[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie żałosne, tylko nierealne... Ale wystarczy tych rozmów, chodzmy popływać.
Skierował łódz do zacisznej zatoczki, zdjął koszulę i zanurkował.
Gdy wypłynął, serce Rhiannon zabiło mocniej na widok jego lśniącej od wo-
dy piersi.
- Wskakujesz? - zapytał.
- Dobrze - przyjęła wyzwanie i zsunęła z siebie sukienkę.
Weszła na burtę, a następnie gładko zanurkowała, śledzona pełnym podziwu
wzrokiem Lukasa.
S
R
- Nawet nie spytałem, czy potrafisz pływać - stwierdził, gdy się wynurzyła.
- Nie skoczyłabym do wody, gdybym nie umiała! - zaśmiała się. - Jedyną po-
zytywną stroną mojego dzieciństwa było mieszkanie nad morzem.
- Chodziłaś pływać z rodzicami?
- Głównie z wycieczkami ze szkoły. Chociaż rodzicom też zdarzało się mnie
zabierać.
Skinął głową, a potem zaczął płynąć w kierunku brzegu.
- Chodz, pokażę ci plażę! - zawołał.
- Jest taka legenda - powiedział, biorąc ją za rękę, gdy wyszli z wody - o pira-
tach, którzy zabrali z tej wyspy kobietę, której dziecko tu zostało. Matka zaczęła się
modlić w trakcie rejsu i statek się zatrzymał. Musieli odwiezć ją z powrotem na
wyspę.
Rhiannon zaczęła się zastanawiać, dlaczego jej to opowiedział. Czy widział
jakieś podobieństwo między jej sytuacją a tamtej kobiety?
Stanęli pod stromym klifem.
- Tam na górze jest dom, do którego się zawsze wspinałem jako dziecko. Nikt
nie mógł mnie tam znalezć - powiedział zamyślony.
- Chciałeś, by zostawiono cię w spokoju?
- Czasami tak...
Jej serce pękało na myśl o chłopcu pozbawionym matczynej miłości, obar-
czonym obowiązkami, z którymi niejeden dorosły nie dałby sobie rady, chcącym
ukryć się przed całym światem. Siedzieli w milczeniu, słuchając szumu fal.
- Powinniśmy już wracać - powiedziała. - Zaczyna się ściemniać.
Słońce zaczynało chować się za horyzontem, zmieniając powierzchnię wody
w migoczące złotem widowisko.
Popłynęli do łodzi. Lukas wspiął się na nią pierwszy, pomagając następnie
Rhiannon, która poślizgnęła się, schodząc z burty i wpadła na niego.
- Przepraszam...
S
R
- Nie ma za co - odpowiedział, przyciskając ją do siebie. - Rhiannon... - wy-
szeptał, a ona rozumiała, że z jego strony to jest prośba o pozwolenie.
Czuła, jak znowu rozpływa się w środku, i odpowiedziała mu, obejmując jego
nagie mokre ramiona.
Pocałował jej szyję, a potem złożył delikatny pocałunek na jej wargach.
Rhiannon oddychała ciężko, pozwalając mu położyć się na wyściełanej ławce.
- Jesteś taka piękna... - wyszeptał. - Tak bardzo cię pragnę...
Uśmiechnęła się, wiedząc, jak niełatwo było mu czynić takie wyznania. Przy-
ciągnęła jego twarz do swojej, a ich języki odszukały się w czułym pocałunku.
Jego dłoń odszukała jej pierś, powoli opisując jej kształt.
Rhiannon zamknęła oczy, prześlizgując dłońmi po jego smukłym, twardym
ciele.
- Dotknij mnie - poprosił tuż przy jej uchu.
I zrobiła to, niepewnie.
- Pokażę ci... - wyszeptał z uśmiechem, zsuwając z niej dół od bikini.
Jego palce poruszały się sprawnie, jakby znały ją od zawsze, ani przez chwilę
nie błądząc bez celu.
Rozkosz wygięła ciało Rhiannon w łagodny łuk.
- Lukas...
- Pozwól sobie na to - powiedział, łagodnie całując jej wargi.
I tak zrobiła. Wydając z siebie nieskrępowany okrzyk rozkoszy. A potem
opadła bez sił na jego ramię.
- Ja nigdy wcześniej...
- Wiem.
Zaśmiała się, rozluzniona.
Powinna się była czuć zawstydzona, obnażona, bezbronna - przecież wiedzia-
ła, że on jej wcale nie kocha.
Jednak czuła się wspaniale.
S
R
Spojrzała na niego. Chciała tego mężczyznę.
Pomyślała o jego ofercie. I w tej chwili czuła, że mogłaby na nią przystać.
- Teraz mnie poślubisz - powiedział Lukas z pewnym siebie uśmieszkiem,
niszcząc jej spokój ducha w mgnieniu oka.
- Chcesz powiedzieć, że zaaranżowałeś to wszystko, żeby mnie skłonić do
małżeństwa?
Wzruszył ramionami.
- Nie możesz zaprzeczyć, że między nami niczego nie ma.
- Przestań mną manipulować.
- Myślisz, że to właśnie robię? Wydawało mi się, że ci się podobało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •