[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trochę o pracy, którą wykonałem do tej pory. Potem ja mówiłem o tym, w jakim kierunku,
moim zdaniem, mogłaby pójść praca wśród nastolatków.
Przed upływem spotkania, narodziła się nowa misja. Jej głównym celem było zaniesienie
młodzie\y wieści o Bo\ej miłości, dlatego te\ nazwaliśmy ją Teen-Age Evangelism
(Ewangelizacja Wśród Nastolatków). Poniewa\ ju\ wcześniej byłem zaanga\owany w taką
pracę, zostałem wybrany na dyrektora nowo powstałej organizacji. Pewien kapitan policji,
niejaki Paul DiLena, parafianin pana Berga, został wybrany na sekretarza i skarbnika. Biedny
Paul: nie było go na spotkaniu, więc nie mógł odmówić.
Następnie zajęliśmy się kwestią pieniędzy. Została ona rozwiązana bardzo prosto. Uznaliśmy,
\e na wynajęcie biura, druk, pensje i inne rzeczy potrzebujemy co najmniej dwadzieścia
tysięcy dolarów. Więc przyznaliśmy sobie bud\et w wysokości dwadzieścia tysięcy dolarów.
Rzecz jasna nie mieliśmy \adnej gotówki, o czym niedługo pózniej przekonał się nasz
sekretarz i skarbnik w jednej osobie, kiedy to Stanley Berg zadzwonił, \eby go powiadomić o
zwycięstwie jego kandydatury w głosowaniu.
 Paul  powiedział pastor Berg  mam dla ciebie dobrą wiadomość. Właśnie zostałeś
wybrany na skarbnika misji Teen-Age Challenge. W tym boju o młodzie\ twoim dyrektorem
jest Dawid Wilkerson. Pewnie ucieszy cię te\ to, \e na pierwszy rok dysponujesz bud\etem w
wysokości dwadzieścia tysięcy dolarów.
Na to kapitan DiLena:
 Kto to jest Dawid Wilkerson, kto ma księgi rachunkowe i gdzie są te pieniądze?
 Paul  odpowiedział na to pastor Berg  nie ma \adnych ksiąg ani pieniędzy, a Dave
Wilkerson jest kaznodzieją z Pensylwanii, który wierzy, \e jego miejsce jest w Nowym Jorku.
Paul się roześmiał.
 To wszystko brzmi dość naiwnie  powiedział.
 Jesteśmy naiwni, Paul  powiedział pastor Berg  tak naiwni, jak Dawid, który wystąpił
przeciwko Goliatowi uzbrojony tylko w procę, kamyk& i przekonanie, \e Bóg jest po jego
stronie.
70
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Rozdział 13
Rozdział 13
Rozdział 13
Rozdział 13
Był wietrzny, szary, lutowy poranek, niemal dokładnie dwa lata pózniej od tego równie\
lutowego dnia, kiedy to sprzedałem telewizor i zaczęła się ta moja dziwna przygoda.
Stałem za oszklonymi drzwiami na promie płynącym na Staten Island, z trudem
uświadamiając sobie, jak wielki postawiliśmy krok w kierunku realizacji mojej wizji. Morze
było lekko wzburzone i piana obryzgiwała pokład. Z prawej burty widać było Statuę
Wolności i pomyślałem, \e to całkiem właściwe, \e ka\dego ranka będę przepływał akurat
tędy. Płynąłem bowiem na Staten Island ze szczególną i podsycającą nasze nadzieje misją:
miałem wynająć biura dla naszej nowo powstałej organizacji, której zadaniem było nieść
wyzwolenie dla młodzie\y.
W kieszeni miałem adres, który równie\ brzmiał odpowiednio: 1865 Victory Boulevard
(Aleja Zwycięstwa). To właśnie miejsce zaproponowano mi na naszą siedzibę. Kiedy jednak
dotarłem do tej  siedziby , mogłem się tylko uśmiechnąć. Składała się z trzech dość
zapuszczonych pokoi w niezbyt eleganckim sąsiedztwie. Był tam sekretariat, gabinet i pokój
spedycyjny.
 Dobrze, Panie  powiedziałem  Jestem naprawdę wdzięczny za to, \e nie ma tu \adnych
luksusów, bo nie wiedziałbym jak się zachować.
Misja Teen-Age Evangelism rozpoczęła swoją działalność właśnie w tych trzech pokojach.
Mieliśmy jednego pracownika na pełnym etacie: byłem nim ja. Moja pensja nie wystarczała
na wynajęcie choćby najtańszego pokoju w najtańszym domu czynszowym. Obok mojego
biurka w gabinecie postawiłem więc sobie wersalkę. Jadłem to, co dało się ugotować na
kuchence elektrycznej, albo, przy szczególnych okazjach, gdzieś w mieście z przyjaciółmi,
którzy zapraszali mnie na posiłek ze względu na moją rzucającą się w oczy chudość.
Jednak najtrudniejsze do zniesienia było rozdzielenie z rodziną. Gwen została w Pittsburghu z
rodzicami i nie mogła się doczekać chwili, kiedy będzie mogła do mnie dołączyć.
 Wiem, \e to, co robisz jest właściwie, Dave  powiedziała przy okazji któregoś z naszych
telefonicznych spotkań  ale czuję się samotna, a Gary rośnie i nawet nie wie jak wyglądasz.
Uzgodniliśmy, \e przeprowadzimy się do Nowego Jorku z całą rodziną, kiedy tylko skończy
się rok szkolny, nawet gdybyśmy mieli spać na ławce w parku. Jednak zanim to nastąpiło,
dostrzegłem pewne zalety mojego ascetycznego trybu \ycia. Ta mała cela słu\ąca mi za dom
okazała się być doskonałym miejscem do modlitwy. Nie było w niej \adnych wygód, które by
mnie rozpraszały. W moim pokoju o wymiarach trzy metry na cztery stało tylko biurko,
twarde krzesło z prostym oparciem i moja wersalka. Okazało się, \e to surowe, słu\ące jako
miejsce pracy otoczenie jest doskonałe, gdy chodzi o modlitwę. Więc co wieczór z
niecierpliwością wyczekiwałem mojej dawnej pory oglądania telewizji  między północą a
drugą nad ranem  jako czasu duchowego odnowienia. Nigdy mi się nie zdarzyło, \ebym
wstał z kolan nie odświe\ony. Zawsze otrzymywałem nową zachętę i świe\y entuzjazm.
Ten początkowy okres naszej pracy był pasjonujący. Latynoskie i anglojęzyczne Assemblies
of God (Zgromadzenia Boga) z Nowego Jorku i okolic zaopatrzyły mnie w tysiąc dolarów na
rozpoczęcie naszej działalności. Większość tych pieniędzy spo\ytkowałem na
przeprowadzenie dwóch eksperymentów.
71
Pierwszy nazwaliśmy  Operation Saturation (Operacja Nasycenie). Było to przedsięwzięcie
polegające na usiłowaniu dotarcia do wszystkich uczniów szkół średnich w dzielnicach, gdzie
nastolatki sprawiały największe problemy, z literaturą omawiającą takie zagadnienia, jak:
narkomania, niemoralność seksualna, pijaństwo, masturbacja, przemoc gangów, i
przedstawiającą jednocześnie stanowisko Biblii co do tych spraw. Pracowaliśmy w związku z
tym projektem bardzo intensywnie. W rozpowszechnianie naszych broszur zaanga\owaliśmy
setki młodych ludzi z ró\nych kościołów. Jednak\e po trzech miesiącach tej akcji mogliśmy
się pochwalić zaledwie garstką chłopców i dziewcząt, których \ycie naprawdę uległo zmianie.
Przeszliśmy więc do drugiego eksperymentu: telewizji. Zebrałem setkę chłopców i dziewcząt,
którzy mieli kiedyś jakieś kłopoty, ale znalezli drogę wyjścia. Utworzyliśmy z nich chór i raz
w tygodniu przez kolejnych trzynaście tygodni występowaliśmy w telewizji we własnym
programie. Formuła była prosta i dość nowatorska: najpierw dzieciaki śpiewały, a potem
jedna osoba opowiadała historię swojego \ycia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •