[ Pobierz całość w formacie PDF ]

353
Chwilę trwało, nim zebrany tłum zrozumiał niemożliwość przyznania się do samo-
bójstwa, ale Verily został nagrodzony chichotem. Chciał zmienić nastawienie tłumu 
każdy, kto trafi do ławy przysięgłych, będzie wiedział, co tutaj powiedziano.
Ponieważ strażnicy już ich nie pilnowali, Alvin i Purity zatrzymali się chwiejnie
i opadli na kolana. Dyszeli ciężko. Zwieszali głowy jak zmęczone konie.
 Nie pozwólcie im odpoczywać!  krzyknął rozgorączkowany Quill.  Stracimy
całe godziny przesłuchania!
Strażnicy spojrzeli na swoje pałki i witki, których używali do poganiania więzniów,
ale żaden nie zrobił nawet kroku w stronę ofiar.
 Wreszcie przypomnieliście sobie o obowiązkach  pochwalił Verily.
 Nie masz tu żadnej władzy!  zawołał łowca czarownic.  Ja jestem przedsta-
wicielem sądu!
 Proszę więc zdradzić nazwisko sędziego pokoju w Cambridge, który pana nomi-
nował.
354
Quill wiedział, że przyłapano go na przekroczeniu uprawnień, ponieważ nie miał
żadnych, dopóki miejscowy sędzia nie zażądał jego usług. Dlatego nie odpowiedział
wprost na wezwanie Verily ego.
 A kim pan jest?  zapytał.  Sądząc po wymowie, pochodzi pan z Anglii. Jakie
prawa ma pan tutaj?
 Mam prawo żądać, żeby pana zakuć w kajdany, jeśli z pana powodu te dwie
nieszczęsne dusze będą torturowane choćby chwilę dłużej!  zawołał Verily. Wiedział,
że tłum jak oczarowany obserwuje tę konfrontację.  Jestem bowiem obrońcą Alvina
Smitha. Bezprawnie torturując mojego klienta, mój panie, złamał pan Akt o Protekcji
z 1694!
Pogroził palcem, a łowca czarownic wyraznie skulił się pod ciężarem oskarżenia.
Verily niecierpliwił się jednak, ponieważ nie planował tego niewielkiego zwycię-
stwa na miejskiej łące. Czy Purity jest tak zmęczona, że nie może już unieść głowy
i przekonać się, kto mówi?
355
Miał właśnie rozpocząć kolejną tyradę, podczas której zbliżyłby się do Purity i w ra-
zie konieczności postawił ją na nogi, by na niego spojrzała. W końcu jednak rozpoznała
go i nie było to już potrzebne.
 To on!  krzyknęła.
Aowca czarownic wyczuł nadchodzące zbawienie.
 Kto? Kto to jest?
 Angielski prawnik, który wędrował z Alvinem Smithem! On też jest czarowni-
kiem! Ma talent do drewna!
 A więc i on był na sabacie czarowników!  zawołał Quill.  Oczywiście, szatan
cytuje prawo, próbując ocalić swe sługi! Aresztować tego człowieka!
Verily natychmiast zwrócił się do tłumu.
 Widzicie, jak to działa? Każdy, kto wstawi się za moim klientem, będzie oskar-
żony o czary! Każdy trafi do więzienia i będzie skazany, być może na śmierć!
 Uciszcie go  polecił Quill.  Niech biega razem z tamtymi. Ale strażnicy,
którzy z wahaniem ujęli Verily ego za ramiona  bo przecież został oskarżony  nie
zamierzali dopuścić do gonienia, skoro zostało nazwane torturą i uznane za nielegalne.
356
 Dość gonienia na dzisiaj  rzekł jeden z nich.  Musimy mieć zgodę sędziego,
zanim pozwolimy wam znowu na takie rzeczy.
Dwóch strażników odprowadzało kroczącą chwiejnie Purity do budynku sądu. Wy-
mamrotała coś, kiedy mijała Verily ego.
 Nie chcę się do niego zbliżać  szepnęła.  Rzucił na mnie urok. Przyjdzie do
mnie jako inkub.
 Purity, biedne dziecko  powiedział Verily.  Posłuchaj tylko, jak powtarzasz
te kłamstwa, których nauczył cię łowca czarownic.
 Nie odzywaj się do niej!  wrzasnął Quill.  Słyszeliście, jak ją przeklina?
Verily wykrzywił się drwiąco, zwracając się do strażników:
 Czy dla was brzmiało to jak klątwa?
 Bez mamrotania! Ani słowa!
Verily odpowiedział więc głośno:
 Powiedziałem tylko, że dla człowieka z młotkiem wszystko wygląda jak gwózdz.
Niektórzy zrozumieli od razu i parsknęli śmiechem. Ale łowca czarownic nie był
wyczulony na ironię.
357
 Szatańskie symbole! Młotki i gwozdzie! Czym mnie przekląłeś? Natychmiast
wyjaśnij pan znaczenie tych słów!
 Chodzi o to, mój panie, że dla tych, którzy odnoszą zyski z procesów o czary,
każde słowo brzmi jak klątwa.
 Zabierzcie go stąd z tymi jego brudnymi kłamstwami i insynuacjami!
Strażnicy pokoju zawlekli Verily ego i Alvina do cel położonych daleko od siebie.
Jednak po drodze obaj zbliżyli się kilka razy i choć nie rozmawiali, wymienili spojrze-
nia. Verily zadbał, by Alvin zauważył, że uśmiecha się od ucha do ucha. Wszystko idzie
właśnie tak, jak zaplanowałem, powiedział mu bez słów.
Samotny w celi, spoważniał jednak. Biedna Purity, myślał. Jak dalece ten łowca
czarownic wykrzywił jej umysł? Czy zdoła dostrzec, jak nią manipulują? Przecież musi
sobie wreszcie uświadomić, że łowca czarownic ją wykorzystuje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •