[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie. Od śmierci mamy mieszkała sama. Pierwszy raz ktoś
będzie nocował.
RS
Czułaby się jeszcze bardziej dziwnie, gdyby Wyatt po-
szedł z nią na górę. Dziwnie i nieswojo.
MiÅ‚o z jego strony, że wykazaÅ‚ siÄ™ takim wyczuciem. Je­
den problem mniej. Chyba że nie miał na względzie jej uczuć,
a swoje.
Jasne, zakpiła z siebie. Wyatt panicznie się boi, że chcesz
go wciągnąć na górę i uwieść!
Ranek wstał szary i ponury. Koty nawet nie drgnęły, gdy
Wyatt wypuszczał psa do ogródka. Nastawił ekspres, wpuścił
psiaka z powrotem. Usiadł i wypił gorącą kawę. W domku
panowaÅ‚a niezmÄ…cona cisza. DochodziÅ‚a dziewiÄ…ta, a Mela­
nie ciągle spała.
Napełnił kawą drugą filiżankę i ruszył na górę.
CzuÅ‚ siÄ™ trochÄ™ niepewnie, wchodzÄ…c na piÄ™tro bez zapro­
szenia. Pocieszał się, że przecież nie robi nic złego. Może
Melanie zle się czuje? Może potrzebuje pomocy?
Znalazł się w niewielkim przedpokoju. Wszystkie drzwi
zamknięte. Zastukał w pierwsze z brzegu, uchylił je.
Bielizniarka. Dopiero teraz spostrzegł, że Scruffy też wszedł
na górę i stanął przy drzwiach w dalszej części korytarzyka.
WyciÄ…gaÅ‚ rÄ™kÄ™, by zastukać, gdy piesek podskoczyÅ‚ i pod­
bił łepkiem klamkę. Drzwi otworzyły się i Scruffy wpadł do
środka. Rozległ się zduszony odgłos.
W pokoju panował półmrok. Okna przesłonięte storami,
z nocnej lampki w kształcie muszli sączyło się słabe światło.
Pod kołdrą rysował się niewyrazny kształt.
- Melanie?
Koty, które zostawił na dole, musiały przyjść, gdy otwierał
bielizniarkę, bo teraz jeden z nich z cichym prychnięciem
RS
przemknął pod jego uniesioną nogą, a drugi wskoczył do
środka, niechcący ściągając dywanik przy łóżku.
Desperacko próbował nie nastąpić na kota; oparł stopę
o usuwajÄ…cy siÄ™ spod nóg dywanik i straciÅ‚ równowagÄ™. Ude­
rzył łokciami o łóżko. Wprawdzie utrzymał filiżankę, jednak
jej zawartość chlusnęła na śpiącą dziewczynę.
Melanie poderwała się gwałtownie.
W półmroku widział ciemne strugi spływające jej po wło-
sach, opadające na rzęsy i białą piżamę.
No, Reynolds, teraz dostaniesz za swoje, przygotował się
w duchu na najgorsze. Kawa nie jest taka gorÄ…ca, żeby opa­
rzyć, ale...
- Dziękuję. - Rozespany głos Melanie miał zmienione,
zmysłowe brzmienie. - Właśnie tego mi było trzeba. Kawa
i prysznic, dwa w jednym. Pięknie to połączyłeś.
RS
ROZDZIAA PITY
Wyatt zaczął ją przepraszać - a może tłumaczyć się z tego,
co zaszło, ale nie chciała go teraz słuchać. Rogiem kołdry
otarła kawę z rzęs.
- Domyślam się, że to ciekawa historia, ale nie teraz.
Jestem cała mokra.
Wyatt przesunÄ…Å‚ wzrokiem po jej pochlapanej kawÄ… piża­
mie, pokręcił głową.
- Wcale nie jesteś mokra, ledwie trochę zmoczona - rzekł
z lekkim rozczarowaniem.
- Następnym razem wez większy kubek - skrzywiła się
Melanie. - A teraz, bądz tak łaskaw i zejdz z mojego łóżka.
- Oczywiście - zmieszał się. - Poczekam na dole.
Podniósł się, materac zakołysał się pod jego ciężarem.
Poczuła się jakoś dziwnie.
Gdy tylko zniknął za drzwiami, zerwała się z łóżka. Zdjęła
pochlapanÄ… poÅ›ciel z myÅ›lÄ…, że jeszcze przed wyjÅ›ciem na­
stawi pranie. Jednak gdy wyszła spod prysznica i spojrzała
na zegarek, zapomniała o pralce.
Jak mogÅ‚a tak zaspać? CoÅ› takiego dawno jej siÄ™ nie zda­
rzyło. Zbiegła do kuchni.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że już tak pózno?
- Właśnie miałem to zrobić, ale twoje koty pomieszały
RS
mi szyki - odparł. - Myślałaś, że po co wszedłem na górę?
%7łeby uwieść cię śniadaniem w łóżku?
Masz nauczkę, Melanie, skarciła się w duchu. To ostatnia
rzecz, o jakiej by pomyślał.
- Uznałem, że jeśli przyniosę ci kawę do łóżka, mam
większą szansę na przeżycie. Jednak nie wszystko wyszło tak,
jak planowaÅ‚em. - PodaÅ‚ jej kubek. - Uważaj, Å›wieżo zapa­
rzona i gorÄ…ca.
Znad kubka unosiła się aromatyczna para.
- Mam przypomnieć, kto ostatnio rozlał całą filiżankę?
- Może zacznijmy od początku - miękko zagaił Wyatt.
- Dzień dobry, Melanie. Mam nadzieję, że dobrze spałaś.
- Dziękuję - wymruczała. - Chodzmy, czas na nas.
- Mówiłaś, że w soboty pracujecie tylko pół dnia.
- Owszem, ale staramy się, by to była pierwsza połowa.
- Wypiła kawę i odstawiła kubeczek.
ZrobiÅ‚o siÄ™ pózno. NaprawdÄ™ pózno, zwÅ‚aszcza w stosun­
ku do jej normalnej pory rozpoczynania pracy. Wszyscy daw­
no byli na miejscu. W dodatku zapomniała o baritsie stojącej
na parkingu przed salonem. Pracownicy na pewno przeÅ›ci­
gają się w domysłach, cóż to takiego się wydarzyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •