[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spraw zawodowych. Miała dziwne uczucie, że żyje w próżni i że
jedyną rzeczywistością, jaka istnieje, jest ta mała izolatka, w
której Paul trwa w stanie śpiączki o większym lub mniejszym
nasileniu.
- Dziś było trochę lepiej - obwieściła panna Evans - i myślę,
że się z tego wygrzebie. Jestem dumna z tego, że nie pozwalam
swoim pacjentom umierać, a tym twoim młodym człowiekiem
zajmowałam się bardzo troskliwie.
- On nie jest moim młodym człowiekiem - zaprotestowała
Emma, ale mogła równie dobrze nie mówić nic.
RS
114
- To dlaczego tylko o ciebie pyta, kiedy się budzi? - Panna
Evans nie domagała się odpowiedzi. - Dużo mówił, kiedy miał
najwyższą gorączkę, i z tego wynikało, że znaczysz dla niego
bardzo wiele.
- Znałam go, kiedy tu mieszkał, ale to było wieki temu
- oświadczyła Emma tonem ucinającym dalszą dyskusję.
Panna Evans obdarzyła ją przenikliwym spojrzeniem swych
niebieskich oczu, lecz zmieniła temat.
- Panna Lenton dzwoniła dzisiaj na policję. Nikt nie szuka
nikogo o takim nazwisku, ale wpisali go do kartoteki. -
Wepchnęła mocniej torbę pod ramię i ruszyła w stronę schodów.
- Dobrej nocy. Do jutra. - W połowie schodów odwróciła się i
dodała: - Do tej pory nie było u niego żadnego lekarza.
Emma weszła do izolatki. Paul nie spał. Dostrzegła w jego
oczach jaśniejsze przebłyski. Wyciągnął rękę w jej kierunku.
Była już znacznie chłodniejsza. Dzięki Bogu, naprawdę jest
lepiej. Nie miała pojęcia, co by to dla niej oznaczało, gdyby
wyzdrowiał, tymczasem po prostu się ucieszyła.
- To znowu noc? - spytał słabym głosem. Gdy potwierdziła,
dodał: - Strasznie dużo ostatnio spałem i straciłem rachubę
czasu.
- Teraz czujesz się lepiej - rzekła z uśmiechem. Milczał,
trzymając jej rękę, po czym spytał:
- Czy byłem ciężko chory?
- Przez dzień lub dwa - na pewno. - Zawahała się. - Pamiętasz
coś? - Z zapartym tchem czekała na jego słowa.
- Trochę. Jechałem ulicą i czułem się strasznie... - Urwał i
zmarszczył czoło, a potem zamrugał powiekami, gdyż rozbolała
go głowa.
- Nieważne - powiedziała, mając do siebie pretensje o zbyt
wczesne zmuszanie go do myślenia. - Z czasem wszystko sobie
przypomnisz.
Nagle uzmysłowiła sobie, że drzwi, które zostawiła uchylone,
są teraz szeroko otwarte. Odwróciła się i w progu ujrzała Craiga.
RS
115
Instynktownie zapragnęła wyrwać rękę z uścisku Paula,
niemniej położyła ją na kołdrze bardzo delikatnie i spokojnie
zwróciła się w stronę Craiga.
Jego twarz nie wyrażała nic. Był chłodny, uprzejmy i bardzo
przypominał lekarza, który odwiedza słabo znanego mu
pacjenta. Jego dobry wieczór" zostało rzucone w pustkę i żadne
z nich nie odpowiedziało. Podszedł do łóżka, zdjął kartę i
uważnie jej się przyjrzał.
Emma stanęła w głębi pokoju, założywszy ręce do tyłu.
Pozornie była tak chłodna jak Craig, lecz wewnątrz kipiała.
Dlaczego wszedł właśnie w tej chwili?! Na pewno zle sobie
wytłumaczył tę scenę.
Craig powiesił kartę w nogach łóżka i przez chwilę przyglądał
się pacjentowi, który leżał z zamkniętymi oczami.
- Niezle - zakomunikował w końcu, kierując się w stronę
drzwi. - Narzeka na wysypkę?
- Trochę - odparła, wychodząc za nim.
- Powinna tu pomóc zwykła maść. Panna Lenton na pewno
coś znajdzie. Jutro proszę ograniczyć odżywianie dożylne i
spróbować przestawić go na lekką dietę, pod warunkiem, że
organizm będzie to tolerował. Należy zacząć od bardzo małych
porcji, oczywiście.
Miała ochotę powiedzieć: Tak, panie doktorze", ograniczyła
się jednak tylko do skinienia głową.
Po raz pierwszy Craig spojrzał na nią, powiedział obojętnie
dobranoc" i odszedł.
Kiedy wróciła do izolatki, z łóżka dobiegł ją cichy głos:
- Niezbyt sympatyczny facet.
- Dziś rzeczywiście nie był w humorze - skomentowała
poruszona. - Czy przygotować ci wszystko do snu?
Paul był zmęczony rozmową i szybko zapadł w głęboki sen.
Obudził się wcześnie i po raz pierwszy Emma podała mu
herbatę. Oparty o liczne poduszki, wypił przy jej pomocy kilka
łyków.
RS
116
Nagle wyciągnął do góry rękę odzianą w rękaw w paski i
spytał:
- Dlaczego mam na sobie taką okropną piżamę? Co się stało z
moją?
- Pamiętasz, że miałeś piżamę?
- Oczywiście! - zawołał niespokojnie. - Miałem walizkę,
prawda? - Zamyślił się i potarł czoło. - Nie, wziąłem torbę
podróżną. Gdzie ona jest?
- Tu, w tym pokoju. Ale nie rozglądaj się. - Położyła rękę na
jego ramieniu. - Jesteś jeszcze bardzo słaby. Poczekaj, zaraz ci
ją podam.
Chociaż jej głos brzmiał spokojnie, tętno uległo
przyspieszeniu. Może za chwilę dowie się czegoś więcej? Miała
ochotę zasypać go pytaniami, zamiast tego jednak oznajmiła:
- Najpierw nie mieliśmy twojej torby, więc daliśmy ci
szpitalną piżamę. A kiedy przyniesiono twój bagaż, byłeś
nieprzytomny. Nie chcieliśmy cię ruszać.
- To ma jakiś sens - powiedział - ale chyba chciałbym się
przebrać.
Trwało to długo, ponieważ Emma skorzystała z okazji, żeby
umyć go dokładniej niż dotąd. Po tym zabiegu był tak
wyczerpany, że nie miał ochoty na rekonstrukcję wydarzeń.
Emma skończyła dyżur, nie dowiedziawszy się, czy
przypomniał sobie fotografię dziewczyny. Musiała więc dalej
czekać.
Kiedy przyszła wieczorem, z żalem stwierdziła, że Paul jest
bardzo zmęczony i nie ma ochoty na rozmowę, chociaż odniosła
wrażenie, że starał się myśleć.
Rano było inaczej. Obudził się wcześnie, jak poprzedniego
dnia, i wypił całą filiżankę herbaty. Patrząc na niego dyskretnie,
Emma po raz pierwszy odniosła wrażenie, że widzi Paula,
którego znała, a nie Paula pacjenta.
- Czy zastanawiałaś się, dlaczego przyjechałem do Saxham? -
spytał niespodziewanie.
RS
117
- Trochę - rzuciła od niechcenia, choć serce zaczęło jej bić jak
oszalałe. - Powiesz mi?
Zamiast odpowiedzi usłyszała prośbę o podanie mu torby
podróżnej. Gdy położyła ją na łóżku, wyciągnął z kieszonki
fotografię i wpatrywał się w nią tak długo, że zabrakło jej
cierpliwości.
- Jaka ładna dziewczyna! - odważyła się skomentować. - Kto
to?
Podał jej zdjęcie, ona zaś wzięła je i patrzyła na twarz, którą
już widziała, choć nie miała zamiaru tego mówić.
- Moja żona - oznajmił takim smutnym głosem, że
zaniepokoiła się, mimo że usłyszawszy te słowa poczuła ulgę.
- Jak ma na imię? - spytała z godnym podziwu spokojem.
- Jill.
I znowu musiała czekać na ciąg dalszy. Paul był tak
wyczerpany, że opadł na poduszki. Zaniepokoiła się. Może nie
powinna zadawać mu tych pytań? Może jeszcze za wcześnie?
Ale skoro zaczęła, czuła, że musi brnąć dalej. Jeśli Paul nie
powie nic więcej, przez cały dzień będzie o tym myślał. Nie
wiadomo, co jest gorsze.
- Wszyscy dziwiliśmy się, że nikt nie zgłosił twojego
zaginięcia. Panna Lenton nawet dzwoniła na policję.
Informacja ta najwyrazniej go zaskoczyła.
- Nie wiedziałem. Czuję się trochę jak przestępca.
- Twoim jedynym przestępstwem było to, że zachorowałeś! -
Usiłowała go uspokoić. - Dzwoniła, bo myśleliśmy, że ktoś cię
szuka. Na przykład żona.
Na poszarzałej twarzy Paula pojawił się gorzki wyraz.
- Nie wiem, czy Jill mnie szuka, czy nie. Strasznie się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]