[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bo Megan będzie go roztrząsała w nieskończoność.
- Opowiadał ci o swoich planach względem domu?
- Tak. I prawdę mówiąc, uważam, że ma rację. Ten dom potrzebuje ludzi
- szczerze stwierdziła Meg.
Alicja w duchu zgadzała się z przyjaciółką. Owszem, ten dom
rozpaczliwie potrzebował ludzi, ale rodziny, a nie tabunu zwariowanych fanów
ostrej muzyki.
- Będzie problem z założeniem ogrodu. Jack ma inne plany.
52
S
R
- Powiedziałam mu, że nie mogę przyjąć tego zlecenia - beznamiętnie
powiedziała Megan.
- Nawet o tym nie myśl!
- Lissy, nie chcę ci utrudniać życia. Twoje dobro i szczęście jest dla mnie
ważniejsze niż Allingford.
- Meg, powiedz mi szczerze, czy chcesz robić nowy wystrój?
- Oczywiście, to wymarzona praca - przyznała.
- Więc ją wez. Poleciłam ciebie, bo wiedziałam, że włożysz w te projekty
serce - powiedziała ciepło, a po chwili milczenia zapytała cicho. - Możesz mi
opowiedzieć o waszych planach?
- Lissy, ja nie mogę...
- Wiem, przepraszam, że zapytałam. Obowiązuje cię tajemnica służbowa.
- Przepraszam - wyjąkała Megan ze wstydem.
- Nieważne. Naprawdę się nie gniewam, to ja powinnam cię przeprosić za
wścibstwo.
Przez resztę dnia Alicja zastanawiała się nad słowami przyjaciółki. Czy
naprawdę sprawiała wrażenie samotnej? Zupełnie nie tęskniła za Gavinem, ale
chciała mieć kogoś bliskiego.
Jack Goddard nie był taką osobą. Zaproponował jej jedynie romans. Nie
zamierzała korzystać z tej oferty. Nigdy!
W środowe popołudnie Jack nieoczekiwanie usłyszał dzwięk kosiarki. Z
odgłosów można było wnioskować, że to nie malutkie narzędzie do strzyżenia
trawnika, a jakaś potężna maszyna ogrodnicza. Szybko zbiegł po schodach,
zastanawiając się, skąd Bert ma siłę do takiej pracy. Gdy tylko wypadł zza ro-
gu, ze zdumieniem stwierdził, że kosiarką operuje Alicja.
- Co robisz? - zapytał, przekrzykując świdrujący dzwięk kosiarki.
- W każdą środę koszę trawnik - odpowiedziała obojętnie.
53
S
R
- Nie powinnaś być w pracy?
- W środę kończę wcześniej, więc wolę ten czas spożytkować na pracę w
ogrodzie niż siedzenie na uczelni.
- Nigdy nie widziałem tak dużej kosiarki - Jack obchodził pojazd
dookoła. - Przypomina raczej quad.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz przeznaczać trawnika na tor
wyścigowy - wyszeptała zbielałymi z przerażenia wargami.
Jack tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Prawdę mówiąc, podsunęła mu
świetny pomysł.
- Nie sądzisz, że to ja powinienem się tym zajmować?
- Dlaczego?
- Bo to raczej męskie zajęcia - odpowiedział, choć miał na myśli to, że to
jego trawnik.
- Pewnie chcesz się tylko przejechać traktorem, co? - spytała ironicznie.
- Traktorem? Przecież to kosiarka.
- To traktor ogrodowy, kosiarka wygląda inaczej.
- A jest jakaś różnica?
- Ilość trawy. Traktor wykorzystuje tę ściętą, więc nie musimy wywozić
dziewięciu ton rocznie.
- Wiesz - zaczął lekko zawstydzony - powinienem bardziej zająć się
ogrodem. Nie mam bladego pojęcia o tym wykorzystywaniu trawy. Poza tym
powinienem ci płacić za te nadprogramowe prace.
- Nie ma mowy.
- Może ci pomogę! Na początek naucz mnie jezdzić tą maszyną.
- Zachowujesz się jak mały chłopiec w sklepie z zabawkami. - Parsknęła
śmiechem, choć posłusznie wstała i objaśniła technikę jazdy.
54
S
R
Jack, chwaląc w duchu swój spryt, zapomniał jej powiedzieć, że
kilkakrotnie jezdził już quadem, a sterowanie tymi pojazdami było niemal
identyczne.
- Może usiądziesz ze mną? Chciałbym jeszcze trochę potrenować, a oboje
będziemy się lepiej czuli, jeśli ty także będziesz miała kontrolę nad pedałami i
kierownicą? - spytał z niewinną miną.
Alicja zagryzła wargi. Wolałaby wcale go nie dotykać, ale jeśli odmówi,
wyjdzie na dzikuskę.
Zachowując kamienny wyraz twarzy, usiadła przed nim, pozwalając, aby
lekko objął ją w talii.
Jack głęboko wciągnął zapach jej perfum. Pachniała seksownie. Jej
dłonie na kierownicy wyglądały tak delikatnie, a samo ciepło jej ciała
przywodziło mu na myśl szerokie łoże.
Lekko zduszonym głosem opowiadała mu o pojezdzie i innych
maszynach wykorzystywanych w nowoczesnym ogrodnictwie. Mówiła bardzo
szybko, co pozwalało Jackowi marzyć, że i ona pragnie tego samego.
Nie mógł dłużej czekać. Jego duże dłonie gładko wślizgnęły się pod
cienką bawełnę. Delikatnymi ruchami gładził jej płaski brzuch, żeby po chwili
przesunąć się wyżej. Objął jej piersi, a sprawnymi palcami głaskał przez
koronkę sutki, które już po chwili były twarde i sterczące. Opuścił głowę i
tylko kilka milimetrów dzieliło go od jej szyi.
- Lissy...
Sam zdziwił się na dzwięk swojego głosu. Nigdy nie czuł takiego
pożądania.
- Przestań - szepnęła z bólem. - Bert pracuje niedaleko.
Jack otworzył usta ze zdziwienia. Czuł, że i ona jest podniecona, a mimo
to była dostatecznie opanowana, żeby ukrócić ich zachowanie.
55
S
R
Miał nadzieję, że już niedługo straci zimną krew.
- Nikt nas nie zobaczy. Jesteśmy tu tylko my.
- To naprawdę nie jest dobry pomysł - powiedziała już nieco
pewniejszym tonem.
- Czemu? - wymruczał wprost w jej ucho.
- Jestem od ciebie o sześć lat starsza.
- Masz trzydzieści cztery lata. Idealny wiek.
- Ja... wynajmuję od ciebie mieszkanie.
- Nie widzę żadnego problemu.
- To wszystko jest skomplikowane.
- Nieprawda. To wszystko jest bardzo proste. Ja pragnę ciebie, a ty mnie.
- Myślę, że...
- Masz rację - wymamrotał. - Traktor ogrodniczy to niezbyt dobry
pomysł. Gdybym miał więcej miejsca, odwróciłbym cię do siebie i pocałował.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chcę poczuć smak twoich ust. Dużo o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •