[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twoim miejscu, sam bym się wzruszył.
Tym razem Kate roześmiała się.
- %7łartujesz sobie ze mnie. Dante Moran to człowiek ze
stali.
- Podobno tak się o mnie mówi - zachichotał. - Ale
prawdę mówiąc, kiedy chodzi o sprawy osobiste, wszyscy
ulegamy emocjom, nawet jeśli nie okazujemy tego na
zewnątrz.
- Agencie Moran, chyba naprawdę cię lubię.
- Agentko Malone, jestem pewny, że cię lubię.
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Jasne. Zadzwonię do ciebie rano i potwierdzę spotkanie.
- OK. Dzięki.
Kate odłożyła komórkę na nocny stolik. Wyciągnęła się na
łóżku, starając się odprężyć. W innych warunkach mogłaby
nawiązać romans z Moranem. Z jego różnych wypowiedzi
wywnioskowała, że w przeszłości przeżył osobistą tragedię i
dlatego nadal jest wolny. Interesujący mężczyzni byli
zazwyczaj zajęci, zanim skończyli trzydzieści pięć lat, a
Moran powiedział jej kiedyś, że nigdy nie był żonaty. Zwietną
stworzylibyśmy parę. Każde zakochane jeszcze w dawnym
partnerze. Dante - w tajemniczej kobiecie z przeszłości, ona -
w Trencie.
Usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Usiadła
wyprostowana.
- Tak?
- Za pół godziny będzie kolacja - poinformował Trent
przez zamknięte drzwi.
- W porządku. W takim razie chwilę się zdrzemnę.
- Zawołam cię, kiedy przyniosą jedzenie.
- Dziękuję.
- Wszystko w porządku? - spytał nagle z niepokojem w
głosie.
- Rozmawiałam z Moranem! - krzyknęła przez drzwi.
- Mogę wejść?
No tak. Super, tego jeszcze brakowało.
- Jasne, proszę.
Zsunęła się na brzeg łóżka, przyjmując bezpieczną pozę.
Obrzucili się spojrzeniami. Trent zmarszczył brwi.
- Płakałaś? - Zbliżył się do niej wolno.
- Ja nigdy nie płaczę. Zatrzymał się parę kroków przed
nią.
- Czy Moran powiedział coś, co cię zdenerwowało?
- Nie jestem zdenerwowana.
- Dobrze, o co chodzi? Wiem, kiedy jest coś nie tak.
- Nie znasz mnie - przerwała mu zimno. - Nie masz
zielonego pojęcia, jaka jestem i co czuję. Nigdy nie miałeś! -
wybuchnęła.
Na jego twarzy pojawił się grymas.
- Jesteś niesprawiedliwa. Być może masz rację, że teraz
cię nie znam, ale kiedyś dobrze znałem, a ty mnie. - Zbliżył
się do niej, wziął jej rękę i przyłożył do swego serca. - Kiedyś
myślałem... Nagle wypuścił jej dłoń, jakby parzyła. -
Przepraszam. Trudno zmienić stare przyzwyczajenia. Bycie
przy tobie przywołuje wiele wspomnień. Tych dobrych.
Kate zdała sobie sprawę, że musi natychmiast przejąć
kontrolę nad sytuacją. Aączyło ich coś w przeszłości i niech
tak pozostanie.
- Moran zadzwoni jutro rano, jeśli uda mu się
zorganizować spotkanie - powiedziała, celowo zmieniając
temat. - Odnaleziono trzy pary rodziców biologicznych. Z
nami łącznie to cztery, co oznacza, że po otrzymaniu wyniku
testów DNA kogoś spotka wielki zawód.
- Boisz się, że to będziemy my? O to chodzi? Spojrzał na
nią ciepło, starając się dodać otuchy. W jego ciemnych oczach
jawiło się zrozumienie.
- Pragnę, aby jedna z dziewczynek okazała się Mary Kate
niemniej mocno niż ty.
Wiedziała, że mówi prawdę. Jako ojciec dziecka chciał
tego co ona. Jednocześnie miała pewność, że Trent nigdy nie
marzył o tym dniu. Nie pielęgnował w sobie nadziei i nie
modlił się o to. Nigdy nie wierzył, że odnajdą Mary Kate.
- Chciałabym na chwilę zostać sama - poprosiła
spokojnym głosem. - Zawołaj mnie, kiedy będzie kolacja.
Wyszedł z pokoju, a Kate zamknęła za nim drzwi i
pobiegła do łazienki. Odkręciła kran i ochlapała kilkakrotnie
twarz zimną wodą. Zacisnęła mocno zęby, starając się nie
rozpłakać.
Trent nalał sobie kolejną filiżankę kawy bezkofeinowej i
rozsiadł się wygodnie przy stoliku naprzeciw Kate.
- Zamówiłem deser - oświadczył z zadowoleniem,
podnosząc srebrną pokrywę, pod którą ukryte było ogromne
ciastko czekoladowe ozdobione bitą śmietaną i orzeszkami. -
Mam nadzieję, że to nadal twój ulubiony deser? Nie mieli w
hotelu ciastek czekoladowych, a że zawsze starają się
zadowolić gości, posłali po nie specjalnie do piekarni.
- Moje preferencje kulinarne raczej się nie zmieniły -
przyznała. - Pamiętałeś przy lunchu o cheeseburgerach, a teraz
zadałeś sobie wiele trudu, abym dostała mój ulubiony deser.
To naprawdę bardzo uprzejmie z twojej strony. Ja nawet nie
potrafiłam być dla ciebie miła. Przepraszam.
- Byłaś wystarczająco miła - przerwał. - W końcu
dlaczego miałabyś być dla mnie miła? Okazałem się złym
mężem, kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś. Byłem zbyt
głęboko pogrążony we własnym bólu i poczuciu winy, aby ci
pomóc.
Kate spojrzała na niego z takim wyrazem twarzy, jakby
nie zrozumiała intencji jego wypowiedzi.
- Czy to przeprosiny? - wyszeptała.
- Gdyby przeprosiny mogły naprawić choć część
krzywdy, którą ci wyrządziłem, błagałbym o wybaczenie na
kolanach. - Odstawił filiżankę i wstał z krzesła. - Jak ty
musiałaś mnie nienawidzić... - Podszedł do okna i spojrzał na
panoramę śródmieścia Memphis.
Rzęsiście oświetlone setkami latarni ulice wyglądały jak
mieniące się diamentowe kolie. Miał ochotę zapaść się w
ciemność nocy i zniknąć bez śladu. Przez tyle lat udawało mu
się trzymać na uwięzi demony przeszłości. Udawał
obojętność. Codziennie powtarzał sobie, że Mary Kate nie
żyje, że już nigdy jej nie zobaczy, tak jak nie ujrzy więcej
swojej żony. Los jednak sobie z niego zadrwił, burząc tak
pieczołowicie budowany przez długie lata mur. W jego życiu
znów pojawiła się Kate i jeśli dopisze jej szczęście, to może
niedługo ujrzy swoją córeczkę. Do licha, czemu jej nie
posłuchał, kiedy upierała się, że odnajdą dziecko. Powinien
był jej wtedy pomóc. Zamiast tego pogrążył się w krainie
ciemności, zaszył w emocjonalnej pustce, odcinając od nadziei
i miłości.
Wyczuł jej obecność za plecami, zanim zdążyła położyć
mu rękę na ramieniu. Kiedy go dotknęła, poczuł
obezwładniające napięcie. Tak bardzo chciał ją przytulić i nie
pozwolić już nigdy odejść.
- Nie czuję do ciebie złości - zapewniła.
- Masz prawo mnie nienawidzić. Zawiodłem cię.
- %7ładne z nas nie było przygotowane na uniesienie
takiego ciężaru, jakim była utrata dziecka. Każde usiłowało
poradzić z tym sobie po swojemu. Najbardziej zabolało mnie,
że uznaliście z ciotką, że to moja wina.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]