[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do niego jeszcze inni ludzie i kłamali, że jego ojciec pożyczył od nich to czy owo. Chamdam
przestał pracować w ogrodzie, tylko na spłaty po kolei wyprzedawał wszystko, co
76
odziedziczył po ojcu.Wreszcie został z rodziną bez dachu nad głową. Dopiero wtedy dano mu
spokój, kiedy nic już nie miał i nic nie mógł oddawać.Wtedy żona Chamdama powiedziała do
męża:
- Mieszkańcy naszego rodzinnego miasta zaczynają na nas patrzeć jak na żebraków.
Przyjaciele odwrócili się od ciebie i nie chcą ci pomóc, chociaż twój ojciec i ty tak często
pomagaliście innym. Niedobrzy są tutejsi ludzie. Wezmy lepiej obu naszych synków i
przenieśmy się gdzie indziej. Tam, gdzie nikt nas nie zna, nie będą się dziwili, że jesteśmy
tacy biedni. Może trafimy na lepszych ludzi niż tutaj i urządzimy sobie jakoś nowe życie.
%7łona Chamdama miała brata, bogatego kupca. Posiadał on własny statek i woził towary do
obcych krajów. Ale był to człowiek pyszny i nieużyty. Nieraz wydziwiał nad siostrą, że
wyszła za mąż za zwykłego ogrodnika. Chamdam nie chciał prosić go o pomoc, wolał pójść
za radą żony.Po kilku dniach porzucili swoje strony rodzinne. Długo szli przez stepy i
pustynię, droga była bardzo ciężka. Wreszcie doszli nad brzeg morza. Na przystani jakiś
zacny kapitan zgodził się zawiezć ich bezpłatnie dalej.W nocy rozszalała się burza. Fale
rzucały statkiem jak ułamaną gałązką. W ciemnościach statek zderzył się z innym, który
płynął w przeciwnym kierunku. Oba statki rozbiły się, zostały z nich tylko drzazgi.Wielu
rozbitków utonęło, mało kto ocalał uczepiwszy się szczątków. Porwały ich wzburzone
fale.Tak się stało i z Chamdamem. Przez kilka dni i nocy fale niosły go po morzu. Prawie
tracił przytomność z głodu i pragnienia, ale nie wypuścił z rąk deski, której się
uczepił.Wreszcie burza przeszła. Wyczerpany Chamdam położył się na swojej desce i
zdrzemnął się.Myślał, że umrze na morzu, tymczasem łagodny prąd zaniósł go do
brzegu.Kiedy deska stuknęła o ląd, Chamdam przebudził się i zobaczył pustynię, jak okiem
sięgnąć. Zdawało się, że nigdy nie przeszedł tędy człowiek ani zwierz, że nawet ptak nie
przeleciał odkąd świat światem.Na brzegu rosło jedno jedyne drzewo. Chamdam z trudem
grzązł w piasku, omijał skały, wreszcie dostał się do tego drzewa. Przekonał się, że drzewo
jest uschłe.Nie miał już siły, żeby iść dalej. Położył się obok pnia i zasnął głęboko.Zniło mu
się, że widzi swoją żonę i synków, że wszyscy troje płaczą i wołają go na pomoc. A tu
straszne potwory morskie nie puszczają go do żony i dzieci.Wtem wszystko zniknęło. Do
Chamdama podszedł starzec w żółtej szacie i w zawoju na głowie i powiedział:
- Witaj, przybyszu! Nie trap się. Taki jest twój los, żebyś teraz pracował tutaj. Odtąd ta ziemia
będzie twoja. Własnym trudem zamień pustkowie w żyzną krainę. Najpierw zejdz nad morze,
zanurz ręce w wodzie i wydobądz to, co znajdziesz na dnie.
Starzec odszedł, a Chamdam obudził się ze snu. Rozejrzał się dookoła. Zladów człowieka nie
dostrzegł, ale zobaczył ślady lwa.Zszedł nad morze i zanurzył ręce w wodzie. Wyłowił dwie
garście różnobarwnych, błyszczących kamieni. Wyrzucił je na brzeg i łowił jeszcze kilka
chwil ostatkiem sił.Wrócił pod drzewo odpocząć i zobaczył z wielkim zdziwieniem, że
tymczasem wyrosła na drzewie zielona gałązka, a na niej duży owoc. Chamdam zjadł go i
zasnął.Po kilku dniach miał już spory stos wyłowionych z morza ślicznych, błyszczących
kamyków. W nocy świeciły tak jasno, że dokoła było zupełnie widno. Na drzewie co dzień
wyrastał posilny owoc.Przewodnicy karawan, które szły przez pustynię, dziwili się, co to tak
świeci nad morzem. Kilku ludzi odważyło się pójść popatrzeć. Kiedy się zbliżyli, zobaczyli
człowieka siedzącego pod drzewem, a obok stos pięknych, błyszczących kamieni.
- Ktoś ty taki - spytali Chamdama - człowiek czy dziw? Skąd masz te kamienie?
- Jestem zwyczajnym człowiekiem. A te kamienie wydobyłem własnymi rękami -
odpowiedział Chamdam.
- Gzy nie sprzedałbyś ich?
77
- Owszem, ale nie za pieniądze. Co mi po pieniądzach na pustyni? Przywiezcie mi nasiona
zbóż, nasiona drzew owocowych i wszystko, czego człowiek potrzebuje do życia.
Członkowie karawany zgodzili się. Przywiezli Chamdamowi to, czego potrzebował, a
Chamdam dał im za to podwójną sakwę drogich kamieni na każdego wielbłąda. Przewoznicy
ruszyli w dalszą drogę i opowiadali wszystkim, jaką dobrą zrobili zamianę.Niezadługo
wszystkie karawany, które przechodziły tamtędy, zaczęły skręcać nad brzeg morza, do
Chamdama. I wszystkie wyładowywały coraz nowe towary. Zwiozły też powoli materiały
budowlane, dostarczyły rzemieślników. Zaczęła się budowa nowego miasta.
Z początku Chamdam myślał o tym, żeby wyruszyć na poszukiwanie żony i synów. Ale
podróżni jednej z karawan powiedzieli mu, że z obu rozbitych statków nikt nie ocalał oprócz
niego, bo kto nie utonął od razu, ten zginął pózniej z głodu i pragnienia.Chamdam cierpiał
bardzo myśląc o losie swojej rodziny, ale nie przerywał pracy.Po jakimś czasie na pustyni
zakwitły sady i ogrody, stanęły piękne domy. Wyrosło całe miasto. Pośrodku stał pałac, miał
on ściany wyłożone błyszczącymi kamieniami z dna morza i świecił rybakom i marynarzom
jak latarnia morska.Każdemu, kto przybył do miasta, Chamdam mówił:
- Wdowy i sieroty, biedni i bezdomni mogą przyjść do nowego miasta i pracować razem ze
mną w miarę sił. Dostaną tu wszystko, czego potrzebują do życia.
Osiadało tam coraz więcej ludzi, aż powoli cała pustynna kraina zmieniła się w kwitnący raj.
Tylko próżniaków i oszustów wypędzano natychmiast.Na życzenie obywateli Chamdam
został głową miasta i wszystkim zarządzał. Drzewo, pod którym odpoczął po raz pierwszy,
stało teraz pośrodku wielkiego ogrodu i pokryło się całe liśćmi i owocami. Patrząc na nie
Chamdam nieraz wspominał swój dawny ogród, i dom, i rodzinę.Sława nowego miasta
rozeszła się daleko. Rozmaici ludzie przyjeżdżali, żeby je obejrzeć. Kupcy przywozili
zamorskie towary.Kiedyś zawinął do portu statek bogatego kupca. Chciał on także zobaczyć
nowe, wspaniałe miasto, a przy tym coś niecoś utargować.Kupiec poszedł pokłonić się
Chamdamowi, a jego siostra poszła na targ, żeby kupić zapasy na dalszą drogę.Siostra kupca
była kucharką na jego statku. Kupiec wstydzi! się ubogiej siostry i wszyscy myśleli, że to
służąca.Rozstawił bogaty namiot w jednym z ogrodów i rozłożył w nim swoje towary.
Ponieważ bał się, zęby go złodzieje nie okradli, poprosił Chamdama o straż. Chamdam
obiecał przysłać mu dwóch strażników.Kiedy kupiec wrócił od Chamdama, a jego siostra z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]