiem odparł Fred. Jak długo tu mieszka?
Trzy lata.
Miał pan z nim kiedyś jakieś problemy?
Właściwie nie, poza tym, że spózniał się z płaceniem czynszu. Ale wiem, że w koń-
cu zapłaci.
Jeszcze tylko dwa pytania i sobie pójdę powiedział Fred. Czy on ma tu
w pobliżu jakichś bliskich przyjaciół?
Wielu, jeżeli liczyć zgraję przesiadującą w knajpie U Elsie . To zaraz za rogiem.
No, dość, panie, ja tu marznę.
Czy był pan w jego mieszkaniu w ciągu ostatnich dwóch dni?.
Taaa. Zakręciłem termostat dzisiaj rano, jak wyjechał. Jeżeli go nie ma, po co mar-
nować opał, zwłaszcza przy obecnych cenach.
Tym razem Fred nie powstrzymał go przed zamknięciem drzwi. Kiedy dochodził do
samochodu, koło niego zatrzymały się podjeżdżające właśnie Regan i Alvirah.
Tutaj także się nie poszczęściło. Ale jedzcie za mną do knajpki U Elsie .
Ponieważ czas naglił, Jack Reilly przekazał pieniądze do samochodu Regan w odle-
głości kilku bloków mieszkalnych od tunelu Oueens Midtown.
Będziemy za panem podążali naszymi wozami powiedział Austinowi
Grady emu lecz jeśli on wskaże panu drogę taką, jakiej się nie spodziewamy, nasza
lotna brygada będzie musiała zawrócić. Za łatwo ją rozpoznać. Mamy agentów umiesz-
czonych w budynkach wzdłuż całej drogi. Będą mieć pana na oku. Powodzenia.
O godzinie 5.30 zadzwonił telefon komórkowy Regan.
Proszę jechać tunelem. Trzymać się prawej strony. Wjechać w aleję Bordena tuż
za rogatką.
To właśnie chcieliśmy usłyszeć rzekł nieposiadający się z radości Jack, gdy baza
Orła przekazała mu tę wiadomość.
Odezwała się jego komórka. To była Regan.
Oni obydwaj siostrzeniec i malarz opuścili swe mieszkania z walizkami.
Powiedzieli wszystkim, że wyjeżdżają na urlop.
Jack poczuł, jak podnosi mu się poziom adrenaliny.
Regan, założę się z tobą, o co chcesz, że to nasi faceci. Jeżeli mieli ze sobą walizki,
to znaczy, że nie zamierzają wrócić do miejsca, gdzie przetrzymują twego tatę i Rositę.
Po podjęciu pieniędzy prawdopodobnie udadzą się na lotnisko.
Jeżeli odlecą, możemy nigdy już o nich nie usłyszeć.
Nie spuścimy z nich oka na wypadek, gdyby jednak wrócili tam, gdzie znajduje się
twój tata i Rosita, ale w chwili gdy przybędą na któreś z lotnisk, nie będziemy mieć in-
nego wyjścia, jak tylko ich osaczyć.
117
Alvirah i ja pojedziemy do tego baru w Edgewater, gdzie nasz malarz przesiaduje.
Jest z nami Fred Torres. Może tam ktoś będzie mógł nam coś powiedzieć.
Regan odezwał się Jack łagodnie. Proszę, bądz ostrożna.
Rozległ się trzask, po którym nastąpił gwałtowny przechył łodzi o jakieś dwadzieścia
stopni. Rosita i Luke zostali rzuceni w stronę burty. Rosita krzyknęła, Luke zaś skrzywił
się z bólu, gdy kajdanki wbity mu się w nadgarstki i kostki u nóg.
Panie Reilly, ta łódz tonie! Utopimy się! Rosita zaczęła szlochać.
Nic podobnego odparł Luke stanowczo. Według mnie, tylko jedna z cumu-
jących lin puściła.
Nie minęło dziesięć minut, a łodzią ponownie cisnęło z impetem o pomost.
Luke usłyszał bulgoczący dzwięk i woda zaczęła wdzierać się z jakiegoś miejsca przy
drzwiach. Kiedy łódz zakołysała się kolejny raz, klucze na kółku, które C.B. zostawił na
piecyku, zsunęły się i spadły na podłogę. Luke pochylił się w ich kierunku na tyle, na
ile pozwalały mu łańcuchy, i z rozpaczliwym wysiłkiem wyciągnął ku nim rękę. Palcem
dotknął brzegu jednego z kluczy, lecz zanim spróbował go uchwycić, łodzią rzuciło po-
nownie i klucze przesunęły się poza zasięg jego dłoni.
Do tego momentu Luke wierzył, że mają jeszcze szansę, lecz obecnie ta nadzieja zu-
pełnie go opuściła. Nawet gdyby C.B. zadzwonił skądś, dokąd zmierzał, byłoby za pózno.
Woda stale się podnosiła. Rosita miała rację utoną. Tamci znajdą ich ciała skrępowa-
ne łańcuchami, jak zwłoki zwierząt w potrzasku, jeżeli w ogóle je znajdą. Dużo szybciej
ta balia stanie się kawałkami drewna wyrzuconego przez fale na brzeg.
Jego duszę przenikały obrazy Nory i Regan, ich głosy. Pragnąłem żyć o wiele dłużej,
pomyślał.
Z drugiej strony kabiny dochodził go szept Rosity: Zdrowaś Mario, łaski pełna... .
Dokończył modlitwę razem z nią: ...i w godzinę śmierci naszej. Amen .
U Elsie panowała ożywiona atmosfera. Regan, Fredowi i Alvirah zabrało jedną
chwilę, by zorientować się w sytuacji i skierować prosto do baru.
Barman, Matt, zaraz do nich podszedł.
Czego państwo sobie życzą?
Kilku odpowiedzi. Fred wyciągnął swą policyjną odznakę. Zna pan Peteya
Commeta?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]