[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dotknąć piersi? Och, oczywiście, Arthur! Powracało to do niej
wreszcie, powoli, z trudem zaczęła składać wszystko w logiczną całość.
137
RS
Była na przyjęciu z Arthurem, rozgniatała owoce męczennicy gołymi
stopami i...
Zerknęła na swoje nagie ciało, na bałagan na łóżku, w którym
znajdowała się wraz z Samem, na pokój, po którym walały się wszędzie
wilgotne, poplamione owocami części garderoby i cicho jęknęła z rozpaczy.
Czy to woda ściekała z sufitu? Wyglądało to tak, jakby odbyli tu prawdziwą
orgię. Jęknęła znowu, tym razem znacznie głośniej. Jej kajuta zmieniła się w
rzymską łaznię.
- Bev! Jesteś tam? Dobrze się czujesz?
Wyskoczyła z łóżka, ciągnąc za sobą koc. Chciała się nim okryć, ale
Sam przygniótł całym ciężarem brzeg materiału i nie mogła ruszyć go z
miejsca.
- Bev?
- Nic mi nie jest, Arthurze - szepnęła, podbiegając do drzwi, naga i
drżąca. - Trochę mnie bolała głowa, więc wróciłam na statek.
- Co mówisz, Bev? Prawie cię nie słyszę. Przyłożyła zwiniętą dłoń do
drzwi i szepnęła głośniej:
- Jest bardzo pózno, Arthurze. yle się czuję.
Musiała się go jakoś pozbyć, nie budząc Sama. Potrzebowała trochę
czasu, by się zorientować, co zdarzyło się w tym ociekającym wodą pokoju.
- Może umówimy się na śniadanie rano? - zasugerowała. - Nie, raczej
na lunch. Dobrze?
Jeszcze przez chwilę szeptał i przekomarzał się, ale w końcu Bev
odprawiła go. Odetchnęła z ulgą, odwróciła się i ujrzała Sama, wspartego na
łokciu. Wyglądał jak leniwy grecki bóg. Badał sytuację. Uśmiech pojawił
się na jego ustach, a Bev musiała spojrzeć prawdzie w oczy: nie można
dwiema rękami przyzwoicie przykryć nagiego kobiecego ciała.
138
RS
- Przestań się na mnie gapić - powiedziała ostro. - Jestem naga.
- Zauważyłem. - Głos miał zmieniony, ochrypły. Sprawiał wrażenie
ogromnie zadowolonego z sytuacji, w jakiej się znalazł.
- Byłaś również naga, gdy cię widziałem ostatnio.
- Odwróć się albo zamknij oczy.
- To nie jest śmieszne, Bev.
Narzuta na łóżko leżała zwinięta na podłodze i Bev schyliła się po nią,
gdy tylko odwrócił głowę.
- Co masz na myśli, mówiąc:  gdy cię widziałem ostatnio"? - zapytała,
owijając się we wzorzysty materiał.
- No cóż, nie byłaś naga przez cały czas - przyznał. - Pod prysznicem...
miałaś na sobie majtki przez chwilę.
- Pod prysznicem? - Nie wiedziała, o czym mówi. Przez głowę
przebiegały jej dziwne i niesamowite wspomnienia, których wolałaby nie
pamiętać. Może to był tylko straszny sen?
- Ja brałam prysznic? Dlaczego?
- Byłaś wysmarowana od stóp do głów owocowym winem, dziecinko,
ale wyczyściliśmy się całkiem dobrze.
- My? - Bev poczuła skurcz niepokoju. Przeglądała swoją pamięć,
jakby była w ciemni i wywoływała negatywy, aż doszła do momentu, który
ją zdumiał. Zobaczyła siebie -nagą i wygiętą w łuk nad mężczyzną, z którym
robiła coś, czego wolała nie nazywać. Zobaczyła siebie, poruszającą się na
nim, dotykającą i pieszczącą go, władczą, przejmującą inicjatywę. Nie! To
nie mogło przecież zdarzyć się naprawdę!
Ale jej umysł wyświetlał dalej slajd za slajdem, jakby zdecydowany
przekonać ją, że kochała się z Samem w sposób namiętny i pozbawiony
139
RS
zahamowań, że rzuciła się na jego piękne, poznaczone bliznami ciało jak
wygłodniała wilczyca.
- Czy coś się zdarzyło w tym pokoju? - spytała pośpiesznie.
- Coś? - Uśmiech, który widniał na jego twarzy, sprawił, że jego oczy
stały się ciepłe. Przyglądał się jej, rozbawiony. - To nieodpowiednie
określenie. Lepiej określić to jako -wszystko.
- Nie wierzę ci. - Przycisnęła ręcznik do piersi i pokręciła głową,
wzburzona do głębi jego figlarnym, łobuzerskim uśmiechem.
- A więc, dobrze - powiedziała w końcu. - Co właściwie robiliśmy?
Powiedz mi.
- Niczego nie pamiętasz?
Odstąpiła krok do tyłu, nie mając ochoty dać jednoznacznej
odpowiedzi. Owszem, pamiętała coś niecoś, ale po prostu nie mogła w to
uwierzyć. Ta cholerna opaska przeciw chorobie morskiej! Powinna była
zwrócić baczniejszą uwagę na ostrzegawczą nalepkę. Owocowe wino też
miało w tym swój udział.
- Wzięliśmy prysznic, prawda? Pamiętam to. Następnie...
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Przeczuwała najgorsze.
- Co chcesz powiedzieć? - Najeżyła się. - %7łe zrobiliśmy coś
niewłaściwego? Coś... nieprzyzwoitego?
- Myślę, że to było cholernie przyzwoite. Nie pamiętasz? Nawet tego,
że byłaś na wierzchu? - westchnął. - To był twój pomysł, Koronko.
- Ja? Na wierzchu? Na... na tobie? Nie, ja tego nie zrobiłam! Nie
byłam... - Umilkła, złapała oddech i spojrzała na Sama z wściekłością.
Wszystko wskazywało na to, że to jednak nie był sen.
- Chcesz powiedzieć, że się kochaliśmy, ja znalazłam się na wierzchu i
to był mój pomysł?
140
RS
- No nie, tak było tylko za pierwszym razem!
Głos jej się załamał.
- Za pierwszym razem?
- Och, dziecinko... - przerwał, śmiejąc się cicho, jakby nie mogąc
ubrać swych przeżyć w słowa.
Bev zagryzła górną wargę. Zorientowała się, że Sam za wszelką cenę
chce ją utrzymać w przekonaniu, że kochali się wiele razy i to w jakichś
nadzwyczajnych pozycjach. Przypomniało jej się, że istotnie była na
wierzchu. Prawdę mówiąc, zaczęła przypominać sobie również inne
rzeczy... że wyginała się nad nim w łuk, że poruszała się w górę i w dół, że
odrzucała głowę do tyłu i śmiała się, jakby była jakąś pogańską kapłanką
podczas wiosennego święta płodności.
Przycisnęła palce do drżącej brwi. To wyglądało bardzo zle. Jak miała
sobie teraz z tym poradzić? Z rozpaczą spojrzała na Sama.
- Powinieneś się wstydzić - stwierdziła.
- Ja?
- Tak, ty! Spiłam się tym cholernym owocowym winem. Nie
wiedziałam, co robię.
- Och, pewnie, niezła wymówka.
- Czy nie mógłbyś choć raz zachować się jak dżentelmen?
Patrzył na nią długo, badawczo. Jego wzrok mówił jej, że na udawanie
grzecznej panienki jest stanowczo za pózno.
- Teraz ona chce, abym był dżentelmenem - powiedział cicho. - Czy to
jest ta sama kobieta, która szeptała mi do ucha:  Spraw, bym wołała o litość,
Sam"?
- Ja tego nie mówiłam! - Prawie straciła oddech. Oczy mężczyzny
dawały do zrozumienia, że, owszem,mówiła to i inne jeszcze rzeczy. Wstyd
141
RS
i rozpacz zalały jej twarz palącym żarem. Nie mogła powiedzieć czegoś tak
odrażającego! Niestety, nie mogła również zaprzeczyć mu z całym
przekonaniem, ponieważ nie pamiętała szczegółów, tylko strzępy wydarzeń.
- Nigdy bym nie pomyślał, że jesteś tak namiętna - powiedział swoim
ochrypłym głosem. - Mało brakowało, a byłabyś mnie wykończyła.
- Przestań - powiedziała ostro, podnosząc rękę. - Przestań w tej chwili.
Przyznaję, że nie pamiętam dokładnie, co się tu zdarzyło, ale to ci nie daje
prawa, żeby mnie dręczyć insynuacjami i pomówieniami.
- Do diabła, jakie pomówienia? Mogę ci dokładnie opowiedzieć, co
robiliśmy.
- Nie! - Pokręciła głową. - To nieważne. Stało się i tyle. Nie możemy
teraz nic zmienić, choć bardzo bym tego chciała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •