[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pomimo głodu, nawet pomimo zapachu tłuszczu, który już dawało się
wyczuć w powietrzu, Rabin stanął jak wryty.
- Chyba nie zaprzeczysz, że w waszych wielkich miastach macie
bezdomnych? - rzucił Popławski żartobliwie.
Zauważywszy, że na niego patrzą, włóczęga podszedł bliżej.
W brudną brodę zaplątały mu się jakieś gałązkowate resztki. Długie włosy
opadały na posiniaczoną twarz. Z kieszeni wystawała ćwierćlitrowa butelka w
szarej papierowej torbie.
- Macie może jakieś drobne? - zapytał.
- Uważaj, nie dotknij jego ręki! - ostrzegł Popławski, bo Rabin już sięgał do
kieszeni.
- Byłem kiedyś znanym okulistą. Chirurgia oka - oznajmił włóczęga. -
Słyszycie? Chirurgia oka. A potem zacząłem wypijać jednego malucha przed
wejściem na salę operacyjną. Ot tak, żeby mi ręka nie drżała. I tak się to
wszystko zaczęło. Leonidzie, to ty?
- Grisza! Nie poznałem cię! Od kiedy tu pracujesz?
- Po tym, jak Amerykanie wykopali nas z ONZ, siedziałem jakiś czas w Sri
Lance. Pózniej dostałem lumbago i odesłali mnie do kraju. Tu robię od trzech
lat. Przyjemna praca. A co u ciebie?
- Wszystko dobrze, Grisza, wszystko dobrze, ale teraz się spieszymy.
- Wpadnij kiedyś, jak będziesz mógł - rzucił Grisza przez ramię, idąc w
stronę nastolatków słuchających radia przy betonowym stoliku.
Już dochodzili do szklanych drzwi; Rabin usłyszał płaczliwe pytanie: -
Macie może jakieś drobne?
- Spieprzaj - odpowiedziały punki. - Spadaj stąd.
- Ta dzisiejsza amerykańska młodzież jest zupełnie bez serca - mruknął
Popławski z oburzeniem.
Blondynka przy kasie wyglądała odrobinę za staro i zbyt wyrafinowanie w
schludnym, acz podlotkowatym uniformie McDonalda. Jedna z tych  małych,
ale żywotnych", doszedł do wniosku Rabin zbliżając się do lady. Wysoko
upięta fryzura odsłaniała szyję i ucho; spojrzenie zaraz mu powędrowało do
drobnych zmarszczek tuż pod linią włosów i naraz zapragnął pocałować tę
szyję, wetknąć nos w jasne pasma. Kiedy podniósł wzrok i zajrzał w jej
gołębioszare oczy, już się do niego śmiały.
- Dla mnie nic - powiedział Popławski. - Albo może poproszę herbatę.
- Dla mnie big mac, frytki i duża dietetyczna cola - poprosił Rabin. Nie
wiedział, co by tu jeszcze powiedzieć, więc ograniczył się do koniecznego
minimum.
- Bardzo mi przykro, towarzysze, żadnego z was nie mam na dzisiejszej
fotoliście klientów.
- Posłuchaj uważnie, złotko - zaczął Popławski wysuwając się przed
Rabina.
- Nie jestem żadne  złotko". Jestem porucznik Walentina Borysowna
Guriewa.
- A ja, Walu, jestem pułkownik Leonid Popławski, Komitet
Bezpieczeństwa Państwa. Ten człowiek koło mnie sam jest tajemnicą
państwową. Załatwiamy tu sprawy Politbiura. Innymi słowy, tego hamburgera,
frytki i colę, które masz mu natychmiast podać, uważaj za formalny rozkaz
sekretarza generalnego.
- Ja tam muszę słuchać swoich rozkazów - odparła Wala. - A mam rozkaz
nie obsługiwać nikogo spoza fotolisty. Jeżeli chcecie rozmawiać z moim
bezpośrednim przełożonym, to mogę was zaraz połączyć.
Teraz Rabin ją znienawidził. Panienka z ekipy sowieckiej, to jasne. Ale
nienawidząc tym bardziej jej pożądał. Teraz w równej mierze chciał nią
potrząsnąć, jak ją obejmować i pieścić.
- Kto jest twoim bezpośrednim przełożonym?
- Edow.
- Wiedziałem! - wybuchnął Popławski.
- Wala, posłuchaj. - Rabin oparł się o ladę. - Jestem Amerykaninem, nie
przyszedłem tutaj na ćwiczenia z angielskiego.
- Owszem, przyznaję, twój angielski jest prawie bezbłędny.
- Co znaczy  prawie"? Jest bezbłędny, kropka.
- Nie, nie jest - stwierdziła rzeczowo. - Zdarzało mi się słyszeć lepszą
wymowę.
- Dobrze, zgoda, rzeczywiście trochę bełkoczę. Ale to dlatego, że jestem
rodowitym Amerykaninem.
- Skoro jesteś Amerykaninem i miałeś ochotę na hamburgera, to dlaczego
nie poszedłeś do ambasady?
- Ależ poszliśmy, poszliśmy - wtrącił Popławski. - Tylko że mięso im się
popsuło w zamrażarce.
- Chciałabym wam pomóc - powiedziała kokieteryjnie, na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •