[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Twój znajomy świetnie się zna na samochodach - zręcznie
zmienił temat Wyatt.
RS
- To fakt - przyznał Brad. - Jest bardzo ciekawy waszej
firmy. Chętnie pogada z kimś, kto potrafi wyciągnąć ze sta
rych aut takie pieniądze. Mogę mu dać wasze namiary.
Chodzmy do biura, wypiszÄ™ czek.
Widziała po twarzy Wyatta, jak bardzo jest poruszony.
Niczego po sobie nie pokazywał, ale oczy mu błyszczały. To
tylko świadczy o tym, jak bardzo zależy mu na sprzedaży.
Poczuła ukłucie lęku. Skoro jest taki zdeterminowany, może
przystać na każdą ofertę. Nawet taką, jaka jej nie będzie
zadowalać. I co wtedy?
Nie martw się na zapas, przykazała sobie. Podziękowała
i schowała czek do kieszeni.
- I co myślisz? - zapytał Wyatt, gdy już znalezli się na
ulicy.
Przesunęła dłonią po karoserii forda, żegnając się z nim
na zawsze.
- Szczerze? Masz zadatki na niezłego sprzedawcę używa
nych aut. Szybko chwytasz odpowiednie terminy, potrafisz
zręcznie zwekslować rozmowę...
- Pytałem o tego ewentualnego kupca.
- Ty naprawdÄ™ masz bujnÄ… wyobrazniÄ™. Brad o niczym
takim nie mówił. Nie rób sobie nadziei.
- Tak czy inaczej, warto do niego zadzwonić. - Otworzył
drzwiczki, Melanie wsiadła. - Jeśli będzie zainteresowany...
- Zobaczymy. - Zmieniła temat. - Bardzo się różni od
forda. O, przy okazji, skoro wyjmujesz kluczyki... masz mój
zapasowy klucz.
Z roztargnieniem poklepał się po kieszeni.
- Musiał zostać w innej marynarce. Potem ci go oddam.
- Włączył silnik. - Jedzmy na lunch.
RS
- A praca?
- Lepiej ci pójdzie, gdy najpierw się pokrzepisz. Jeszcze
walczysz z przeziębieniem. Poza tym to też jest praca. - Wi
dząc jej sceptyczną minę, dodał: - Nie sprawdziliśmy Feli-
city's", a aukcja już w tym tygodniu. Musimy pogadać o zlo
cie, a w biurze trudno się skoncentrować, zwłaszcza gdy Bill
ciągle zawraca głowę.
- Powiedziałeś, że już go skutecznie zniechęciłeś.
- Nie daję gwarancji. Facet, któremu wydaje się, że jest
zakochany, staje siÄ™ nieprzewidywalny.
- Mówisz, że tylko mu się wydaje? Jakie to miłe z twojej
strony. Skoro jesteśmy przy takich tematach...
- To co? - zainteresował się.
- To chcę ci powiedzieć, że ten wczorajszy pocałunek
więcej się nie powtórzy.
- W porządku - odparł z miejsca.
Zaskoczył ją. Miała w zanadrzu gotowe argumenty, spo
dziewając się, że zechce dyskutować. Okazuje się, że niepo
trzebnie. Stanęło na tym, czego chciała. Ale zgodził się tak
od razu, bez najmniejszego wahania...
- To dobrze - powiedziała, gdy wreszcie mogła wydobyć
z siebie głos. - Cieszę się, że to rozumiesz.
- Jak najbardziej rozumiem, więc możesz odetchnąć spo
kojnie - zapewnił. - Nie cierpię się powtarzać. Następny po
całunek będzie zupełnie inny.
Już wchodzili do restauracji, gdy nagle Melanie zatrzyma
Å‚a siÄ™.
- Nie jestem odpowiednio ubrana.
- Nie przejmuj siÄ™. Jak tylko usiÄ…dziesz, nikt siÄ™ nie zo-
RS
rientuje, że jesteś w dżinsach - rzekł pocieszająco. I bardzo
dobrze, że inni nie będą jej oglądać, przemknęło mu przez
myśl. W tych obcisłych dżinsach wygląda rewelacyjnie.
Zwłaszcza w porównaniu z wczorajszą luzną piżamą.
Gdy usiedli, Wyatt popatrzył na kartę win, a Melanie ro
zejrzała się po sali.
- Niesamowite - powiedziała. - Nic a nic się nie zmieni
ło od czasów, kiedy tu byłam.
- Czyli od kiedy?
- Od dziesięciu lat. Byłam tu z moim chłopakiem tuż
przed balem maturalnym.
- Tak dobrze to pamiętasz? - Wskazał kelnerowi wybra
ne wino.
- To była nasza ostatnia randka - rzekła.
- Musiałaś to bardzo przeżywać.
- Dlaczego tak myślisz? - nastroszyła się.
- Słyszę po twoim głosie. Skoro do tej pory tak cię to
porusza, musiało ci być przykro.
- Nie było. Nie przejęłam się, gdy przestał się odzywać.
W drodze powrotnej popsuł mu się samochód. - Popatrzyła
na niego znad karty. - Nie wiem, co zamówić. Może coś
polecisz?
- Ja biorÄ™ Å‚ososia. Ale tu wszystko jest dobre, jeszcze
nigdy się nie zawiodłem. - Odłożył kartę. - Co ma do tego
samochód? Ach, już rozumiem... Zgasł w odpowiednim mo
mencie, w ciemniej i pustej okolicy. Spoliczkowałaś chłopa
ka, gdy zaczął się do ciebie dobierać.
Melanie roześmiała się dzwięcznie.
Mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku popatrzył
w ich kierunku. Nic dziwnego, ten perlisty śmiech przykuwa
RS
uwagę. Chyba po raz pierwszy słyszy ją śmiejącą się tak
beztrosko.
- Nie, nie. Pamiętasz, jak raz ci powiedziałam, że faceci
nie znoszą, gdy muszą korzystać z pomocy kobiety? Tak
właśnie było. To ja pogrzebałam w silniku i uruchomiłam
samochód.
- I dziwiłaś się, że chłopak więcej nie zadzwonił. - Po
kręcił głową. - Melanie...
- Wiedziałam, że już nigdy nie włożę tej różowej sukien
ki, zle się w niej czułam. A on miał wypożyczony smoking.
Gdyby go pobrudził, byłby problem i koszty.
Wyatt spróbował wina, aprobująco skinął głową.
- Mówiłaś, że dopiero po przejęciu firmy zaczęłaś inte
resować się samochodami.
- Można tak powiedzieć, ale... - zawahała się.
Popatrzył na nią pytająco. Spodziewał się, że usłyszy coś
naprawdę ważnego. W sumie niepotrzebnie. W końcu to tyl
ko przelotna znajomość, nic, co potrwa.
Melanie nieoczekiwanie uśmiechnęła się.
- Cóż, wszyscy przez cały czas się uczymy. Często nawet
nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wiesz, też wezmę łososia.
Zamówił potrawy i w zamyśleniu zaczai bawić się kielisz
kiem. Po co jest taki ciekawy?
- To skąd wiedziałaś, co robić? Nauczyłaś się od taty?
Miał tę swoją firmę, więc się napatrzyłaś. - Zawiesił głos.
Czuł, że to zbyt prosta odpowiedz.
- Firma była dopiero potem. Przyglądałam się, jak w do
mu majstrował przy samochodzie.
- Czyli w ten sposób spędzaliście czas.
- Uhm. A jak było z tobą?
RS
Najwyrazniej nie ma zamiaru powiedzieć niczego więcej.
- Mój tata nie dotykał się do samochodu. Zawsze siedział
nad papierami...
Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odkręcił głowę. Paznok
cie lśniły krwistą czerwienią. Skrzywił się lekko.
- Miło cię widzieć, Wyatt - cichy głos miał zmysłowe
brzmienie. - Gdzie się ostatnio podziewałeś?
Grzecznie ujął jej dłoń. Palce dziewczyny zacisnęły się
miękko na jego ręce. Z trudem się od nich uwolnił.
- Cześć, Erika. Właśnie rozmawialiśmy o tobie i twojej
prośbie z Melanie.
- Tak? - wymruczała, zniżając głos. - Miło mi. Dobrze
się złożyło, że się spotkaliśmy, bo zamierzałam skontaktować
się z wami po południu. - Przesunęła wzrokiem po Melanie.
- Chciałam wpaść, by ustalić szczegóły, ale ciągle było mi
nie po drodze. Przyjdziecie na aukcję, by zobaczyć, jak się
bijÄ… o wasz datek?
- Oczywiście - odparł Wyatt. - Będziemy. - Udał, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]