[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W duszy Vetlego wszystko się burzyło. Wszystko w nim protestowało przeciw ponownej
wyprawie do tych piekielnych miejsc, które niedawno opuścił. Mimo woli wstrzymał konia.
- Co się stało? - pytali Cyganie.
- Nie mogę tam jechać. Złożyłem świętą przysięgę, że już nigdy więcej noga moja nie
postanie w tych strasznych miejscach. Nie jestem w stanie!
- Ale, drogi chłopcze, dziewczęta są w drodze nie dłużej niż godzinę. One idą piechotą, a my
mamy konie. Dogonimy je niebawem daleko przed zamkiem.
- Mam nadzieję. Mam szczerą nadzieję, że tak będzie!
- Czy jednak nie mógłbyś nam wyjaśnić nieco dokładniej, dlaczego sądzisz, że one pójdą
właśnie tam? A poza tym, wziąłeś zapałki?
- Oczywiście. Nie popełniam dwa razy tego samego błędu.
Kiedy jechali, jeden obok drugiego, przez rozległą równinę, Vetle próbował im opowiedzieć o
Tengelu Złym i jego licznych sługach. Ku najwyższemu zaskoczeniu chłopca Cyganie
przyjmowali opowieść bez powątpiewania. Ale też Cyganie to lud bliski naturze, czczą wielu
mistycznych bohaterów, wierzą w magię i gusła. Stwierdził, że może mówić bez
skrępowania i opowiadać wszystko, co niezbędne, by mogli zrozumieć obecną sytuację i
wagę ostatnich wydarzeń.
Przyjmowali wszystko bez zastrzeżeń.
- Teraz rozumiemy twój niepokój - powiedział w końcu jeden z nich. - Ale nie martw się.
Wkrótce odnajdziemy dziewczyny.
- One są prawdopodobnie niebezpieczne - ostrzegał. - Znajdują się pod jego kontrolą, a nie
wiemy, co on może im kazać robić.
- Rozumiemy zagrożenie. Ale ja mam przy sobie podobiznę mojego bohatera, więc nic mi
nie grozi - rzekł drugi spokojnie.
Ach, Boże, pomyślał Vetle. Co ci to da?
Biegnę po jej śladach, myślała. Trzeba jednak przyznać, że co jak co, ale biegać to ona
umie! Jakby miała skrzydła!
126
Może i tak. Może uciekinierce ktoś pomaga?
Jakie to męczące tak biec w upale! Tylko od czasu do czasu dostrzegała przed sobą
dziewczynę i to dodawało jej sił. Ale gorąco było mordercze, słońce prażyło niemiłosiernie
prosto nad jej głową, jakby sobie upatrzyło właśnie ją i chciało spalić ją na węgiel.
Jeszcze trzeba minąć ten mały zagajnik, a potem otworzy się widok na...
Serce podskoczyło jej do gardła. Tam! Tam stoi ta złodziejka, która ukradła jej Vetlemu ów
drogocenny skarb, ten idiotyczny papier, nad którym się tak rozczulał.
Boże, jak ona wygląda! Całkiem niepodobna do siebie. Uciekinierka wlepiła w nadchodzącą
rozpalone jakimś fanatyzmem oczy, twarz wykrzywiała potworna stanowczość. Trzymała w
ręku rozłożystą gałąz, chyba ciężką, ale zdawało się, że ona tego ciężaru nie czuje.
Widok był przerażający.
- Ty przeklęty mały szczurku! Ty złodziejko - wysyczała goniąca. - Naprawdę chcesz okraść
mojego Vetle?
Tamta nie odpowiadała. Słychać było tylko jej świszczący oddech.
- Rzuć gałąz i oddaj mi papier!
W dalszym ciągu brak odpowiedzi. Dziewczyna sprawiała wrażenie odmienionej. W jakieś
uparte, pełne nienawiści monstrum.
Pozostała przecież tylko młodą dziewczyną. Dzieckiem prawie! Nie mogła być
niebezpieczna.
Cios spadł na bark i ramię. Zaatakowana zachwiała się, pociemniało jej w oczach, jak przez
mgłę zobaczyła, że tamta odrzuciła gałąz i ucieka.
Odzyskała równowagę na tyle, by ruszyć w pogoń. Nie podda się za nic na świecie!
 Ona biegnie za tobą .
 Wiem o tym, mój panie i mistrzu. Ale brak jej sił, ona naprawdę nie jest niebezpieczna .
 Ona nie, ale za nią idzie ich więcej. Słyszę stukot końskich kopyt. Ukryj papier, jeśli cię
dogonią. Nie może wpaść w ich ręce!
 Będę w zamku przed nimi .
 Tak. I musisz doprowadzić do tego, by nuty zostały odegrane! Och, jakże ja za tym
tęsknię!
127
 Polegaj na mnie, mistrzu! Nie wypuszczę z rąk tych nut tylko dlatego, że goni mnie jakaś
smarkula. Dobiegnę do zamku!
 O, tak. Biegnij. Biegnij, płyń na swoich lekkich stopach, siła moich myśli poniesie cię nad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •