[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ellie nie wróciła od rana do domu. Wyjechała konno, jak zwykle. Nigdy jednak
nie jezdzi dłużej niż pół godziny, góra godzinę.
- Niech się pan nie martwi na zapas, Mike - rzekł łagodnie Phillpot. - Mieszka
pan w odosobnionym miejscu. Gdyby na przykład koń okulał i musiała wracać
piechotą, nie mogłaby pana zawiadomić. Te wrzosowiska, otwarte przestrzenie,
które rozciągają się za lasem, to prawdziwe odludzie.
62
- Jeśli zmieniła plany i chciała kogoś odwiedzić, zadzwoniłaby do George'a.
Zostawiłaby nam wiadomość.
- Niech się pan nie gorączkuje - uspokajał mnie Phillpot. - Idziemy! Zobaczymy,
co się da ustalić.
Kiedy wychodziliśmy na parking, odjeżdżał jakiś samochód. Siedział w nim facet,
którego zauważyłem w jadalni. I nagle skojarzyłem! Stanford Lloyd albo ktoś
bardzo do niego podobny! Co też on mógł tu robić? Przyjechał do nas? W takim
razie dlaczego nas nie uprzedził? Obok niego siedziała kobieta przypominająca
Claudię Hardcastle. Ale przecież Claudia była z Gretą na zakupach w Londynie.
Wszystko to zupełnie mnie skołowało&
W samochodzie Phillpot przyglądał mi się z ukosa. Kiedy spotkaliśmy się
wzrokiem, odezwałem się z goryczą:
- Więc jednak wisielczy humor. Miał pan rację.
- Niech pan nie myśli o najgorszym. Mogła spaść z konia, skręcić nogę. Co prawda
jest doskonałą amazonką. Widziałem ją w siodle. Wypadek raczej nie wchodzi w
grę.
- A jednak wypadki chodzą po ludziach.
Jechaliśmy szybko. Wkrótce znalezliśmy się na drodze przecinającej otwartą
przestrzeń, powyżej naszej posesji. Cały czas rozglądaliśmy się. Zatrzymywaliśmy
napotykanych po drodze ludzi. Wreszcie jakiś mężczyzna wykopujący torf dał nam
pewną wskazówkę.
- Widziałem samego konia - powiedział. - Może ze dwie godziny temu, może więcej.
Złapałbym go, ale, bestia, puścił się galopem na mój widok. %7ładnej pani nie
widziałem.
- Jedziemy do domu - zdecydował Phillpot. - Może czekają tam na nas jakieś
wieści.
Pojechaliśmy, ale żadnych wieści nie było. Posłaliśmy chłopaka stajennego na
wrzosowiska, żeby wszczął poszukiwania. Phillpot zatelefonował do siebie i też
wysłał człowieka. My dwaj ruszyliśmy ścieżką przez las, trasą Ellie, i wkrótce
znalezliśmy się na otwartej przestrzeni. Szliśmy skrajem lasu, gdzie wychodziły
inne leśne ścieżki. I nagle znalezliśmy ją. Zobaczyliśmy coś, co wyglądało jak
zmięta kupka łachów. Obok stał koń, skubiąc trawę. Puściłem się biegiem.
Phillpot pędził za mną, rozwijając tempo niezwykłe jak na człowieka w tym wieku.
Była tam, leżała niczym ciśnięta sterta łaszków, a jej maleńka biała twarz
zwrócona była ku niebu.
- Nie mogę, nie mogę& - krzyknąłem i odwróciłem się. Phillpot uklęknął przy
Ellie. Po chwili wstał.
- Wezwiemy lekarza. Doktora Shawa. On jest pod ręką. Ale& Mike, niewiele tu
chyba po nim.
- Czy to znaczy, że ona& nie żyje?
- Tak. Nie ma sensu udawać, że jest inaczej.
- Och, Boże! - krzyknąłem i odwróciłem się. - Nie, nie mogę w to uwierzyć. Nie
Ellie!
- Coś panu dam. - Phillpot wyjął z kieszeni flaszkę, odkręcił zakrętkę i
podsunął mi alkohol.
Ayknąłem porządnie z gwinta.
- Dziękuję.
Zjawił się nasz chłopak stajenny i Phillpot kazał mu sprowadzić doktora Shawa.
XVIII
Wkrótce nadjechał land-rover doktora. Shaw zapewne jezdził tym gruchotem z
wizytami na samotne farmy, kiedy była brzydka pogoda. Wysiadł, ledwo na nas
spojrzał. Podszedł prosto do Ellie i przyklęknął. Potem zbliżył się do nas.
- Nie żyje co najmniej od trzech, czterech godzin - oświadczył. - Co się stało?
Opowiedziałem mu, jak Ellie pojechała konno po śniadaniu na swoją codzienną
przejażdżkę.
- Miewała już jakieś upadki?
- Nie. Była świetną amazonką.
- Wiem o tym. Widziałem ją w siodle raz czy dwa. Znała konie od dziecka, prawda?
Pomyślałem sobie, że wskutek jakiegoś wypadku w ostatnim czasie mogła stać się
nerwowa. I gdyby koń poniósł&
63
- Dlaczego miałby ponieść? To spokojne stworzenie&
- Tak, ten koń nie jest ani trochę narowisty - wtrącił Phillpot. - Dobrze
ułożony, nie nerwowy. Czy Ellie ma połamane kości?
- Nie przeprowadziłem co prawda dokładnego badania, ale nie stwierdziłem na
razie żadnych zewnętrznych obrażeń. Może być natomiast uszkodzony jakiś organ
wewnętrzny. Na przykład na skutek szoku&
- Chyba nie można umrzeć z powodu doznania szoku? -spytałem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]